poniedziałek, 6 lutego 2012

ROZDZIAŁ 13


Dziś moje urodziny. Obudziłam się po 6, a potem wyszykowałam się do pracy. Niallowi zostawiłam klucze na stoliku i wyszłam. W biurze byłam o 7:45. Bardzo się denerwowałam, bo nie wiedziałam tak na prawdę jak to będzie wyglądało. Czekałam na panią Mery Smith, która była redaktorką gazety, w której zaczynałam moją nową przygodę. Gazeta nosiła tytuł Times, wydawana była codziennie. Nie wiedziałam co mam tam robić. Równo o 8 pojawiła się Pani Smith, która zaprosiła mnie do swojego gabinetu.
-To Ty jesteś tą młodą dziennikarką, która mnie tak zachwyciła? - uśmiechnęła się.
-Chyba tak . - również odwzajemniłam uśmiech.
-Powiedz mi co Cię interesuje. Co byś chciała tu pisać?
-Lubię pisać felietony, wywiady, potrafię udzielać rad ludziom.
-Yhym. No ciekawe, ciekawe. Słuchaj. Przydałaby nam się pomoc w odpisywaniu właśnie na listy czytelników, którzy pytają nas o zdanie. Nie wszystkie będą opublikowane w gazecie. Jeżeli natomiast natrafisz na jakiś ciekawy temat pisz dowolnie jak, czy to wywiad, felieton, czy jakiś ciekawy artykuł tylko jak skończysz przynieś i ja go na pewno przeczytam,
-Nie ma sprawy. Jak będą wyglądały moje dni pracy?
-Wystarczy jak do biura przyjdziesz na 2 godziny, żeby nie było, że w ogóle Cię nie ma. Resztę możesz zrobić w domu, ale oczywiście jak chcesz siedzieć tutaj to ja nie mam nic przeciwko. - zaśmiała się - Ach właśnie. Podaj mi datę i miejsce urodzenia i imiona rodziców, bo widzę, że ktoś tego nie wpisał.
-10 lipca 1996 Stary Sącz, Polska. Anna i Paweł.
-Ooo. Ty masz dzisiaj urodziny? To wszystkiego najlepszego.
-Dziękuję.
-Powiedz mi dlaczego zdecydowałaś się na tę pracę?
-Chciałam zobaczyć na ile mnie stać. Chcę osiągnąć coś w życiu, a dziennikarstwo to jest to co kocham.
-Jak na swój wiek jesteś bardzo dojrzała.
-Niech Pani nie przesadza. - powiedziałam ze śmiechem.
-Mów mi Mery.
-Bardzo mi miło - powiedziałam.
-Chodź pokażę Ci teraz Twoje biurko.
Wzięłam swojego laptopa, bo wolałam pisać na nim niż na obcym komputerze, a po za tym zawsze miałabym swoje prace pod ręką. Gdy zobaczyłam swoje biurko, było zwyczajne. Czysto, schludnie, a wokół mnie milion innych, na których niektórzy już siedzieli.
-Chodź, przedstawię Cię innym i oprowadzę po całym biurze.
Zapoznałam się z kilkoma ludźmi, zobaczyłam gdzie jest pomieszczenie socjalne, gdzie toaleta oraz gdzie mam odbierać listy, na które mam odpowiadać.
-Z tych garści codziennie wybieraj po 20 i ani jednego więcej. Gdy przyjdziesz ponumeruj sobie na kopertach te listy i odpowiadaj na nie kolejno, pisząc na laptopie. Potem przekażesz to mi i tyle. Na razie więcej Ci nie daję. Jak znajdziesz jakiś fajny temat, tak jak mówiłam, napisz a ja go przyjmę. A i raz w miesiącu mamy posiedzenie. Następne jest za tydzień. Ty też musisz na nim być.
-O której ono jest?
-O 17, tak jest zawsze.
-Okej.
-No to życzę powodzenia i witaj na pokładzie Kamilo.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się i powędrowałam do swojego biurka.
Zadzwoniłam do Anki i opowiedziałam jej jak tu jest. Powiedziałam, że nie wiem kiedy wrócę, bo nie wiem ile mi to zajmie, a nie chce brać pracy do domu.
-Jak będziesz kończyć, zadzwoń - powiedziała
-Okej. Pa - rozłączyłam się i napisałam krótką wiadomość Niallowi.
Gdy wybrałam 20 kopert, każdą z nich ponumerowałam, zaczęłam odpowiadać kolejno na poszczególne prośby o pomoc. Byłam już przy 11, gdy nagle ktoś położył wielki bukiet róż na moim biurku. Podniosłam wzrok. Był to mój kochany Niall.
-Co Ty tu robisz? - zapytałam.
-Miłe powitanie. Jak to co? Przyszedłem złożyć mojej dziewczynie życzenia z okazji urodzin. Oczywiście to nie koniec niespodzianek.
-Jesteś słodki. Kocham Cię, ale jeżeli chcesz żebym stąd wyszła to muszę się wziąć do pracy.
-Dobrze już idę, ale nie zapracuj się tutaj kochanie.
-Obiecuję, że wrócę w całości.
-No ja myślę. Pa - dał  mi buziaka, a ja powróciłam do swojej pracy. Odpowiadanie na takie listy nie było łatwą sprawą. Z biura wyszłam o 14. Wykręciłam numer do Anki.
-Właśnie wychodzę z biura. Zaraz będę w domu.
-Okej. Nas nie ma, ale zobaczymy się później. Pa - rozłączyła się.
Nie wiem co one wszystkie kombinowały i coraz bardziej mnie to zadręczało. Weszłam do domu, było ładnie posprzątane. Na stole leżało ładnie zapakowane pudełko, średniej wielkości. Na nim był list:
"To jest prezent od Nas wszystkich, pojedyncze dostaniesz później. Do póki nie zadzwonimy nie wychodź z domu." Otworzyłam prezent i zobaczyłam, że to ramka, a w środku moje zdjęcie z Niallem jak na nim śpię. Wiedziałam kiedy to było, ale nie sądziłam, że ktoś nam robił wtedy zdjęcia. To było na prawdę słodkie. Usiadłam na kanapie i zastanawiałam się co mnie jeszcze będzie dziś czekać ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz