poniedziałek, 20 lutego 2012

ROZDZIAŁ 33


Dziś sobota. Nie muszę nic robić. Błogie lenistwo. Nagle mała Straw zaczęła piszczeć.
-Chcesz wyjść na dwór kruszyno? Chodź, idziemy. - zwróciłam się do niej i ubrałam jakieś stare dresy i bluzę Nialla. Wyszłam z Nią i chodziłyśmy sobie same. Dziś jeszcze pojadę do rodziców mojego chłopaka. Bardzo lubiłam rozmawiać z Panią Horan, bo w jakimś stopniu zastępowała mi moją mamę. Troszczyła się o mnie, rozmawiała. Było to dla mnie bardzo ważne. Niall powiedział, że nigdy nie zachowywała się tak, wobec jego dziewczyny. Czyli ja muszę być wyjątkowa. Wróciłam z moim psem do domu i poszłam jeszcze spać. O 12 wstałam, zjadłam jakieś śniadanie i zaczęłam się szykować. Chciałam jeszcze wstąpić do sklepu z ubraniami dla zwierząt. Musiałam jakoś ubrać małą Strawberry. O 14 byłam gotowa i ruszyłam w drogę. W sklepie kupiłam mojej pupilce trochę ubrań. No dobra, więcej niż trochę, ale warto było. Ubrałam jej śliczne różowe wdzianko i ruszyłam w dalszą drogę. Po 16 byłam u rodziców Nialla. Gdy zobaczyli jaką kruszynkę ze sobą przyprowadziłam, zapytali skąd ją wzięłam. Odpowiedziałam:
-Niall mi kupił. To prezent na naszą rocznicę. - powiedziałam. -Ale w domu jest jeszcze wielki misiek od niego. - uśmiechnęłam się.
-Boże ten mój syn to chyba zgłupiał. Ciekawe komu zostawicie to maleństwo jak będziecie gdzieś lecieć. - zaśmiała się Pani Horan.
-Pewnie ją zabierzemy ze sobą, no chyba, że nie będziemy mogli jej wziąć to zostawimy u Pani, jeśli się Pani zgodzi. - zrobiłam słodkie oczy i zaśmiałam się.
-Tak myślałam. - uśmiechnęła się Pani Dorothy. -A ile wy jesteście już z Niallem?
-Wczoraj minęło równo 5 miesięcy. - wyszczerzyłam zęby.
-No to chyba najwyższy czas, abyś mówiła mi po imieniu. Głupio się czuję jak mówisz do mnie Pani Horan. Dorothy, a w skrócie Dot, jestem.
-Z całym szacunkiem, ale źle bym się czuła, mówiąc tak do Pani, wolę chyba, aby zostało tak jak jest. - powiedziałam zmieszana.
-Ale nie wygłupiaj się dziewczyno! - zaczęła się śmiać Pani Dorothy. -I tak nie długo pewnie zostaniesz moja synową, więc będziesz mówić do mnie Mamo.
-No to nie prędko. Nie zapominajmy, że mam dopiero 16 lat. Za młoda jestem na małżeństwo. - zaśmiałam się.
-Oj no nie ważne. Mówisz mi Dot i koniec kropka. Starszym się nie odmawia. - powiedziała i mnie przytuliła.
-No dobrze, jeśli Pani, to znaczy jeśli nalegasz. - uśmiechnęłam się.
-No to dobrze. Chodź dam Ci obiad. Kamila schudłaś. Ja nie wiem do czego ten mój Niall wróci. Za miesiąc to z Ciebie zostanie skóra i kości. Jadłaś coś od wyjazdu Niallera?
-Trochę tam podzióbałam. Bo ja to wolę pracować, bo tak to nie myślę o Niallu i łatwiej mi znieść rozłąkę. - powiedziałam smutno.
-Ja wiem, że Ci ciężko, ale jeść musisz. Jak tak dalej pójdzie to wprowadzę się do Was, do póki nie przyjedzie Niall i będę obiady gotować. - zagroziła Dorothy.
-Dobrze, będę więcej dbać o siebie, obiecuję. Już wiem, po kim ten mój Niall taki uparty.
Dot nałożyła mi obiadu i razem gadałyśmy w kuchni. Pan Horan poszedł majsterkować coś w warsztacie, więc mogłyśmy gadać typowo na kobiece tematy. Pod wieczór zaczęłam się zbierać. Strawberry była zmęczona, z resztą ja też.
-Ja się już zbieram. Jest późno, a muszę jeszcze popracować.
-Dobrze Dziecko, ale poczekaj, zapakuję Ci trochę jedzenia.
-Ale nie trzeba. - powiedziałam.
-Nie dyskutuj ze mną. - zagroziła, a ja się uśmiechnęłam.
Gdy zapakowałam do bagażnika moje zapasy, to aż się za głowę złapałam. Będę miała co jeść z dziewczynami przez cały miesiąc. Podczas mojej drogi kilka razy dzwonił mój telefon, ale podczas jazdy nie umiem rozmawiać. To mnie dekoncentruje. Gdy zaparkowałam pod dom i spojrzałam na mój telefon było aż 20 połączeń nie odebranych od Niallera. Oddzwoniłam do niego.
-Cześć skarbie, co tam? - spytałam.
-No hej, trochę smutno, bo bez Ciebie. Czemu nie odbierałaś?
-Bo prowadziłam, a wracałam od Twojej mamy.
-Oo, a co Ty u niej robiłaś?
-A zaprosiła mnie i mówię Ci, dała mi tyle jedzenia, że na miesiąc nam starczy. - zaśmiałam się.
-Cała moja mama. - powiedział Niall. -Dobra to ja Ci nie przeszkadzam. Kocham Cię i tęsknię, pa.
-Ja Cię też, pa. - powiedziałam i oboje odłożyliśmy słuchawki.
Gdy weszłam do domu, musiałam prosić dziewczyny o pomoc, bo sama nie wniosłabym tego wszystkiego, czym obdarowała mnie Dot. Opowiedziałam im o całym przebiegu spotkania, a te tylko powiedziały:
-Masz szczęście, taka teściowa to skarb. Wszystkim nam się trafiły wspaniałe teściowe.
-No co racja, to racja. - potwierdziłam.  -Jak my bez naszych chłopaków wytrzymamy? - spytałam.
-Nie wiem, ale teraz mamy jakoś dni wolne nie? Ten tydzień czy przyszły? - spytała Majka.
Zajrzałam do mojego wielkiego kalendarza i powiedziałam:
-Ten tydzień. O jak dobrze! - nareszcie będę mogła odpocząć.
-No to może zamówimy bilety i zrobimy im niespodzianki? - powiedziała Anka.
-No to nie głupi pomysł. - powiedziała Wiki. -To dawajcie zamawiamy. Lot jutro?
-No dobra, ale w takim razie będę musiała zawieźć Straw do mamy Nialla. - powiedziałam.
-No to jutro rano ją odwieziesz. Zamówimy te bilety na późne popołudnie. I tak to jest tylko dwie godziny lotu. - powiedziała Anka.
-Okej, ja tylko zadzwonię do Dot, czy się na pewno zgodzi. - powiedziałam i wykręciłam do niej numer.
-Słucham Kamilko? - powiedziała
-Dot, czy zajęłabyś się Straw? Bo chciałam zrobić Niallowi niespodziankę a nie zabiorę ją do samolotu... - powiedziałam. - Na prawdę głupio mi jest Ciebie o to prosić. Obiecuję, że to pierwszy i ostatni raz. - jęknęłam.
-Nie ma problemu. Chętnie się nią zajmę teraz i jeszcze kiedy indziej. Na ile lecisz?
-Na tydzień.
-Dobra to przywieź mi ją.
-Dobrze to jutro tak do południa ją podrzucę. - powiedziałam i się pożegnałam.
Z dziewczynami spakowałyśmy się i odliczałyśmy godziny do lotu. Gdy rano się obudziłam zaczęłam się szykować i zawiozłam małą Strawberry do Dot. Szybko się pożegnałyśmy, bo miałam lot o 17, więc musiałam wracać. O 15 wyjechałyśmy na lotnisko. Przez cały lot się wygłupiałyśmy. W Los Angeles pojechałyśmy do hotelu, w którym byli chłopacy i wynajęłyśmy jeden wspólny pokój, który znajdował się obok naszych drugich połówek. Zrobiłyśmy się na bóstwo i zapukałyśmy do ich pokoju. Nikt nie otwierał, chociaż wydawało nam się, że ktoś tam jest .. Zrezygnowane wróciłyśmy do swojego pokoju i rzuciłyśmy się na łóżka. Do Majki zadzwonił Harold. Ta wkurzona mu powiedziała:
-Miło, że pokoju nie otworzyliście. Nawet nie warto wam niespodzianki robić! - była wściekła i rzuciła słuchawką. Harry dzwonił do niej jeszcze kilka razy, ale Majka była silna. Potem rozdzwoniły się komórki Wiki i Anki. Dowiedziałyśmy się, że ich nie ma w pokoju, tylko Niall tam został.
-To cholera dlaczego nie otworzył? - zapytałam.
-Nie wiem, zadzwoń do niego i wypytaj. - powiedziała Anka.
Zrobiłam to o co mi doradziła. Wykręciłam numer do ukochanego. Odebrał za trzecim razem.
-Hej Skarbie. Przepraszam, ale jestem zajęty, zadzwonię później. - powiedział.
-Ale poczekaj. Jestem właśnie w pokoju obok, chciałam Ci zrobić niespodziankę, ale nie otworzyłeś drzwi. - mówiłam przez zaciśnięte zęby.
-Oo to byłaś Ty? - zapytał zszokowany. - A bo ja właśnie jem kolację z Cher ..
-O a kto to? - spytałam coraz bardziej wkurzona.
-A no koleżanka, jeszcze z X Factora. - powiedział.
-A to sobie nie przeszkadzaj.
-Nie, nie. Przyjdź do Nas.
-Yhym. - odłożyłam słuchawkę. Powiedziałam dziewczynom wszystko i kipiałam złością.
-Nie ręczę za siebie. - powiedziałam. - W ogóle to jak randka jest. Co za świnia! - wydarłam się.
-Spokojnie, oni jedzą tylko kolację, a Ty dołącz do nich. - powiedziała Anka.
-A czy to jest normalne, że jedzą w pokoju, a nie w jakieś restauracji?!
-Oj idź tam, a nie się denerwujesz. - powiedziały spokojnie.
Jak doradziły, tak zrobiłam. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi ta CHER. Boże, ona była milion razy ładniejsza niż ja.
-Hej. Miło mi Cię poznać, Ty jesteś Kamila, dziewczyna Nialla? - powiedziała - Bardzo dużo mi o Tobie opowiadał.
-A cześć. - starałam się trzymać dystans. -A gdzie on jest? - spytałam chłodno.
-W łazience. Wejdź. - widać, że czuła się tutaj jak u siebie. Gdy Niall wreszcie łaskawie wyszedł przywitał się ze mną czule, a ja starałam się być miła, ale mi to nie wychodziło. Atmosfera była sztuczna. Po pół godzinie, odechciało mi się być w ich towarzystwie i powiedziałam:
-Ja idę, źle się czuję po tym locie.
-Nie, czekaj. Ja pójdę, pewnie chcesz być z Niallem sam na sam. - powiedziała mile Cher, ale nie wierzyłam w jej czyste intencje.
-Nie. Ja sobie pójdę, pewnie z Niallem się wieki nie widzieliście, a ja dopiero jakieś 4 dni, więc wytrzymam. - powiedziałam i wyszłam. Powstrzymałam się, aby nie trzasnąć drzwiami. Udałam się do swojego pokoju i zobaczyłam kartki od dziewczyn, że każda poszła ze swoim chłopakiem na kolację. Mój był tylko drętwy i kretyn jeden wolał siedzieć z tą laską niż ze mną. Miałam tego po dziurki w nosie. Rozebrałam się i położyłam do swojego łóżka. Po jakieś godzinie usłyszałam pukanie do moich drzwi. Dziewczyny miały klucze, a ja nie chciałam z nikim gadać. Leżałam w łóżku i patrzyłam w jeden punkt na suficie.
-Kama otwórz. To ja. - powiedział Niall.
-Nie za wcześnie przyszedłeś?
-O co Ci chodzi?
-No jak to o co? Tak szybko skończyliście z Cher?
-Wpuść mnie. Chcę Ci wyjaśnić wszystko.
-Wybacz, ale chcę spać, dobranoc. - powiedziałam i przykryłam się kołdrą.
-Kamila, będę tu siedział do póki mnie nie wpuścisz.
-To siedź, miłej nocy. - po czym włożyłam słuchawki w uszy i pogrążyłam się w moich myślach..

2 komentarze: