środa, 29 lutego 2012

ROZDZIAŁ 39


Niall wrócił ze Straw i zrobił mi ciepłą herbatę z cytryną i miodem oraz kanapki.
-Nie mogę nic przełknąć. - powiedziałam. -Boli mnie strasznie. - posmutniałam
-Widzę, nie będę Cię zmuszał. - powiedział. -To ja może przyjdę innym razem, bo teraz nie możesz mówić, nie będę Ci przeszkadzał, odpoczniesz.
-Nie. Wolałabym mieć tę rozmowę za sobą. - powiedziałam szeptem, bo tak nie bolała mnie krtań.
-Jak chcesz. - spuścił głowę. -Dobra to zacznę. To co się między nami wydarzyło wtedy na urodzinach Anki, to dla mnie nie była jednorazowa przygoda.
-Dla mnie też nie ... - powiedziałam.
-Chciałbym żeby wszystko było takie jak kiedyś. Daj mi jeszcze jedną szansę. Wróć do domu, niech będzie tak jak dawniej. Kocham Cię i teraz to zrozumiałem. Jestem pewien. Z Tobą chcę mieć dzieci, chcę się z Tobą zestarzeć. - klęknął i zaczął wyciągać coś z kieszeni. -Kamila bądź ze mną do końca życia. - moim oczom ukazał się piękny, srebrny pierścionek z brylantem.
-Czy to są oświadczyny? - wybałuszyłam oczy.
-Tak. Zgodzisz się? - spytał z nadzieją.
-Ja jestem na to za młoda, ale Cię nie odrzucam. Po prostu poczekajmy z tym. Możemy do siebie wrócić, znaczy nie do końca, boże nie wiem jak to ująć.
Niall wstał i patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Możemy wrócić do siebie, ale ja zostaję tutaj. Zobaczymy czy będziemy umieli przetrwać, mimo że nie będziemy widywać się codziennie.
-Okej .. - posmutniał.
-A co do zaręczyn to nie zrażaj się. Nie powiedziałam 'nie'. Jest jeszcze za wcześnie.
-Rozumiem. Będę czekać na odpowiedni moment. Kocham Cię, Kamila.
-Ja Cię też. - uśmiechnęłam się mimo tego, że wszystko mnie bolało.
Blondyn zbliżył się do mnie i mnie objął w pasie. Nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać, lecz powiedziałam:
-Niall będziesz chory. - zaśmiałam się cicho.
-Nie ważne. - powiedział i namiętnie mnie pocałował. Pocałunek był nie ziemski. Zrobiło się już późno, więc powiedziałam:
-Chyba już na Ciebie czas.
-A nie mogę zostać na noc? - spytał.
-Nie. Zaczynamy od nowa. I będzie całkiem inaczej. - powiedziałam stanowczo.
-Proszę Cię chociaż dziś. - zamruczał.
-Nie! Jutro też jest dzień, Skarbie.
-Jak mnie wyrzucasz to już idę. - posmutniał.
-Niall jutro też jest dzień i możesz mnie odwiedzić. - powiedziałam słodko.
-A nie boisz się, że coś mi się stanie po drodze? Jest ciemno i niebezpiecznie.
Zawsze umiał trafić w mój czuły punkt.
-No okej, ale tylko ten jeden jedyny raz i rano wyjdziesz ze Straw, a potem pojedziesz do domu.
-Obiecuję. - i zaczął kierować się w stronę mojej sypialni.
-A gdzie Ty się wybierasz? - zapytałam.
-No spać.
-Ale śpisz na kanapie. Tutaj w salonie . - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Nie! Ja śpię z Tobą! - krzyknął.
-Och boże, no dobra. Raz na jakiś czas możemy .. - powiedziałam, bo brakowało mi co noc objęcia Niallera.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. - wyszczerzył zęby.
-Dobra idę się wykapać a Ty pościel łóżko. - powiedziałam.
-A może Ci pomóc? Bo wiesz chora jesteś, może nie dostaniesz tu i tam . - uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie martw się, dam sobie radę.
Po 30 minutach byłam już w mojej ulubionej piżamie, którą dostałam na święta od Anki z napisem "I LOVE NIALL HORAN". Mój chłopak wybuchnął śmiechem jak ją zobaczył.
-No i z czego się tak śmiejesz? - spytałam.
-Nie no, ja z niczego. Ładną masz tą piżamkę. Czemu ja jej nigdy nie widziałem?
-A nie dawno ją znalazłam. Zostawiłam Ci czyste ręczniki w łazience. Możesz iść się kapać.
-Okej, zaraz wrócę.
Mój chłopak się kąpał, a ja zadzwoniłam do Wiki.
-Jesteśmy znów z Niallem! - krzyknęłam.
-Boże, czyli co wracasz do domu?! Ale super.
-Nie. Ja tutaj zostaje. Będę z nim, ale wiesz to jest na razie na próbę. W ogóle on mi się oświadczył, ale powiedziałam, że jest za wcześnie.
-No co Ty gadasz?! Na serio!? Dobrze zrobiłaś. Jestem z Ciebie dumna. - powiedziała moja przyjaciółka.
-Wiem, ja z siebie też. Tylko proszę Cię nie mów nikomu o oświadczynach. Nie chcę, żeby było, że mówię wszystko na prawo i lewo.
-Okej, wiesz, że zawsze dochowam tajemnicy. Kuruj się, bo słyszę, że ledwo już mówisz nawet tym szeptem.
-Okej. Kocham Cię. Pa - powiedziałam i się rozłączyłam.
Gdy Niall wyszedł z łazienki, ja jeszcze sprzątałam w kuchni, bo mi się  nudziło.
-Co Ty robisz?! - wydarł się. -Idź do łóżka, a nie. Ja to zrobię jutro.
-No dobrze, dobrze.
Jak kazał, tak zrobiłam, po chwili on wgramolił się pod kołdrę i wtulił się w mnie. Boże jak mi tego brakowało!
-Kocham Cię. - szepnął mi do ucha.
-Ja Ciebie też. - powiedziałam i zatopiłam się w krainie snów.

poniedziałek, 27 lutego 2012

ROZDZIAŁ 38


-Odejdź ode mnie! - krzyknęłam do Nialla
-Przepraszam. - wyksztusił.
Patrzyliśmy na siebie jeszcze przez chwilę. I nagle coś się stało. Nie wiem co, ale poczułam, że muszę go pocałować. Tym razem to ja się do niego zbliżyłam i namiętnie go pocałowałam. Niall wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni ...
***
Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy i zanikiem pamięci. Gdy zobaczyłam, że koło mnie leży Niall, a ja jestem naga moja pamieć zaczęła wracać. Nie sądziłam, że jestem do tego zdolna. Zaczęłam się ubierać i po cichu wyszłam z pokoju. W kuchni siedział Louis.
-I jak tam było w nocy? - zaśmiał się.
-Bardzo zabawne. - odgryzłam się. -Masz coś na kaca?
-Masz, wypij to. - podał mi szklankę z jakąś brzydko pachnącą cieczą.
-Blee. Ohydne to jest. - powiedziałam z krzywą miną.
-Pij, a nie marudzisz. A w ogóle wrócicie do siebie? - spytał z nadzieją.
-Nie wiem. Daj mi spokój. - powiedziałam.
Do kuchni wszedł Mat.
-I jak tam impreza? - spytał
-Nic mi nawet nie mów. Zbieraj się i jedziemy. Będziesz prowadził. - powiedziałam.
-Okej.
-Dobra idę po Strawberry i możemy jechać.
-A nie pożegnasz się ze wszystkimi? - zapytał Lou
-Nie, bo wszyscy śpią, a ja mam jutro ważny sprawdzian, a po za tym źle się tu czuje .. - odparłam.
Mat nie wiedział o co chodzi, powiedziałam, że później mu powiem. Po 15 minutach byliśmy już w samochodzie.
-Przespałam się z Niallem. -wypaliłam.
-Co?! - krzyknął Mat.
-No pijana byłam, a po za tym ja go wciąż kocham ..
-Kama ja uważam, że powinniście do siebie wrócić. Na tej imprezie nie odrywał od Ciebie wzroku. Nawet ta Cher czy jak jej tam ze mną rozmawiała i było jej głupio, że tak między wami namieszała.
-Yhym. Mogła wcześniej pomyśleć. Ale nie wiem co dalej, pogubiłam się już.
-To przyjdzie z czasem. - powiedział Mathew.
Do końca drogi jechaliśmy w ciszy. Mat zaparkował pod moim blokiem a sam wrócił na nogach do siebie. Położyłam się na kanapie i oglądałam telewizję.Potem wyciągnęłam wszystkie moje notatki i zaczęłam rozkładać je na podłodze. Zawsze lepiej uczyło mi się w ogromnym bałaganie.  Późnym popołudniem ktoś zapukał do moich drzwi. Poszłam otworzyć. To była Cher.
-Możemy pogadać? - spytała
-Jeśli to ważne to wejdź. - nie mogłam uwierzyć, że jej się nie odgryzłam tylko posłusznie ją wpuściłam. - Sory za bałagan, ale uczę się właśnie.
-Spoko. Posłuchaj przejdę od razu do rzeczy. Ja Cię na prawdę przepraszam, że tak między Wami namieszałam. Niallowi trochę odbiło, ale my się tylko przyjaźnimy i nic więcej. Powinnaś dać mu szansę, szczególnie po tym, że dzisiejszą noc spędziliście razem ... - powiedziała.
-Cieszę się, że przyszłaś i to wyjaśniłaś, ale ja sama jeszcze się z tym nie uporałam. Nie wiem co mam robić. Musze na spokojnie usiąść i się nad tym zastanowić, ale chyba jeszcze nie teraz.
-Przecież się kochacie. Wróć do domu. - zaczęła nalegać.
-O nie. Do domu na pewno nie wrócę. Nie będę się wiecznie przenosiła. Na razie będę mieszkać do końca tego roku szkolnego tutaj. Co będzie dalej to się zobaczy.
-No okej, ale odezwij się do Nialla, albo przynajmniej jak on się z Tobą skontaktuje to go nie odrzucaj. - powiedziała.
-Zobaczę. Przepraszam, że jestem nie gościnna, ale mam dużo nauki, więc chyba już na Ciebie pora. - powiedziałam, bo już nie miałam ochoty z nią gadać.
-A tak, już sobie idę. Miłej nauki. Na razie. - powiedziała i chciała mnie pocałować  w policzek, ale się odsunęłam. Ja jej nie lubiłam!
Wróciłam do nauki. Po północy położyłam się spać. Rano wstałam nie przytomna. Nie chciało mi się wstawać. Jeszcze chyba się przeziębiłam, bo strasznie bolało mnie gardło i ledwo mówiłam. Miałam cały zatkany nos i w ogóle okropnie wyglądałam. Zostałabym w domu, ale muszę napisać ten cholerny sprawdzian. Gdy dotarłam do szkoły Mathew jako dobry przyjaciel powiedział:
-Strasznie wyglądasz!
-Miły jesteś, nie ma co. - odpowiedziałam cicho, bo moje gardło, a raczej krtań bolały mnie nie miłosiernie.
W czasie lunchu umówiłam się do lekarza. Wizytę miałam o 15. Gdy byłam już w gabinecie lekarza ten mnie zbadał, zobaczył moje gardło i powiedział:
-Ma Pani zapalenie krtani. Będzie Pani musiała do końca tygodnia leżeć w domu. Wypiszę leki i zwolnienie.
No jasne. Jeszcze tego mi brakowało. Wróciłam do mieszkania. Napisałam Matowi co mi jest. Przyjaciel powiedział, że tylko ja mam takie szczęście, aby zachorować na samym początku tygodnia. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu, to był Niall.
-Cześć, możemy się spotkać? - spytał.
-Cześć. - powiedziałam zachrypniętym głosem. -No nie bardzo, jestem chora. Ale chyba musimy pogadać. Smsem wyślę Ci adres i jak chcesz możesz wpaść. - powiedziałam.
-Okej. - powiedział i się rozłączył.
Wystukałam na moim iphonie adres i leżałam w łóżku. Po dwóch godzinach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyczołgałam się z łóżka i otworzyłam. Był cały obładowany siatkami.
-Po co Ci to? - spytałam szeptem, bo straciłam głos.
-Pewnie nie masz nic w lodówce, a jak jest się chorym to się trzeba dobrze odżywiać. - uśmiechnął się.
-Okej, wejdź. Ale mam do Ciebie jedną prośbę. Wyjdziesz ze Strawberry?
-Jasne, zaniosę tylko to do kuchni. - powiedział.
-Dobra weź klucze i idź, a ja się pójdę położyć, bo się źle czuję.
-Idź, my zaraz przyjdziemy. - odpowiedział i już go nie było. Ja w tym czasie położyłam się w łóżku i starałam się zasnąć.

niedziela, 26 lutego 2012

ROZDZIAŁ 37


13 dni później

Jutro urodziny Anki! Jadę do domu chłopaków z samego rana. Jak to dobrze, że to sobota. W szkole nie mogłam usiedzieć na miejscu. Skończyłam wcześniej lekcje. Mat odprowadził mnie do samochodu.
-Posłuchaj, a może pojechałbyś ze mną? - spytałam.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. - speszył się.
-Oj tam, będzie świetnie, poznasz moich przyjaciół. Nie daj się prosić. - powiedziałam i zrobiłam słodkie oczy.
-No dobra. - powiedział.
-Przyjdź do mnie jutro o 12. Pojedziemy moim samochodem. - odparłam.
-Okej. Do jutra. - wziął i ucałował mnie w policzek.
Jechałam do domu i musiałam zapakować jeszcze prezent dla Anki. Kupiłam jej bilety na jej ulubiony zespół "Paramore" oraz kolczyki. Wieczorem zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Hej. Posłuchaj bo mam takie pytanie do Ciebie.
-No jakie? - spytała Anka.
-Mogę przyjść z Matem na Twoje urodziny?
-Z tym co mi tak opowiadałaś o nim? - spytała zaciekawiona.
-No tak.
-O Boże! Ale super! No pewnie. Wreszcie go poznam.
-Ale nie ekscytuj się tak. To tylko przyjaciel, na prawdę. Czuję, że z nim nie może mieć związać coś więcej.
-Jesteś tego pewna?
-Na milion procent.
-No okej, to do jutra. A o której będziecie?
-Nie wiem jakoś przed 14.
-To czekam. Kocham Cię, pa . - powiedziała i się rozłączyła.
Później wzięłam się za pisanie, bo nie mogłam zasnąć. Położyłam się o 3 i zatopiłam się w moich snach.
***
Wstałam o 10 i zaczęłam się ogarniać. Nie ubierałam niczego na imprezę, makijażu też specjalnego nie robiłam, bo wiedziałam, że wszystkie we czwórkę będziemy sie szykować. Punktualnie o 12 przyszedł Mathew i wyruszyliśmy w drogę. Mała Strawberry jechała z wami. Całą drogę śpiewaliśmy. Gdy podjechaliśmy pod dom chłopaków strasznie się cieszyłam, że ich zobaczę. Gdy zamykałam samochód na dwór wybiegł Lou i zaczął krzyczeć:
-Boże to ona! Boże! Wróciła! - zaczął mnie ściskać.
-Lou no nie wróciłam, ale przyjechałam, możesz mnie pościć. - zaśmiałam się.
-Jeszcze chwila. - trzymał mnie w swoich objęciach, ale po kilku minutach puścił mnie. Mat zaczął się się śmiać.
-Louis to jest mój przyjaciel Mat. - zaakcentowałam słowo przyjaciel, żeby nie myślał, że to mój nowy chłopak.
-Miło mi. - wyciągnął rękę Lou.
-Mi również. - powiedział Mat.
Weszliśmy do środka. Wszyscy się na mnie rzucili (dosłownie!). Gdy się lekko uspokoili przedstawiłam im Mathew, który był tym trochę oszołomiony i lekko skrępowany, lecz moi przyjaciele mnie nie zawiedli, tylko ciepło go przyjęli. No może oprócz Nialla, ale tym się nie przejmowałam, bo Mat też za nim nie przepadał. Chłopcy zostali na dole, a my z dziewczynami poszłyśmy się szykować. Nie obyło się bez ploteczek.
O 20 zaczęli schodzić się ludzie. Była też nawet Cher.
-Co ona tu robi? - spytałam Anki.
-No z Niallem przyszła. Wiem, że jej nie lubisz, ale pozwoliłam Niallowi ją przyprowadzić.
Spojrzałam na nią chłodno, ale to była jej impreza.
-Nie gniewaj się na mnie.
-Nie no spoko. Czas zacząć się bawić. - uśmiechnęłam się.
Było dużo alkoholu, który wlewałam w siebie litrami. Mat podrywał jakąś laskę, bo mu kazałam, bo widać było, że wpadł jej w oko a ona mu. Gadało im się świetnie. Ja zostałam sama. Przy wolnym kawałku widziałam jak Niall przytula się z tą Cher. Serce pękało mi z rozpaczy. Poszłam do kuchni, aby zrobić sobie mocniejszego drinka. Wszystko mi się mieszało, bo byłam już bardzo pijana i ledwo trzymałam się na nogach. Nagle do kuchni wszedł Niall.
-Może Ci pomogę? - spytał.
-Nie trzeba. - wybełkotałam. -Idź zabawiaj swoją laskę, ja tutaj sama sobie poradzę.
-Nie jesteśmy z Cher. To było chwilowe zauroczenie. - powiedział.
-Mam to gdzieś. Odwal się ode mnie. - wypaliłam.-Myślisz, że co? Że rzucę Ci się teraz w ramiona? Śmieszny jesteś. - drwiłam. - Nienawidzę Cię, rozumiesz? Jesteś świnią, nic nie wartą świnią! Cholernym, pieprzonym egoistą. - krzyknęłam.
-Masz rację. Ale uspokój się, jesteś pijana. - powiedział.
-To się ciesz, bo na trzeźwo bym z Tobą nie gadała. Powiedziałam Ci prawdę!
Nagle się zachwiałam, ale Nialler mnie szybko złapał. Nasze spojrzenia się spotkały, a usta powoli zaczęły do siebie zbliżać ...
------------------------------------------
jednak udało mi się dodac.

kissonme 

piątek, 24 lutego 2012

-.- !!

Kochani bardzo Was przepraszam, ale do przyszłego tygodnia nie będę dodawać opowiadań, bo nie mam laptopa a wszystko mam na nim. Na prawdę mi przykro.

Przepraszam jeszcze raz, mam nadzieję, że mi wybaczycie.

xx

kissonme

czwartek, 23 lutego 2012

ROZDZIAŁ 36



7 dni później

W szkole wszystko załatwiłam. Szybko również znalazłam mieszkanie. Dziś się wprowadzam. Dotychczas mieszkałam razem z przyjaciółmi, ale codzienny widok Nialla mnie bolał. Z Mery się dogadałam i miałam jej pisać wszystkie teksty na meila. Właśnie zanosiłam ostatnie rzeczy do walizki, gdy od tyłu złapał mnie Lou.
-Nie chcę żebyś się wyprowadzała. Nie rób nam tego.
-Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Ale nie martw się, nie jadę na koniec Anglii. Będziemy się przecież widywać. Za dwa tygodnie urodziny Anki, więc na pewno mnie zobaczysz.
-A kto mi będzie robił takie pyszne kanapki, obiady, kolacje? - spytał smutny.
-Obiecuję Ci, że kiedyś wrócę. Nie smuć się. - przytuliłam go i dałam buziaka. -A i proszę nie podawaj mojego nowego adresu Niallowi. Nie chce mieć z nim nic wspólnego.
-Okej. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze do siebie wrócicie.
-Yhym.. Ja też .. - powiedziałam smutno i zamknęłam bagażnik. - Dobra to ja jadę. Pójdę się jeszcze ze wszystkimi pożegnać. - lekko się uśmiechnęłam.
Weszłam do salonu, w którym wszyscy siedzieli.
-No to ja już jadę. Przyszłam się tylko pożegnać.
-Już? - spytał Harry.
-Tak już.
-Nie jedź. Będziemy tęsknic. - powiedziała Anka.
-Nie jadę daleko. Będziemy się widywać. - starałam się ich pocieszyć, ale samej było mi przykro, że się z nimi rozstaję. -Zamiast tyle gadać, to byście mnie przytulili i życzyli powodzenia. - zażartowałam.
-Dobra, ale obiecaj, że od przyszłego roku szkolnego wrócisz! - zażądał Hazza.
-Zobaczymy, nie planuję tak daleko swojej przyszłości. - zaśmiałam się.
Loczek zrobił niezadowoloną minę, ale podszedł i mnie uściskał. Do ucha mi szepnął, że Niall mnie kocha. Nie skomentowałam tego. Gdy wszyscy mnie wyściskali i wycałowali ruszyłam w drogę. W radiu leciała piosenka "One Thing". Zaczęłam jak najgłośniej śpiewać, choć nie wiem czy mój głos nie przypomina przypadkiem wycia. Wreszcie dojechałam do mojego mieszkania. Było przestronne i w sam raz dla mnie. Wszystko było tam porobione, musiałam tylko poukładać tam swoje rzeczy. Przed 22 wszystko stało na swoim miejscu. Ja poszłam się wykapać i położyłam się spać. Gdy rano wstałam byłam przerażona, bo to dziś musiałam iść do szkoły, w której nikogo nie znałam. Było to dla mnie przerażające, bo było dużo plotek w internecie na temat naszego rozstania. Ale nie ważne. Mała Straw była ze mną, przynajmniej z nią nie musiałam się rozstawać. Wyszykowałam się i poszłam do szkoły. W sekretariacie odebrałam swój plan lekcji i poszłam na zajęcia z angielskiego. Usiadłam koło jakiegoś chłopaka. Był przystojny i nawet świetnie nam się rozmawiało podczas lekcji. Mieliśmy razem wybrać się na lunch.
***
Z Mathew świetnie mi się gadało. Wymieniliśmy  się numerami telefonów. Był tak samo stuknięty jak ja, lubił zwierzęta. W pewnym momencie zapytał mnie o Nialla.
-Myślałam, że chociaż Ty nie będziesz o to pytać. - powiedziałam smutna.
-Wybacz, jeżeli nie chcesz o tym mówić to okej. Po prostu jestem ciekaw jak każdy.
-Podoba mi się to, że jesteś szczery. Jak będę gotowa to Ci powiem.
-Dobrze. - chłopak się uśmiechnął.
Po wszystkich lekcjach wróciłam do domu. Pod wieczór zadzwonił mój telefon. To Mat.
-Słuchaj masz ochotę na lody z bitą śmietaną i truskawkami?
-Mam. - powiedziałam ze śmiechem.
-To podaj mi adres,a będziesz to miała. - zaśmiał się cwaniaczkowato.
Podałam mu adres i czekałam aż przyjdzie. Był po 15 minutach.
-To jak masz ochotę na dołowanie się? - spytał ze smutkiem.
-A Ty masz powód do smutania? - spytałam z troską.
-Moje życie nie jest tak kolorowe jak się wydaje. - spuścił wzrok.
-Jeżeli chcesz, możesz mi o tym powiedzieć.
-A chce Ci się tego słuchać?
-Pewnie.
-A więc tak .. Byłem ze swoją dziewczyną ponad rok. Kilka dni temu zerwała, bo powiedziała, że już mnie nie kocha, że jestem nieudacznikiem.
-Ale dlaczego? - spytałam zdumiona.
-Bo jestem typem samotnika. Nie chce mieć milion przyjaciół, którzy obrobią mi dupę na prawo i lewo. Wystarczy mi tylko kilkoro. W niej 'zakochał' się najpopularniejszy chłopak w szkole - casanova. Ona świata po za nim nie widzi, bo wiesz, on ma znajomości. - powiedział z pogardą i wziął wielki kawałek lodów do ust.
-Widocznie nie była Ciebie warta skoro leciała na popularność. - powiedziałam. -Nie masz się czym przejmować. Kretynka z niej i tyle.
-Dobra dość o mnie, powiedz co Ciebie dręczy.
-Hm.. Kilka dni temu Niall powiedział, że się zagubił, że nie wie czy kocha mnie czy tą Cher. Dla mnie to był koniec. Kolejny chłopak mnie tak zrobił .. Mówił, że to tylko przyjaciółka, ale jednak było inaczej .. Bolało mnie to, bo byliśmy ze sobą 8 miesięcy.
-Idiota! - krzyknął Mathew. -Ale w sumie może jeszcze między Wami coś będzie, bo on nie zdradził Cię, ani nie powiedział, że na 100 % ją kocha.
-No tak, ale wątpię w to .. Chociaż czuję, że byłabym w stanie mu wybaczyć. - posmutniałam.
-Będzie dobrze. Wiesz co?
-No co?
-Czuję, że znalazłem nową przyjaciółkę. - powiedział Mat i objął mnie ramieniem.
-Ja też znalazłam przyjaciela. - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść truskawki i patrzyłam na Strawberry, która właśnie słodko spała.

środa, 22 lutego 2012

ROZDZIAŁ 35


3 miesiące później

Powoli wszystko wraca do normy. Mój brat był u mnie na tygodniowym pobycie, świetnie się razem bawiliśmy, strasznie konkurował z Niallem, bo był cholernie o mnie zazdrosny. Ale jakoś przeżyliśmy. Z Niallerem od miesiąca jest coś nie tak. Chodzi cały czas nerwowy, mniej ze sobą sypiamy .. jest źle. Postanowiłam dziś z nim o tym pogadać, ponieważ już mnie to męczy. Umówiliśmy się o 20 w 'naszej' kawiarni. Wstawiłam się w umówionym miejscu, Niall już siedział przy 'naszym' stoliku.
-Cześć Skarbie. - podeszłam i go pocałowałam. Odwzajemnił, ale to było chłodne. Wtedy coś we mnie pękło. -Niall o co chodzi? Wytłumacz mi.
-Kamila nie potrafię Cię dłużej okłamywać. Zagubiłem się. Nie wiem czy kocham Ciebie czy Cher.
-Żartujesz sobie? - wybuchłam histerycznym śmiechem.
-Nie, mówię Ci prawdę. Nie potrafię kłamać. - mówił skruszony.
-Od kiedy to trwa? - spytałam ostro.
-Nie wiem. Chyba od jakiś 2 miesięcy.
-Aha. - wzięłam torebkę i zmierzałam ku wyjściu.
-Kama, poczekaj! - krzyknął.
-Daj mi spokój. Mam Cię dość. Nienawidzę Cię! - biegłam przed siebie. Wsiadłam do swojego samochodu i pojechałam do domu. Nie uroniłam ani jednej łzy, chociaż w środku cała wyłam, ze złości i z tego, że kolejny mój chłopak zakochał się w kimś innym .. To cholernie bolało ..  Wbiegłam do domu, nie odzywając się słowem, zaczęłam wyciągać walizki.
-Co Ty robisz? - weszły dziewczyny do pokoju.
-Pakuję się. Mówiłyście, że ta Cher to jego koleżanka, że nic z tego nie będzie, a dowiaduje się dziś, że on coś do niej czuje i że nie wie czy ją kocha czy mnie. - w tym momencie zaczęłam płakać.
-Na prawdę Ci tak powiedział? - spytały.
-Tak.
-I co Ty zamierzasz zrobić? - spytała Majka.
-Wyjeżdżam. Zadzwonię zaraz na lotnisko i zamówię pierwszy wolny bilet do Hiszpanii.
-Chcesz żeby to tak wyszło?
-Tak i proszę Was nie mówicie nikomu gdzie jestem. Wiecie tylko Wy i nikomu ani słowa. Nawet chłopakom, a szczególnie Niallowi.
-Jeżeli taka jest Twoja decyzja to my to szanujemy. - powiedziały.
-Kiedy przyjedziesz?
-Nie wiem czy w ogóle tu wrócę ..
Dziewczyny na moją prośbę zostawiły mnie samą, a ja się pakowałam. Słyszałam, że Lou i Harry pytali co się stało, a one im pokrótce wyjaśniły, ale nie powiedziały gdzie jadę, chociaż o to pytali. Gdy byłam już spakowana zaczęłam znosić walizki do samochodu. Było mi szkoda małej Strawberry, której nie mogłam na razie zabrać ze sobą.
-Dziewczyny zaopiekujecie się nią? - spytałam z nadzieją.
-Pewnie. - powiedziały jednocześnie.
Pożegnałam się ze wszystkimi. Gdy już byłam w swoim samochodzie widziałam biegnącego Nialla, ale czym prędzej ruszyłam. Samolot miałam za dwie godziny, bo ktoś zrezygnował z lotu. Było mi to na rękę. Z lotniska zadzwoniłam do taty i wyjaśniłam mu dlaczego do niego lecę. Zgodził się od razu. Po kilku godzinach wylądowałam w Hiszpanii. Na lotnisku czekał mój Tata. Widział, że strasznie płakałam.
-Nie daruję mu. - powiedział ze złością.
-Przestań. To nic nie da. Chcę zapomnieć. - powiedziałam.
W domu mojego Taty poszłam wziąć prysznic, włączyłam komórkę, miałam prawie 50 połączeń nie odebranych od Nialla. Miałam to gdzieś. Nie zamierzałam odebrać, ani oddzwaniać. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. Rano obudziłam się mając nadzieję, że to tylko zły sen .. Ale szybko uświadomiłam sobie, że to rzeczywistość. Poszłam do salonu. Mój Tato siedział z gazetą w ręce.
-A Ty nie w pracy? - zapytałam.
-Wziąłem sobie wolne. Posłuchaj. Poszukałem w internecie coś o tej szkole Twojej i oni mają siedzibę również w innym mieście w Anglii. Mogłabyś po prostu pójść do swojej szkoły i poprosić o przeniesienie. Ja bym Ci wynajął mieszkanie i  bym Ci pomagał.
-Na prawdę zrobisz to dla mnie? - spytałam z nadzieją.
-Tak na prawdę. Kocham Cię córeczko i nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić. - objął mnie czule. Nagle zadzwonił mój telefon - to była mama Nialla. Nie chciałam odbierać, ale nie wypadało odrzucić.
-Tak słucham? - spytałam smutnym głosem.
-Kamilko Dziecko, gdzie Ty jesteś? Szukamy Cię z Niallem od wczoraj. - powiedziała zestresowana Dot.
-Dorothy, nie ważne gdzie jestem. Nie wiem czy wiesz o tym co się stało między mną a Niallem ... - przerwała mi .
-Wiem.
-No tak właśnie. I nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć. Pa. - odłożyłam i wyłączyłam telefon. Nie miałam ochoty na pogawędki z jego mamą. Co on w ogóle sobie myślał? Że powiem jego mamie gdzie się znajduję? Pff. Śmieszny jest.
-To zamawiaj mi bilet. Jakoś tam sobie poradzę. Wynajmę jakiś motel i poszukam szybko mieszkania.
-Dobrze.
Samolot miałam wieczorem. Ogarnęłam się i o 19 siedziałam już wygodnie na swoim miejscu i czekałam aż dolecę do Londynu. Zadzwoniłam do Harrego i poprosiłam go, aby po mnie przyjechał, oczywiście prosząc o dyskrecję.
Idąc z moimi walizkami zauważyłam Harolda, ten szybko do mnie podbiegł i wyrwał mi je mówiąc:
-Nie będziesz tego dźwigać! Ale uściskaj mnie najpierw. Stęskniłem się.
Uściskałam go. Była 4 nad ranem, a on po mnie przyjechał. Mój samochód był na parkingu lotniskowym więc wracaliśmy osobno.
-Kamila powiedz mi co dalej? - spytał smutny.
-Nie przejmuj się mną. Ty masz swoje życie, a ja swoje. Dam sobie radę. - starałam się być silna.
-Kama widzę po Tobie, że Ty go kochasz. I wiem, że zachował się jak świnia. Myślisz, że kiedyś do siebie wrócicie?
-Normalnie powiedziałabym, że nie, ale zbyt bardzo go kocham .. Wybaczyłabym mu wszystko. - moje oczy się zaszkliły.
-Nie płacz. - przytulił mnie swoim ramieniem.
-Dobra lecę, bo rano idę do szkoły po papiery. - powiedziałam.
-Nigdzie nie pójdziesz. Jedziemy do domu. Nie wygłupiaj się nawet.
-Nie chcę być tam gdzie Niall. Pójdę do motelu.
-Okej zróbmy tak. Dziś pójdziesz do Nas, a jutro możesz zamieszkać w motelu, okej?
-No sama nie wiem ...  - wahałam się.
-Ale ja wiem. Masz jechać prosto do naszego domu.
-No okej ..
Po półgodzinie byliśmy na miejscu. Cicho weszliśmy do domu. Majka siedziała w kuchni, na mój widok aż zapiszczała.
-Boże tak się cieszę, że wróciłaś.
-To tylko na jedną noc.
-Dobra wy sobie pogadajcie, a ja idę do pokoju. - powiedział Hazza.
-I co zostajesz tu, prawda? - spytała Majka.
Opowiedziałam jej o tym co ustaliłam z Tatą. Jutro idę do Dyrektora naszej szkoły. Będę mieszkała w miasteczku oddalonym o 60 km od Londynu. To nie dużo, ale zawsze coś.
-Szkoda, że to się tak potoczyło .. - powiedziała smutno.
-Ja też żałuję. - przytuliłam się do niej i popłakałam.
-Chodź się położyć. - powiedziała Majka.
-Po co skoro zaraz idę do szkoły? Jest już po 5.
-Pójdziesz w południe, ja nie idę w ogóle. Chodź. - przytuliła mnie i poszłyśmy do pokoju, w którym kiedyś też urzędowałam, jak pokłóciłam się z Niallem. Majka położyła się ze mną i obie zasnęłyśmy. Cieszyłam się, że mam przy sobie taką przyjaciółkę jak ona.

wtorek, 21 lutego 2012

ROZDZIAŁ 34


W środku nocy obudził mnie szelest kluczy w zamku. Odwróciłam się, a w drzwiach stanął Niall.
-Co Ty tu robisz? - spytałam.
-Majka dała mi klucz, one wszystkie są tam w pokoju.
-Aha. - powiedziałam nawet nie patrząc na niego.
-Kama, nie bądź zazdrosna o Cher. To tylko moja koleżanka, no przyjaciółka. Ale nic nas więcej nie łączy.
-Yhym. Ty jesteś zazdrosny o każdego kolegę. - powiedziałam. -A po za tym byliście sami w pokoju i nie wiem do czego mogło tam dojść.
-Kamila - wybuchnął śmiechem. -Ja mam Ciebie. - podszedł do mojego łózka i zaczął wślizgiwać się pod kołdrę.
-Weź na nią spójrz, jaka ona jest ładna a spójrz na mnie.
-No Ty jesteś milion razy ładniejsza.
-Nie podlizuj się. Mam oczy i ona wprównaniu do mnie jest boginią.
-Kamila dla mnie Ty jesteś idealna. Cher to tylko przyjaciółka, z którą się dawno nie widziałem.  - zaczął mnie muskać po szyi.
-Odejdź ode mnie. Widziałam jak na nią patrzysz. - dalej byłam przy swoim. - O i jak by do niczego nie doszło, to byś wtedy drzwi otworzył, a nie ja jak idiotka stałam.
-Myślałem, że to chłopaki sobie jaja robią. Przepraszam.
-A weź dajże mi spokój.
Ten jakby mnie w ogóle nie słyszał tylko całował moją szyje i zaczął się dopierać do mojej piżamy.
-Niall mówię coś do Ciebie. - powiedziałam i lekko się zaśmiałam.
-Ale ja jestem zajęty, przykro mi. - przewrócił mnie na plecy i zaczął mnie całować. -Jak ja za Tobą tęskniłem. - powiedział. -Nie wypuszczę Cię teraz.
Uległam jego urokowi i oboje spędziliśmy piękną, upojną noc. Rano zadzwoniły dziewczyny czy mogą wejść. Powiedziałam, że muszę się ubrać i, że zaraz je wpuszczę.
-Niall wstawaj, dziewczyny zaraz tu przyjdą. - zaczęłam jeszcze szukać jakiś wygodnych ciuchów. - A Ty sam musisz się ubierać, bo zaraz jedziecie.
-Kama jeszcze chwile. Daj mi 5 minut.
-Nialler! - wydarłam się. - Wstawaj i nie marudź.
Mój skarb zwlókł się z łóżka i się powoli ubierał. Po chwili przyszły dziewczyny.
-Wieczorem porywam Cię na kolację, musimy nadrobić straty. - powiedział Niall na odchodnym.
Byłam wniebowzięta.
-Mówiłam Ci kretynko, że on świata po za Tobą nie widzi. - powiedziała Wiki.
-Oj dobra, nie czepiaj się. - zaśmiałam się.
Wszystkie się ogarnęłyśmy i posprzątałyśmy trochę w pokoju, bo mimo, że byłyśmy tam jakieś kilkanaście godzin to był mega syf. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła Anka i wpuściła menadżera naszych chłopaków do środka.
-Posłuchajcie. Oni się przy Was marnują. Po co żeście tu przyleciały? Przez was teraz są rozkojarzeni, a powinni nie myśleć o nikim innym tylko o swoich fankach. Zapłacę Wam każdą kwotę tylko dajcie im święty spokój. - powiedział
-Pan sobie chyba z Nas żartuje. Proszę stąd wyjść. - warknęłam. - Żebym ja tu Pana więcej nie widziała, bo nogi powyrywam. Wynocha! - wrzasnęłam.
Chyba nie spodziewał się takiej reakcji i potulnie wyszedł z pokoju. Zadzwoniłyśmy do chłopaków, żeby szybko przyszli do nas do pokoju, bo to ważne. Na szczęście byli jeszcze w hotelu. Przyszli do nas w mgnieniu oka.
-Co się stało? - spytał Lou.
-Wasz menadżer chciał nam zapłacić za to, abyśmy się od was odczepiły. - powiedziałam wkurzona.
-Ale jak to? - zrobili wielkie oczy.
-Tak to. Jeżeli my Wam przeszkadzamy w karierze to powiedziecie. - odezwała się Anka.
-Nie przeszkadzacie. To chore co zrobił. Zaraz z nim pogadamy. - powiedział Zayn i wyszli wszyscy.

kilka godzin później

Zaczęłam się szykować na randę z Niallem. Cieszyłam się z tego powodu, ale w środku siedziały we mnie słowa tego menadżera. Może powinnyśmy dać im spokój? Kochamy ich i chcemy dla nich jak najlepiej. Nie wiem co mam o tym myśleć. O 20 przyszedł po mnie mój chłopak. Boże jaki on jest przystojny!
-Łał. Ślicznie wyglądasz! - powiedział.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Ty również.
-Ale nie tak pięknie jak Ty. - zaśmiał się  a ja mu zawtórowałam.
Pojechaliśmy limuzyną do jakieś knajpki. Nikogo tam nie było, na środku stał stolik nakryty dla dwóch osób. Wszędzie były nasze zdjęcia i pełno świeczek. Usiedliśmy do stolika i powiedziałam:
-Nie spodziewałam się tego. Jesteś kochany. - powiedziałam.
-Zrobię wszystko dla osoby, którą kocham. - wziął moją dłoń i lekko ścisnął. -Kocham Cię bardzo.
-Ja Ciebie też.
Niall już wcześniej ustalił co będziemy jeść. Wybrał spaghetti. Kelner przyniósł tylko jeden, ale za to wielki talerz. Uwielbiałam tak jeść z Niallem. Było przy tym mnóstwo zabawy. Gdy mieliśmy ten sam makaron nasze usta spotkały się i zakończyły się pięknym pocałunkiem. Ahh, nasze wargi pasowały do siebie. Po kolacji poszliśmy na długi spacer. Usiedliśmy w jakimś parku na trawie i przypomniała mi się nasza pierwsza randka.
-Pamiętasz, jak kiedyś też tak siedzieliśmy? To było podczas naszego pierwszego spotkania, sam na sam. - powiedziałam.
-Jak  mógłbym zapomnieć? Oczywiście, że pamiętam. Pamiętam wszystko co jest związane z Tobą - wyszczerzył swoje zęby a ja się przybliżyłam i złożyłam  soczysty pocałunek na jego ustach.

poniedziałek, 20 lutego 2012

ROZDZIAŁ 33


Dziś sobota. Nie muszę nic robić. Błogie lenistwo. Nagle mała Straw zaczęła piszczeć.
-Chcesz wyjść na dwór kruszyno? Chodź, idziemy. - zwróciłam się do niej i ubrałam jakieś stare dresy i bluzę Nialla. Wyszłam z Nią i chodziłyśmy sobie same. Dziś jeszcze pojadę do rodziców mojego chłopaka. Bardzo lubiłam rozmawiać z Panią Horan, bo w jakimś stopniu zastępowała mi moją mamę. Troszczyła się o mnie, rozmawiała. Było to dla mnie bardzo ważne. Niall powiedział, że nigdy nie zachowywała się tak, wobec jego dziewczyny. Czyli ja muszę być wyjątkowa. Wróciłam z moim psem do domu i poszłam jeszcze spać. O 12 wstałam, zjadłam jakieś śniadanie i zaczęłam się szykować. Chciałam jeszcze wstąpić do sklepu z ubraniami dla zwierząt. Musiałam jakoś ubrać małą Strawberry. O 14 byłam gotowa i ruszyłam w drogę. W sklepie kupiłam mojej pupilce trochę ubrań. No dobra, więcej niż trochę, ale warto było. Ubrałam jej śliczne różowe wdzianko i ruszyłam w dalszą drogę. Po 16 byłam u rodziców Nialla. Gdy zobaczyli jaką kruszynkę ze sobą przyprowadziłam, zapytali skąd ją wzięłam. Odpowiedziałam:
-Niall mi kupił. To prezent na naszą rocznicę. - powiedziałam. -Ale w domu jest jeszcze wielki misiek od niego. - uśmiechnęłam się.
-Boże ten mój syn to chyba zgłupiał. Ciekawe komu zostawicie to maleństwo jak będziecie gdzieś lecieć. - zaśmiała się Pani Horan.
-Pewnie ją zabierzemy ze sobą, no chyba, że nie będziemy mogli jej wziąć to zostawimy u Pani, jeśli się Pani zgodzi. - zrobiłam słodkie oczy i zaśmiałam się.
-Tak myślałam. - uśmiechnęła się Pani Dorothy. -A ile wy jesteście już z Niallem?
-Wczoraj minęło równo 5 miesięcy. - wyszczerzyłam zęby.
-No to chyba najwyższy czas, abyś mówiła mi po imieniu. Głupio się czuję jak mówisz do mnie Pani Horan. Dorothy, a w skrócie Dot, jestem.
-Z całym szacunkiem, ale źle bym się czuła, mówiąc tak do Pani, wolę chyba, aby zostało tak jak jest. - powiedziałam zmieszana.
-Ale nie wygłupiaj się dziewczyno! - zaczęła się śmiać Pani Dorothy. -I tak nie długo pewnie zostaniesz moja synową, więc będziesz mówić do mnie Mamo.
-No to nie prędko. Nie zapominajmy, że mam dopiero 16 lat. Za młoda jestem na małżeństwo. - zaśmiałam się.
-Oj no nie ważne. Mówisz mi Dot i koniec kropka. Starszym się nie odmawia. - powiedziała i mnie przytuliła.
-No dobrze, jeśli Pani, to znaczy jeśli nalegasz. - uśmiechnęłam się.
-No to dobrze. Chodź dam Ci obiad. Kamila schudłaś. Ja nie wiem do czego ten mój Niall wróci. Za miesiąc to z Ciebie zostanie skóra i kości. Jadłaś coś od wyjazdu Niallera?
-Trochę tam podzióbałam. Bo ja to wolę pracować, bo tak to nie myślę o Niallu i łatwiej mi znieść rozłąkę. - powiedziałam smutno.
-Ja wiem, że Ci ciężko, ale jeść musisz. Jak tak dalej pójdzie to wprowadzę się do Was, do póki nie przyjedzie Niall i będę obiady gotować. - zagroziła Dorothy.
-Dobrze, będę więcej dbać o siebie, obiecuję. Już wiem, po kim ten mój Niall taki uparty.
Dot nałożyła mi obiadu i razem gadałyśmy w kuchni. Pan Horan poszedł majsterkować coś w warsztacie, więc mogłyśmy gadać typowo na kobiece tematy. Pod wieczór zaczęłam się zbierać. Strawberry była zmęczona, z resztą ja też.
-Ja się już zbieram. Jest późno, a muszę jeszcze popracować.
-Dobrze Dziecko, ale poczekaj, zapakuję Ci trochę jedzenia.
-Ale nie trzeba. - powiedziałam.
-Nie dyskutuj ze mną. - zagroziła, a ja się uśmiechnęłam.
Gdy zapakowałam do bagażnika moje zapasy, to aż się za głowę złapałam. Będę miała co jeść z dziewczynami przez cały miesiąc. Podczas mojej drogi kilka razy dzwonił mój telefon, ale podczas jazdy nie umiem rozmawiać. To mnie dekoncentruje. Gdy zaparkowałam pod dom i spojrzałam na mój telefon było aż 20 połączeń nie odebranych od Niallera. Oddzwoniłam do niego.
-Cześć skarbie, co tam? - spytałam.
-No hej, trochę smutno, bo bez Ciebie. Czemu nie odbierałaś?
-Bo prowadziłam, a wracałam od Twojej mamy.
-Oo, a co Ty u niej robiłaś?
-A zaprosiła mnie i mówię Ci, dała mi tyle jedzenia, że na miesiąc nam starczy. - zaśmiałam się.
-Cała moja mama. - powiedział Niall. -Dobra to ja Ci nie przeszkadzam. Kocham Cię i tęsknię, pa.
-Ja Cię też, pa. - powiedziałam i oboje odłożyliśmy słuchawki.
Gdy weszłam do domu, musiałam prosić dziewczyny o pomoc, bo sama nie wniosłabym tego wszystkiego, czym obdarowała mnie Dot. Opowiedziałam im o całym przebiegu spotkania, a te tylko powiedziały:
-Masz szczęście, taka teściowa to skarb. Wszystkim nam się trafiły wspaniałe teściowe.
-No co racja, to racja. - potwierdziłam.  -Jak my bez naszych chłopaków wytrzymamy? - spytałam.
-Nie wiem, ale teraz mamy jakoś dni wolne nie? Ten tydzień czy przyszły? - spytała Majka.
Zajrzałam do mojego wielkiego kalendarza i powiedziałam:
-Ten tydzień. O jak dobrze! - nareszcie będę mogła odpocząć.
-No to może zamówimy bilety i zrobimy im niespodzianki? - powiedziała Anka.
-No to nie głupi pomysł. - powiedziała Wiki. -To dawajcie zamawiamy. Lot jutro?
-No dobra, ale w takim razie będę musiała zawieźć Straw do mamy Nialla. - powiedziałam.
-No to jutro rano ją odwieziesz. Zamówimy te bilety na późne popołudnie. I tak to jest tylko dwie godziny lotu. - powiedziała Anka.
-Okej, ja tylko zadzwonię do Dot, czy się na pewno zgodzi. - powiedziałam i wykręciłam do niej numer.
-Słucham Kamilko? - powiedziała
-Dot, czy zajęłabyś się Straw? Bo chciałam zrobić Niallowi niespodziankę a nie zabiorę ją do samolotu... - powiedziałam. - Na prawdę głupio mi jest Ciebie o to prosić. Obiecuję, że to pierwszy i ostatni raz. - jęknęłam.
-Nie ma problemu. Chętnie się nią zajmę teraz i jeszcze kiedy indziej. Na ile lecisz?
-Na tydzień.
-Dobra to przywieź mi ją.
-Dobrze to jutro tak do południa ją podrzucę. - powiedziałam i się pożegnałam.
Z dziewczynami spakowałyśmy się i odliczałyśmy godziny do lotu. Gdy rano się obudziłam zaczęłam się szykować i zawiozłam małą Strawberry do Dot. Szybko się pożegnałyśmy, bo miałam lot o 17, więc musiałam wracać. O 15 wyjechałyśmy na lotnisko. Przez cały lot się wygłupiałyśmy. W Los Angeles pojechałyśmy do hotelu, w którym byli chłopacy i wynajęłyśmy jeden wspólny pokój, który znajdował się obok naszych drugich połówek. Zrobiłyśmy się na bóstwo i zapukałyśmy do ich pokoju. Nikt nie otwierał, chociaż wydawało nam się, że ktoś tam jest .. Zrezygnowane wróciłyśmy do swojego pokoju i rzuciłyśmy się na łóżka. Do Majki zadzwonił Harold. Ta wkurzona mu powiedziała:
-Miło, że pokoju nie otworzyliście. Nawet nie warto wam niespodzianki robić! - była wściekła i rzuciła słuchawką. Harry dzwonił do niej jeszcze kilka razy, ale Majka była silna. Potem rozdzwoniły się komórki Wiki i Anki. Dowiedziałyśmy się, że ich nie ma w pokoju, tylko Niall tam został.
-To cholera dlaczego nie otworzył? - zapytałam.
-Nie wiem, zadzwoń do niego i wypytaj. - powiedziała Anka.
Zrobiłam to o co mi doradziła. Wykręciłam numer do ukochanego. Odebrał za trzecim razem.
-Hej Skarbie. Przepraszam, ale jestem zajęty, zadzwonię później. - powiedział.
-Ale poczekaj. Jestem właśnie w pokoju obok, chciałam Ci zrobić niespodziankę, ale nie otworzyłeś drzwi. - mówiłam przez zaciśnięte zęby.
-Oo to byłaś Ty? - zapytał zszokowany. - A bo ja właśnie jem kolację z Cher ..
-O a kto to? - spytałam coraz bardziej wkurzona.
-A no koleżanka, jeszcze z X Factora. - powiedział.
-A to sobie nie przeszkadzaj.
-Nie, nie. Przyjdź do Nas.
-Yhym. - odłożyłam słuchawkę. Powiedziałam dziewczynom wszystko i kipiałam złością.
-Nie ręczę za siebie. - powiedziałam. - W ogóle to jak randka jest. Co za świnia! - wydarłam się.
-Spokojnie, oni jedzą tylko kolację, a Ty dołącz do nich. - powiedziała Anka.
-A czy to jest normalne, że jedzą w pokoju, a nie w jakieś restauracji?!
-Oj idź tam, a nie się denerwujesz. - powiedziały spokojnie.
Jak doradziły, tak zrobiłam. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi ta CHER. Boże, ona była milion razy ładniejsza niż ja.
-Hej. Miło mi Cię poznać, Ty jesteś Kamila, dziewczyna Nialla? - powiedziała - Bardzo dużo mi o Tobie opowiadał.
-A cześć. - starałam się trzymać dystans. -A gdzie on jest? - spytałam chłodno.
-W łazience. Wejdź. - widać, że czuła się tutaj jak u siebie. Gdy Niall wreszcie łaskawie wyszedł przywitał się ze mną czule, a ja starałam się być miła, ale mi to nie wychodziło. Atmosfera była sztuczna. Po pół godzinie, odechciało mi się być w ich towarzystwie i powiedziałam:
-Ja idę, źle się czuję po tym locie.
-Nie, czekaj. Ja pójdę, pewnie chcesz być z Niallem sam na sam. - powiedziała mile Cher, ale nie wierzyłam w jej czyste intencje.
-Nie. Ja sobie pójdę, pewnie z Niallem się wieki nie widzieliście, a ja dopiero jakieś 4 dni, więc wytrzymam. - powiedziałam i wyszłam. Powstrzymałam się, aby nie trzasnąć drzwiami. Udałam się do swojego pokoju i zobaczyłam kartki od dziewczyn, że każda poszła ze swoim chłopakiem na kolację. Mój był tylko drętwy i kretyn jeden wolał siedzieć z tą laską niż ze mną. Miałam tego po dziurki w nosie. Rozebrałam się i położyłam do swojego łóżka. Po jakieś godzinie usłyszałam pukanie do moich drzwi. Dziewczyny miały klucze, a ja nie chciałam z nikim gadać. Leżałam w łóżku i patrzyłam w jeden punkt na suficie.
-Kama otwórz. To ja. - powiedział Niall.
-Nie za wcześnie przyszedłeś?
-O co Ci chodzi?
-No jak to o co? Tak szybko skończyliście z Cher?
-Wpuść mnie. Chcę Ci wyjaśnić wszystko.
-Wybacz, ale chcę spać, dobranoc. - powiedziałam i przykryłam się kołdrą.
-Kamila, będę tu siedział do póki mnie nie wpuścisz.
-To siedź, miłej nocy. - po czym włożyłam słuchawki w uszy i pogrążyłam się w moich myślach..

niedziela, 19 lutego 2012

ROZDZIAŁ 32


19 dni później

Moje życie jest strasznie zagmatwane. Chłopcy pojechali w trasę koncertową i wrócą za jakiś miesiąc. Dziś mija 5 miesięcy odkąd jestem z Niallerem. Nie mogę uwierzyć, że tak diametralnie zmieniło się moje życie. Cieszę się, że mieszkam w Londynie, bo tutaj mnie coś czeka, a w Polsce .. szkoda gadać. Żeby nie tęsknic za Niallem przesiaduję całe dnie w biurze i wracam późnym wieczorem, gdy jestem na prawdę zmęczona. Dziś szczególnie czuje się samotna, bo mojej drugiej połowy nie ma obok mnie. Zawsze szliśmy na jakąś kolację, obdarowywaliśmy się prezentami, a dziś każde z nas jest osobno ...
Po szkole pojechałam prosto do biura. O 20 Mery kazała mi iść do domu, bo powiedziała, że się zapracuję na śmierć. Zgodnie z rozkazem szefowej poszłam. Jechałam ulicami Londynu, były trochę puste i takie bez życia. Czy ja się nadaję do takiego otoczenia? - powiedziałam sama do siebie. Weszłam do domu, moje przyjaciółki o dziwo były strasznie radosne.
-Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam.
-Idź do swojego pokoju. - powiedziały i roześmiały się.
-Co wyście zrobiły?! - zapytałam, bo wiedziałam, że na pewno coś tam nabroiły.
-My nic. Idź i zobacz, a nie stoisz i podejrzewasz nas o coś złego. - powiedziała Anka.
-Już się boję .. - jęknęłam i poszłam na górę. Z ciężkim sercem otworzyłam drzwi. Na naszym wielkim łóżku siedział ogromny, biały misiek, którym ostatnio zachwycałam się w Galerii, gdy byłam z Niallem wybierać prezent dla jego mamy. Obok niego leżał bukiet róż, czekoladki w kształcie serca oraz koperta. Otworzyłam i ze wzruszenia popłakałam się. List brzmiał następująco:
"Skarbie,
Dziś mija dokładnie 5 miesięcy odkąd jesteśmy razem.
Mimo że nie mogę być teraz z Tobą, to wiedz, że te miesiące były najpiękniejszymi chwilami mojego życia.
Codziennie, gdy się budzę, mam Twoją twarz przed oczami. 
Po nocach ciągle mi się śnisz.
Kocham Cię całym moim sercem! 
Nie wiem jak ja wytrzymam ten miesiąc bez Ciebie .. 
Mam nadzieję, że chociaż trochę ten Misiek zastąpi Ci mnie. 
Twój Niall"  
Usiadłam na łóżku i przytuliłam się do tego wielkiego miśka i płakałam. Tak bardzo tęskniłam za Niallem, a nie ma go dopiero 2 dni. Dziewczyny weszły do pokoju i mnie przytuliły. Po jakiś 10 minutach przestałam płakać i zadzwoniłam do mojego Skarba. Nie odbierał ... Próbowałam jeszcze kilka razy, ale bez skutku. Pewnie był zajęty, więc postanowiłam napisać mu sms.
"Ja Ciebie też kocham całym mym sercem. Jesteś dla mnie najważniejszy i to Ty mi pokazałeś co tak na prawdę znaczą słowa "Kocham Cię" . Ten Misiek ani trochę nie zastąpi mi Ciebie, ale będę dzielna i nie będę płakać. Co do tego, że jesteśmy ze sobą pięć miesięcy. Mam nadzieję, że tych miesięcy będzie o wiele lepiej, a chwile które spędziłam z Tobą dotychczas były najcudowniejsze. Na zawsze Twoja, Kama" 
Poszłam się wykąpać i chciałam jak najszybciej zasnąć. Spakowałam się do szkoły i położyłam się do łóżka. Było strasznie puste bez Nialla.. Prawie usypiałam, gdy zadzwonił mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam i powiedziała lekko zaspanym głosem:
-Słucham?
-Kamila obudziłem Cię? - spytał Nialler.
-Tak trochę, ale się nie gniewam. - powiedziałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Przepraszam, że nie odbierałem, ale miałem spotkanie z fanami.
-Jasne, nie gniewam się kochanie.
-Strasznie mi przykro, że nie mogę z Tobą teraz być, ale wiesz jak bardzo Cię kocham? - powiedziało słodko moje kochanie.
-Wiem, ja Ciebie też bardzo bardzo kocham. Jeszcze tylko ponad trzy tygodnie i się zobaczymy. - powiedziałam, ale tak na prawdę ten czas to była dla mnie wieczność!
-Ale to jest kupa czasu, nie wiem jak ja wytrzymam. Dobrze idź już spać, bo znowu nie będzie chciało Ci się wstawać. - powiedział czule.
-No okej, ale obiecaj mi, że Ty też pójdziesz teraz spać i będziesz śnił o mnie.
-Obiecuję. - zaśmiał się.
-Kocham Cię, dobranoc. - powiedziałam.
-Ja Ciebie też. Do jutra. - powiedział po czym oboje się rozłączyliśmy.
Nie wiem kiedy zasnęłam, ale obudziłam się o 5 rano, bo ktoś dobijał się do naszych drzwi. Pukał, dzwonił, aż wreszcie się zwlekłam i poszłam na dół. Otworzyłam drzwi, a tam stał facet i trzymał jakąś klatkę.
-O co chodzi? - zapytałam zaspana.
-Pani Kamila? - spytał facet, chyba kurier.
-Tak.
-Tutaj przesyłka od Pana Nialla. Proszę. - wręczył mi klatkę.
-Ale co to jest? - spytałam zdumiona.
-No mały York, a raczej ona. To miał być prezent. Proszę tu ma Pani jeszcze akcesoria dla małej.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom! Mój Niall kupił mi pieska! No byłam wniebowzięta. Boże ten mój chłopak to potrafi robić prezenty. Wzięłam moją nową pupilkę do domu i wyciągnęłam ją z tej paskudnej klatki. Była taka słodka. Zaczęłam wołać dziewczyny na dół i w pierwszej chwili nie wiedziały co jest grane, ale jak im wyjaśniłam, to były tak samo zachwycone jak ja.
-I jak ją nazwiesz? - spytała Anka.
-A bo ja wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. - odpowiedziałam. -To musi być coś oryginalnego.
-No to powodzenia w wymyślaniu. - powiedziała Wiki.
-Zaraz coś wymyślę. - powiedziałam. - O! Mam! Będziesz się nazywała Strawberry. - zwróciłam się do szczeniaka.
-Świetnie! - krzyknęły dziewczęta.
Pobiegłam na górę i wykręciłam numer do Nialla. O dziwo już nie spał.
-Boże dziękuję! Kocham Cię! - wykrzyknęłam.
-Ale o co chodzi? - udawał zdziwionego.
-No jejku o mojego pieska. Jesteś kochany!
-Aaa. Cieszę, że Ci się podoba. I jak ją nazwałaś? - zapytał z ciekawością.
-Strawberry. - powiedziałam.
-Od razu zrobiłem się głodny. - zaśmiał się.
-Dobra idę się Nią zająć. Jejku Niall kocham Cię.
-Ja Ciebie też, pa. - powiedział, a ja pobiegłam zająć się moją kochaną Strawberry.
Miała różową obrożę i w tym samym kolorze smycz. Była piękna! Wiedziała, że jest moja i krok w krok za mną chodziła, a jak podchodziłam do niej to merdała ogonkiem. Dałam jej jeść i pic i zrobiłam posłanie w naszej sypialni. Z ciężkim sercem szłam do szkoły. Po szkole od razu pojechałam do niej, nawet do biura nie zajrzałam. Mała Strawberry nic nie nabroiła, gdy tylko weszłam podbiegła i zaczęła skakać.
-Cześć moja kruszynko. Stęskniłaś się? - powiedziałam czule.
-No Niall chyba będzie miał konkurencję. - powiedziała Anka i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Wyszłam z moim psem na spacer, potem wróciłam  z Nią do domu. Wieczorem zadzwoniła mama Nialla, Dorothy.
-Cześć, Kamilko. Miałabyś ochotę wpaść do Nas? - zapytała entuzjastycznie.
-Pewnie, a kiedy? - spytałam.
-Jutro Ci pasuje?
-Oczywiście.
-No to do zobaczenia. - powiedziała i się rozłączyła.
-No to jutro jedziemy odwiedzić rodziców Twojego Pana. - zwróciłam się do Strawberry.
O 23 położyłam się spać. Do łózka wgramoliła się moja suczka i spałam razem z nią i wielkim miśkiem. Nawet nie wiem kiedy pogrążyłam się w krainie moich snów.

Kolejne moje refleksje :D

A więc.
Myślę już teraz poważnie nad zakończeniem tego bloga, ponieważ wydaje mi się nudny, ale nie umiem podjąć decyzji. Pomóżcie!

sobota, 18 lutego 2012

ROZDZIAŁ 31


Kto to? - spytał Niall
Nie mogłam wyksztusic z siebie słowa. Po co on dzwonił?! Chciał mi po raz kolejny schrzanić życie?
-Nikt ważny. - ucięłam i zaczęłam jeśc spaghetti przyniesione przez kelnera.
-Na pewno? Dziwnie wyglądałaś jak spojrzałaś na ekran.
-Tak na pewno. - zapewniłam go, choć nie chciałam go okłamywać. Czułam się okropnie z tym kłamstwem.
Po skończonej kolacji ruszyliśmy na długi spacer. Było cudownie. Strasznie kochałam Niallera. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Do domu wróciliśmy około 23. Szybko poszłam się kapać i poszłam spać. Rano obudziły mnie hałasy z kuchni. Nialla nie było obok mnie co trochę mnie zdziwiło. Zeszłam na dół, a tam moje kochanie robiło dla mnie śniadanie.
-Jesteś kochany. - powiedziałam i dałam mu buziaka.
-Cześć moje zakochańce. - powiedział Hazza i dał mi całusa w policzek. -Co tam pysznego robisz Niall?
-Dla Ciebie nic. To dla Kamili. - powiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
-No weź, ja też jestem głodny. - powiedział urażony Harry.
-To rusz tyłek i zrób sobie i Majce śniadanie. Zaraz ich trzeba budzić, bo się spóźnimy.
Po zjedzeniu pysznego śniadania, którym podzieliłam się z Loczkiem, bo nie mogłam tego zmieścić, zaczęłam się szykować. Gdy jechałyśmy do szkoły, dopisywały nam humorki. Gdy już wysiadałam z auta, zadzwoniła moja komórka. To był znowu on.. Korciło mnie żeby odebrać.
-Ja zaraz do Was dołączę tylko odbiorę. - powiedziałam do dziewczyn, które szły w stronę budynku szkoły.
-Okej. - powiedziały i już ich nie było. Wzięłam kilka głębokich wdechów i odebrałam.
-Słucham? - zapytałam trochę spiętym głosem.
-Kamila, błagam nie odkładaj słuchawki. Musimy się spotkać. Jestem w Londynie. Pozwól mi wyjaśnić to wszystko.
Nie umiałam odmówić.
-Okej kończę o 13, więc jakoś tak o 13.30 w Parku na St. Patricka Place pasuje ci?
-Dziękuję. - powiedział, a ja się rozłączyłam.
Lekcje minęły mi szybko. Powiedziałam dziewczynom prawdę, nie chciałam ich okłamywać. Skrytykowały mnie, ale trzymały za mnie kciuki. O 13.30 byłam w umówionym miejscu. Adrian już na mnie czekał.
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział.
-Daruj sobie. Czego chcesz? - nie owijałam w bawełnę.
-Chcę to wszystko  naprawić. Kamila ja Cię kocham. - wypalił.
-O no to ciekawe. Tyle, że ja już od 5 miesięcy mam kogoś i nie zamierzam tego marnować.
-Kogo? - spytał.
-A to już nie Twoja sprawa.
-Czekaj, czekaj. To Ty na prawdę jesteś z tym kolesiem z tego boysbandu? Ja myślałem, że to jakieś plotki.
-Tak, na prawdę. Coś jeszcze? Spieszę się.
-Kama może jednak dasz nam szansę? - powiedział.
-Nie ma żadnych nas. Jesteś Ty i jestem Ja. Oboje żyjemy w innych światach. Ja jestem z Niallem a Ty ze swoją dziunią.
-Nie jestem już z Patrycją. To ona uknuła wszystko. Przyznaję, że zawróciła mi w głowie, ale to nie tak .. - mówił.
-Ja już nie chcę wiedzieć jak to było na prawdę. Jestem szczęśliwa bez Ciebie.
-Kotku ... - powiedział.
-Nie mów tak do mnie. Nie dzwoń, ani nie pisz. Nie znamy się. - w tym momencie on do mnie podszedł i pocałował mnie.
-Co Ty robisz?! - odskoczyłam jak opażona.
-Nie mogłem się powstrzymać. - powiedział.
-Między nami wszystko skończone. Cześć. - odeszłam i pobiegłam w stronę parkingu, na którym zaparkowałam mój samochód. Po godzinie wróciłam do domu, Niall siedział w kuchni z kwaśną miną.
-Co się dzieje? - zapytałam go i chciałam pocałować, ale się odsunął.
-Co to jest? - zapytał chłodno i podsunął mi laptop z otworzoną stroną plotkarską, na której było zdjęcie moje i Adriana jak się całowaliśmy. Nie sądziłam, że tak szybko trafi do internetu! Nie sądziłam, że w ogóle ono tam trafi!
-To on mnie pocałował. Odsunęłam się od niego, ale chyba za późno, skoro jest to zdjęcie .. -powiedziałam skruszona.
-Yhm. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że się z  nim spotykasz?
-Nie chciałam żebyś się denerwował. Zakończyłam to. Kazałam mu nie dzwonić, bo mam Ciebie. Rozumiem jeśli mi nie uwierzysz.. - spuściłam głowę na dół.
-Wierzę Ci. - podszedł i mnie przytulił. -Ale następnym razem mów mi o takich rzeczach.
-Dobrze, ale mam nadzieję, że następnego razu nie będzie. - powiedziałam i pocałowałam mojego jedynego skarba, bo tylko on się teraz dla mnie liczył. Był całym moim tlenem, a bez tlenu nie da się żyć ..

piątek, 17 lutego 2012

ROZDZIAŁ 30


O 5.30 zeszłam na dół, bo nie chciało mi się już spać. W ogóle nie spałam, ale nie czułam zmęczenia. W kuchni siedział Niall, pewnie też nie mógł spać. Wyciągnęłam mleko z lodówki i nalałam sobie do miski. Zagrzałam w mikrofalówce. Ta minuta trwała wieczność. Gdy wyciągałam mleko oczywiście wylałam. Potem rozsypałam musli.
-Cholera. - zaklęłam pod nosem.
Niall do mnie podszedł i mnie objął od tyłu.
-Kamila ja nie chcę żeby to się tak skończyło.
-Przestań. Po prostu nie jesteśmy sobie pisani. - wyrwałam się z jego objęć i usiadłam do stołu zjeść moje śniadanie.
-Nie wiem co mam zrobić, abyś wreszcie zauważyła jak bardzo Cię kocham.
Nic nie odpowiedziałam. Traktowałam go jak powietrze. O 6 poszłam się szykować. Nie zajęło mi to długo. Potem poszłam do pokoju Nialla i zabrałam książki, które były mi były potrzebne do szkoły. Miałam jeszcze jakieś 45 minut wolnego czasu, więc postanowiłam poprzenosić swoje rzeczy  do pokoju, w którym będę teraz mieszkać. Niall nic nie powiedział. Na stoliku zostawiłam mu naszyjnik z jego imieniem. Nie potrzebowałam go już ...
-To jest Twoje. Możesz to wyrzucić, ale mi tego nie oddawaj. - powiedział.
-Okej. - wzięłam naszyjnik i zabrałam do pokoju.
Usiadłam na łóżku i czułam się okropnie. Jestem taką egoistką. Nie zasługuję na Nialla. Naszyjnik schowałam głęboko w moim kuferku. O 7.30 zaczęłam się zbierać do szkoły. Spakowałam laptopa, bo po drodze chciałam wpaść do biura.
-Dziewczyny! - krzyknęłam. -Jesteście już gotowe?
-Tak. Możemy jechać. - potwierdziły.
Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy.
-Zerwaliście z Niallem? - spytała Majka.
-Tak, ale nie gadajmy o tym, bo prowadzę. - powiedziałam, lecz tak na prawdę nie przeszkadzało mi to, że jadę samochodem.
-Zawsze gadasz, nawet jak prowadzisz. - powiedziała Wiki.
-Nie chcę o tym gadać. - powiedziałam. -Między nami koniec i tyle.
-Źle robisz. - powiedziała Anka.
-Może. - powiedziałam i do końca drogi się nie odzywałam.
W szkole godziny mi się ciągnęły. Podczas lanchu nic nie tknęłam. Nagle zadzwoniła moja komórka.
-Słucham? - spytałam.
-Cześć Kamila! Tu mama Nialla.
-O Dzień Dobry Pani.
-Słuchaj dziecko, może byś wpadła do nas na obiad co? - spytała
-Ale dziś?
-No tak. O 15 Ci pasuje?
-Bardzo dziękuję za zaproszenie, ale dziś nie mogę. Musze iść do biura.
-Nie daj się prosić. Chciałabym z Tobą porozmawiać. W końcu muszę poznać bliżej moją synową.
Zaniemówiłam. Ona o niczym nie wiedziała.
-Właściwie .. - zaczęłam, ale Pani Horan mi przerwała.
-To jesteśmy umówione. Do zobaczenia o 15. -nie czekając na moją odpowiedź rozłączyła się.
-Kto to był? - spytała Anka.
-Mama Nialla. - odpowiedziałam.
-Ooo, a co chciała?
-Zaprosiła mnie na obiad.
-Co? - wykrzyknęły wszystkie. -Przecież Wy nie jesteście już razem. - powiedziała Wiki.
-No właśnie. Ona o niczym nie wie. Boże w co ja się wpakowałam?-załamałam się.
-Oj będzie dobrze. A powiesz jej, że między Tobą a Niallem to koniec? - zapytała Majka
-No chyba będę musiała.
Po skończeniu posiłku, wróciłyśmy na lekcje. Nie mogłam się skopić na niczym .. Po lekcjach udałam się do rodziców Nialla. Spóźniłam się przez te cholerne korki. Byłam zła, że nie odmówiłam, bo było mi głupio, że to ja będę musiała tłumaczyć dlaczego nie jesteśmy już ze sobą. Gdy dojechałam na miejsce, zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Pani Horan.
-Witaj Kamilko! Wejdź do środka. - zaprosiła mnie gestem ręki.
-Ja tylko na chwilę. - powiedziałam.
-Jak na chwilę? Musisz zjeść obiad, a później pogaduchy. Chyba mi nie odmówisz? - powiedziała mama Nialla.
-Ja właściwie powinnam coś Pani powiedzieć, bo widzę, że Niall tego nie zrobił.
-Co takiego?
-Ja już nie jestem z Niallem. - wyrzuciłam jednym tchem.
-Ale jak to? - usiadła na krzesło.
-No zerwaliśmy. To moja wina, ale nie chcę o tym mówić.
-Eh .. Miałam nadzieję, że już nikt nie skrzywdzi Nialla. - jej twarz posmutniała.
-Bardzo Panią przepraszam ... - zachciało mi się płakać.
-Jesteście młodzi, może jeszcze coś z tego wyjdzie.
Wątpię, nie po moim zachowaniu. - ale ten komentarz zachowałam dla siebie.
Zjadłam pyszny obiad i zaczęłam się zbierać. Wróciłam do domu, na szczęście nie było korków więc przyjechałam szybko. Gdy weszłam w kuchni była kartka, że poszli do kina. Nagle usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. To Niall.
-Dlaczego powiedziałaś mojej mamie, że nie jesteśmy już razem?! - krzyknął.
-Nie krzycz na mnie! Nie chciałam jej okłamywać. - powiedziałam.
-A nie sądzisz, że to ja powinienem zrobić?
-No wybacz, ale Twoja mama zadzwoniła, zaprosiła mnie na obiad i nie umiałam z Nią rozmawiać tak, jakby się nic nie stało.
-Aha. Dobra nie ważne, sorry za to, że się tak uniosłem.
-Spoko- rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam laptopa i zaczęłam pisać. To mnie uspokajało. Po jakieś godzinie usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam.
Lecz nikt nie wszedł. Zaciekawiona poszłam otworzyć drzwi, nikogo nie było. Na podłodze były płatki róż. Zaczęłam iść po ich śladach. Musiałam się ubrać, bo kwiecista droga prowadziła aż na dwór. Dziś nawet nie było tak zimno. Szłam i szłam, aż doszłam do końca. Było tam mnóstwo świec. Było pięknie. Nagle ktoś podszedł od tyłu i mnie objął.
-Nie puszczę Cię. Przepraszam Cię za tamto. Miałaś rację żyjemy tak, jak z przyzwyczajenia. Ale ja Cię kocham i tyle. Obiecuję, że to się teraz zmieni. - powiedział Niall.
Obróciłam się do niego przodem i powiedziałam:
-Ja Cię też kocham, ale nie zasługuję na Ciebie. Jestem egoistką i masz rację, nie potrafię cieszyć się z tego co mam. Nie chcę Cię ranić, więc lepiej będzie jak każde z nas pójdzie swoją drogą.
-Ale moja droga jest taka sama jak Twoja. Nie marnujmy tych pięciu miesięcy. Kocham Cię, Kamila ... - jego oczy się zaszkliły.
Nie mogę być egoistką i przełamałam się. Pocałowałam go, bo bardzo go kochałam.
-Przepraszam. - wyszeptałam mu do ucha i zaczęłam cicho płakać.
-Nie masz za co. Kocham Cię. - powiedział i mocno mnie przytulił. -Dobra koniec łez. Chodź, zabiorę Cię na randkę, tak jak za starych czasów. - zaśmiał się.
Nie szliśmy długo. Weszliśmy do przytulnego lokalu i zamówiliśmy spaghetti. Nagle mój telefon zadzwonił. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze kiedyś zobaczę ten numer na wyświetlaczu.. Moja twarz momentalnie zbladła ...

czwartek, 16 lutego 2012

ROZDZIAŁ 29


8 dni później

Moje życie wróciło do normy - na szczęście. Między mną a Niallem jest w porządku. Nie kłócimy się, jest jak w bajce. Czasami myślę, że śnię i zaraz się obudzę. Jak zwykle w szkole było nudno. Pani od polskiego wzięła mnie do odpowiedzi, bo rozmawiałam i w ogóle nie byłam zainteresowana lekcją. Odpowiedziałam na wszystkie jej pytania, na co powiedziała, żebym wróciła do ławki. Powiedziałam, że należy mi się ocena za to co powiedziałam, bo gdybym nie odpowiedziała to szmata byłaby murowana. Pani popatrzyła na mnie i wiedziała, że ze mną nie wygra więc postawiła mi moją piątkę. Jestem osobą upartą jak osioł, która potrafi dążyć do swojego celu.
Mam więcej czasu wolnego, bo skończyłam kurs. Dziś jadę z Niallem kupić mój nowy samochód. Wybrałam sobie czerwonego Range Rover'a. Jest śliczny. Gdyby nie Tata dalej bym się tułała autobusem do szkoły. Gdy wychodziłam z budynku Nialler już na mnie czekał. Jak zwykle pocałował mnie na powitanie w usta. Dziewczyny ze szkoły patrzyły na mnie wrogo. Nie dziwię im się, mają do  tego prawo. Po dwóch godzinach było już po wszystkim. Mogłam wracać swoim nowym autem do domu. Musieliśmy jechać z Niallem osobno, on swoim samochodem, ja swoim. Gdy dojechaliśmy pod dom wszyscy na Nas czekali.
-Nie za duży ten samochód dla Ciebie? - zaśmiał się Zayn.
-No właśnie, z Ciebie taka drobinka - powiedział Lou i też się śmiał.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Ten samochód jest idealny - zaśmiałam się.
Zjedliśmy obiad i każdy poszedł się uczyć. Nie miałam tego dużo, więc szybko zabrałam się za pisanie do gazety. Skończyłam po 18. Zaczęło mi się nudzić i podeszłam do Nialla, który ślęczał przed laptopem.
-Skarbie jesteś bardzo zajęty? - objęłam go od tyłu.
-Nie. A masz na coś ochotę? - zaśmiał się.
-No moglibyśmy gdzieś iść tak jak za dawnych czasów. - powiedziałam.
-Oj nie przesadzaj. Jakich dawnych? - uśmiechnął się.
-Prawie pięć miesięcy to dawno. - powiedziałam. - To co idziemy gdzieś czy nie?
-No idziemy, idziemy. To na co czekasz? Ubieraj się. - powiedział.
-No, ale nie wyszykowałam się.
-Po co masz się szykować na kolację? - zapytał.
-No brakuje mi tego jak chodziliśmy razem na randki. I dziś to moglibyśmy na nią iść.
-Sama powiedziałaś, że jesteśmy ze sobą od dawna, więc po co randki?
-Widzę, że jesteśmy ze sobą tylko z przyzwyczajenia. - posmutniałam.
-Oj to nie tak. - chciał mnie przytulic, ale się odsunęłam.
-Jak nie tak?! Wszystko robimy jak jakieś roboty. W ogóle nie ma między nami uczucia. Jesteśmy ze sobą, bo nam tak wygodniej.
-Kamila jak to między nami nie ma uczucia? - wkurzył się. -Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, ale jak Ty sądzisz inaczej to może zakończmy to, bo po co masz się męczyć w tym, jak to ujęłaś, związku bez uczucia.
-Yhym, widać jak mnie kochasz. Nigdzie nie wychodzimy, Ty non stop ślęczysz przed komputerem. Nie masz dla mnie czasu. - powiedziałam.
-Wiesz, że moje fanki są dla mnie ważne.
-Ważniejsze ode mnie. - wtrąciłam.
-Nie są ważniejsze, ale uważaj sobie jak chcesz. - zaczął się ubierać.
-Gdzie Ty idziesz? - wkurzyłam się.
-Wychodzę, bo nie chcę się z Tobą kłócić.
-Właśnie to zrobiłeś. - powiedziałam z pogardą. -Rób co chcesz, mam to gdzieś, przecież najlepiej jest uciec. Jesteś taki jak .. - nie dokończyłam.
-Jak kto?
-Nie ważne.
-Powiedz. Jak Adrian? To miałaś na myśli? - widać, że był wściekły, nigdy bym nie pomyślała, że doprowadzę go do takiej złości.
-Tak, dokładnie to chciałam powiedzieć.
-Aha. Miło mi to słyszeć. - powiedział z ironią.
-Dobra, weź skończ, nie mam ochoty już z Tobą gadać.
-To co kończysz to? - spytał.
-Ty już to skończyłeś. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Niall nic nie odpowiedział tylko po prostu wyszedł i trzasnął drzwiami. Było mi przykro, że tak wyszło, ale ja do niego pierwsza ręki nie wyciągnę.
-O co poszło? - spytał Lou.
-Nie Twoja sprawa. - warknęłam, bo nie miałam ochoty z nikim o tym rozmawiać.
-Jejku, tylko spytałem, nie musisz się na wszystkich drzeć. - powiedział i chciał wyjść, ale powiedziałam:
-Zostań, przepraszam.
-No to mów, co się dzieje? -Louis podszedł i mnie przytulił.
Opowiedziałam mu o co pokłóciłam się z Niallem i o tym, że zakończyliśmy nasz związek.
-Jesteś tego pewna, że dobrze oceniłaś tą sytuację? Bo w sumie to oboje jesteście zabiegani i oboje nie macie czasu.
-Ale Boże, Louis! To chyba chłopak zaprasza dziewczynę na randkę, a nie odwrotnie.
-No tu masz rację. Ale to nie powód, aby zrywać.
-Po co być w związku bez uczucia? On mnie nie kocha, więc ...
-Powiedział Ci to, że Cię nie kocha?
-Nie .. - spuściłam głowę. -Ale po jego zachowaniu widać, że nie kocha mnie już.
-Jakim zachowaniu? Codziennie widzę, jak na Ciebie patrzy z czułością, jak Cię przytula. Tylko żeś się uczepiła tych randek.
-Może masz rację .. - powiedziałam.
-Nie może, tylko na pewno.
-Ale ja pierwsza ręki nie wyciągnę.
-Uparta jesteś jak osioł. - pstryknął mnie w nos.
-Nie przesadzaj. Dobra idę się wykapać i położyć, może dziś się wyśpię pierwszy raz do szkoły.
-Idź, idź. - powiedział Lou i dał mi buziaka w policzek.
Wykąpałam się i z sypialni wzięłam drugi zapas pościeli, ubrałam ją i poszłam spać do pokoju gościnnego. Była dopiero 20, więc wzięłam laptopa i gadałam z Tatą na skype. Około 21 się z nim pożegnałam i położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć, było mi przykro, że tak wyszło, ale ja ręki nie wyciągnę. Jego fanki będą mogły się o niego starać, bo jest już wolny. Nie wiem ile leżałam, patrząc w sufit, ale ktoś zapukał do moich drzwi. Udawałam, że śpię. Nagle ktoś wszedł. To był Niall.
-Wiem, że nie śpisz. Musimy pogadać.
-A mamy jeszcze o czym? - spytałam.
-Wiesz, chamska jesteś. Nie potrafisz docenić tego, co masz. - znowu usłyszałam tę jego złość w głosie.
-Odezwał się ten, który docenia wszystko. - wypaliłam.
-Pogadasz ze mną czy mam wyjść?
-Rób co chcesz.
-Aha, dobra. Czyli dziś definitywnie między nami koniec?
-Jeżeli tego chcesz, to tak. - powiedziałam.
-Nie, nie chcę, ale nie potrafię do Ciebie dotrzeć. Jak Ci przejdzie to przyjdź. Może jeszcze coś uratujemy. A przyznanie się do błędu nie boli. - powiedział i zamknął za sobą drzwi.
Jestem beznadziejna! On ma rację. Kretynka ze mnie. Ja nie zasługuję na nikogo. Cholerna egoistka - powiedziałam sama do siebie, po czym starałam się zasnąć.
-----------------------------------
Dziś dodaję dwa, ponieważ rozdział 28 jest na prawdę krótki.
Miłego czytania. ;)
kissonme

ROZDZIAŁ 28


7 dni później.

Mój Tata się wybudził! Jakie to było szczęście! Niall przez ten cały czas był ze mną. Dziś mój Tata dostał wypis ze szpitala. Mogliśmy wracac do domu. Gdy weszliśmy do mieszkania, mój Tata rozsiadł się w fotelu. Zrobiłam mu obiad i zaczeliśmy ogladac we trójkę telewizor.
-Tato ja zostanę z Tobą jeszcze ze dwa tygodnie, co? - powiedziałam.
-Mowy nie ma. Masz szkołę i to jest najważniejsze. A Ty w ogóle zdałaś to prawo jazdy? - spytał z przekąsem.
-Tak! - wyciągnęłam z torebki dokument.
-Jestem z Ciebie dumny, w najbliższym czasie wyślę Ci pieniądze i kupisz sobie tam jakiś samochód.
-Na prawdę? - krzyknęłam z radości.
-Tak!
-Boże, ale super. Dzięki Tato. - dałam mu buziaka w policzek.
-Córcia, ja nie chcę być nie miły, ale źle wyglądasz. Idź się połóż. - powiedział.
-Mało co sypiała. - odezwał się Nialler.
-Cała ona. - powiedział mój Tata. -Nie chcę Was wyganiać, ale macie szkołę i nie będziecie jej zawalać z mojego powodu. Jutro wracacie do domu. - powiedział stanowczo mój staruszek.
-Na pewno sobie poradzisz? - spytałam.
-Na pewno. Nie rób ze mnie łamagi. - uśmiechnął się.
-Dobra zamówię bilety. - zaśmiałam się.
-Idź się połóż, ja się wszystkim zajmę. - powiedział Niall. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
-No dobra już idę, idę . - powiedziałam.
Obudziłam się dopiero rano, następnego dnia. Moja walizka została spakowana, jeszcze Niall się pakował.
-Cześć słońce. - powiedziałam zaspana.
-Cześć myszko. O 15 mamy samolot.
-O to dobrze. Dziękuję, że mnie spakowałeś. -powiedziałam i puściłam mu buziaka.
-Wiesz, od czego ma się chłopaka? - uśmiechnął się łobuzersko.
Po 10 wstałam i zjadłam śniadanie. Nie byłam pewna czy powinnam zostawić Tatę samego. Ale cóż, musiałam wracać do Londynu. O 12 żegnałam się z Tatą i jechałam taksówką na lotnisko.

9 godzin później.

Nareszcie wróciliśmy do domu. Gdy nas wszyscy zobaczyli to rzucili się na Nas. Byli zaskoczeni i dąsali się, że ich nie uprzedziliśmy. Był już wieczór, a my byliśmy zmęczeni. Zadzwoniłam do mamy, że jestem w domu i poszłam spać. Rano obudziłam się obok Nialla, oboje byliśmy zmęczeni i postanowiliśmy zrobić sobie wagary. Cały dzień spędziliśmy w łóżku, no prawie, bo potem oboje nadrabialiśmy zaległości, które się nam nagromadziły. Jednak życie nie jest takie złe - pomyślałam i spojrzałam na mojego skarba, który właśnie przepisywał notatki.

środa, 15 lutego 2012

ROZDZIAŁ 27


Kolacja mijała na prawdę w świetnej atmosferze. Wszyscy śmialiśmy się do łez z żartów Lou. Moja Babcia powiedziała, że na Nią już czas i zaczęła się zbierać.
-Babciu zostań u nas na noc. - powiedziałam. - Tak dawno się nie widziałyśmy.
-Nie bój się koteńku, przyjdę jutro, albo mnie odwiedzicie. - powiedziała.
-Dobrze, ale odprowadzę Cię do domu.
-Nie trzeba. - zaśmiała się.
-Babciu nawet ze mną nie dyskutuj. Idę Cię odprowadzić i koniec kropka. - poszłam do przedpokoju i zakładałam moją kurtkę i buty.
-Uparta jesteś. - powiedziała.
-No ciekawe po kim, Babciu? - zaczęłam się śmiać. Niall podszedł do mnie i zapytał gdzie idę. Powiedziałam mu tę całą historię i ten zaczął się ubierać.
-Co Ty robisz? - zapytałam.
-Chyba nie sądzisz, że będziesz potem wracała sama. - powiedział.
-Niall proszę Cię.
-Nie ma żadne Niall proszę Cię tylko idziemy we trójkę. Twoja Babcia się chyba nie pogniewa? - uśmiechnął się.
Zapytałam Babci czy Nialler może iść z Nami, a ta powiedziała, że oczywiście i wyszliśmy we trójkę. Chłopcy bardzo polubili moją Babcię, bo była to na prawdę otwartą osobą. Mimo że nie zna angielskiego to jakoś z moją pomocą się dogadali. Wyszliśmy i było bardzo zimno, czyli tak jak zawsze jest w Polsce w listopadzie. Mój chłopak złapał mnie za rękę i szliśmy razem z moją Babcią.
-O której do Nas wpadniesz Babciu? - zapytałam.
-Nie wiem dziecko. Zależy jak się będę czuła. Jak nie dam rady to zadzwonię i wpadniecie do mnie. Zrobię Ci to Twoje ciasto Rafaello.
-Boże! Na prawdę!? Jezu to masz murowaną naszą wizytę jutro.
-Przyjdźcie wszyscy. Zrobię ze trzy blachy.
-Dobrze. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Babci.
Szybko doszliśmy do jej domu, bo nie mieszkała daleko.
-Zadzwońcie Dzieci, jak dojdziecie. - powiedziała Babcia.
-Nie zadzwonię, bo chcę jeszcze pokazać Niallowi jedno miejsce. - uśmiechnęłam się i puściłam jej oko. Babcia wiedziała o jakie miejsce chodzi.
-Dobra, ale nie za długo, pamiętaj. - przytuliła mnie do siebie i ucałowała mocno.
-Kocham Cię Babciu.
-Ja Ciebie też Koteńku. - pożegnałyśmy się i poszła do siebie.
Z Niallem szliśmy dalej za rękę, ale powiedziałam mu, że nie wracamy do domu.
-A gdzie chcesz iść?
-Zobaczysz. - puściłam oko i do końca naszej 'podróży' nic nie mówiłam.
Zaprowadziłam go nad rzekę, w moje ulubione miejsce, które znałam od dziecka. Babcia mnie tu przyprowadzała i nazwałyśmy go "naszym zakątkiem". Tu się jej zwierzałam, tu zawsze przychodziłam jak byłam smutna.
-Co my tu robimy? - zapytał Nialler.
-Chciałam Ci pokazać to miejsce. Jest dla mnie szczególne. Nikomu jeszcze go nie pokazywałam. Jesteś pierwszy. Nawet moje przyjaciółki nie wiedzą o tym jakie wielkie znaczenie ma dla mnie to miejsce. Tutaj zawsze mogę posiedzieć w ciszy, mogę się spokojnie wypłakać. Od dziecka je znam.
-Dziękuję. - powiedział i lekko musnął moje usta.
-Za co?
-Za to, że tak mi ufasz. Gdybyś tego nie robiła, nie zabrałabyś mnie tutaj. To dla mnie wiele znaczy. - powiedział.
-Kocham Cię, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie ... - powiedziałam.
-Ja Ciebie też, najbardziej i tylko Ty się liczysz. - powiedział i czule mnie pocałował.
-Chodź wracamy do domu, bo jest zimno i ciemno. - powiedziałam.
-Dobrze.
Przez całą drogę szliśmy objęci i się śmialiśmy. Lubiłam te nasze ataki śmiechu. Gdy wróciliśmy do domu było jakoś po 24. Wszyscy jeszcze siedzieli i popijali wino. Nawet dziewczyny.
-No nareszcie nasze gołąbki wróciły. - powiedział Lou, a ja wybuchłam śmiechem.
-Oj tam, oj tam. - powiedziałam i podeszłam do niego żeby dać mu buziaka w policzek.
-Niall Ty masz prawdziwe szczęście. - powiedział Louis.
-Wiem. - wyszczerzył zęby mój Nialler i zaczął się śmiać.
Jakoś przed 2 wszyscy się rozeszli. Poszliśmy z Niallem do mojego pokoju na piętrze. Był zwyczajny.
-Żadna rewelacja. - powiedziałam, gdy wszedł.
-Łał.
-Co?
-Masz tyle książek. To niesamowite.
-Nie wiem co w tym niesamowitego, ale dzięki. Chodź idziemy spać, bo jestem zmęczona.
-Już idę skarbie.
-Ale pomożesz rozebrać mi łóżko. - zaczęłam się śmiać.
-Dobra. - wziął i rzucił mnie poduszką.
-Chcesz walki na poduszki? To proszę - wycelowałam w niego poduszką.
Okładaliśmy się jak małe dzieci. Gdy znaleźliśmy się w pozie gdzie on leży na mnie, nasze usta jak zwykle zatopiły się w słodkim pocałunku.
-Nie! Musimy rozłożyć łózko! - zaczęłam się śmiać.
-No już, już. - Niall też się śmiał.
Gdy rozłożyliśmy łóżko, gadaliśmy do rana. Nie wiem jak zasnęliśmy, ale długo też nie spałam. O 7 rano zadzwonił telefon. Myślałam co to za geniusz o tej porze dzwoni, bo numer był zastrzeżony.
-Słucham? - powiedziałam zaspanym głosem.
-Dzień Dobry, czy tu Pani Kamila? - zapytał jakiś facet.
-Tak, a o co chodzi?
-Nazywam się Max Speed. Jestem szefem w firmie, w której pracuje Pani Ojciec.
-Tak, o co chodzi? - momentalnie się obudziłam.
-Otóż, Pański Ojciec powiedział mi, że gdyby coś się działo mam dzwonić do Pani.
-Boże co się stało ?! - zamarłam.
-Pana Pawła postrzelono, nie wiadomo kto to. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Leży w ciężkim stanie, nie wiadomo czy przeżyje dzisiejszy dzień. - momentalnie zbladłam. -Musiałem Panią poinformować. Mam dla Pani dwa bilety do Hiszpanii, żeby Pani przyleciała tutaj.
-Dobrze, na kiedy? - spytałam resztkami sił, a łzy zaczęły mi spływać po policzku.
-Samolot ma Pani dziś o 12 z Krakowa.
-Dobrze dziękuję. - rozłączyłam się i zaczęłam pakować walizki.
-Kamila co Ty robisz? - spytał zaspany Nialler
-Wylatuje do Hiszpanii. - powiedziałam
-Jak to? - spytał
Opowiedziałam mu o wszystkim.
-Z kim lecisz? - zapytał.
-Sama, a czemu pytasz?
-Masz dwa bilety. Więc czemu lecisz sama?
-A z kim mam lecieć?
-Ze mną. - odparł i zaczął się ubierać.
-Ale Ty nie możesz, masz koncert.
-Wiesz, że to jest ważniejsze niż koncert. Nie zostawię Cię teraz. - podszedł i mnie przytulił.
Oboje się spakowaliśmy i znieśliśmy walizki na dół. Obudziłam moją mamę i powiedziałam jej o wszystkim.
-Nie mów nic Tomasowi. - powiedziałam. -Nie teraz.
-Dobrze. - powiedziała.
Była już 9. Powoli się zbieraliśmy. Niall zadzwonił do chłopaków i im wyjaśnij wszystko. Oczywiście powiedzieli, że to jest oczywiste, że ze mną leci.
-Po drodze zadzwonię do Aliny i jej powiem o wszystkim. - powiedziałam Mamie.
-No masz rację. - przytuliła mnie do siebie.
Alina to była młodszą siostrą mojego Taty. Nie dawno urodziła córeczkę. Miałam z nią dobry kontakt, ale z moimi dziadkami nie. Nienawidziłam ich, za to jak potraktowali moją mamę. Ale to teraz nie ważne. Pakowaliśmy walizki do samochodu, gdy Tomas wybiegł i zapytał dlaczego jedziemy. Powiedziałam, że musimy jechać, bo to coś związane z rodzicami Nialla. A co mu miałam powiedzieć? Nie umiałam mu wyznać prawdy, choć na nią zasługiwał...
Po drodze zadzwoniła do Aliny i powiedziałam jej o wszystkim. Była wstrząśnięta, obiecałam jej, że będę z Nią w kontakcie.

6 godzin później.

Właśnie wylądowaliśmy. Na lotnisku czekał na nas szef mojego Taty.
-Najpierw zawieziemy Wasze rzeczy, a potem pojedziemy do szpitala.
-Dobrze. – odpowiedziałam.
Gdy po pół godzinie byliśmy w mieszkaniu mojego Taty zaczęłam płakać. Jeszcze nie dawno tu byłam i tak miło spędziliśmy czas. Przestałam się mazać i kazałam nas zawieść do szpitala. Gdy weszłam na salę, mój Tata żył, ale był podłączony do dziwnej aparatury. Oboje z Niallem się popłakaliśmy. Złapałam Tatę za rękę i powiedziałam:
-Jeśli mnie słyszysz to walcz, nie poddawaj się. Nie myśl o mnie, myśl o Tomasie, on Cię teraz potrzebuje.
Siedziałam tam całą noc. Cały czas tam byłam. Szpital to był mój drugi dom. Do mieszkania Taty szłam tylko po to, aby się przebrać. Wszystko straciło dla mnie najmniejszy sens ... 

wtorek, 14 lutego 2012

ROZDZIAŁ 26


Oczywiście przez Nialla musiałam wstać o 6 rano i się pakowałam. Nie zważałam na to, że on spał.
-Kochanie co Ty robisz? - spytał
-Pakuję jeszcze rzeczy, bo nie miałam kiedy tego zrobić. Ciekawe dlaczego? - powiedziałam
-Żałujesz? - spytał.
-Z Tobą nie żałuję niczego. - podeszłam i go pocałowałam. Ten wziął i wciągnął mnie do łóżka.
-Niall, głuptasie puść mnie! - powiedziałam.
-No zaraz. Muszę się Tobą nacieszyć. Długo ze sobą no nie sypialiśmy. - powiedział.
-Oj nacieszysz się jeszcze mną. A teraz na serio mnie puść, bo nie spakowałam się do końca.
-Ale jak dasz mi buzi. - powiedział łobuzersko.
Dałam mu tego buziaka, który jak zwykle był cudowny. Kochałam jego usta, jego piękne, niebieskie oczy, w ogóle jego całego. Kiedy łaskawie mnie puścił, podeszłam do naszej wielkiej szafy, którą dzieliliśmy na pół. Powrzucałam jakieś rzeczy, dużo miałam jeszcze w Polsce, więc nie miałam problemu z tym co zabrać, a czego nie. Niall jeszcze leżał. Jakoś po 7 położyłam się jeszcze koło niego i przytuliłam się.
-Kocham Cię, wiesz? - powiedziałam.
-Wiem, ale ja Ciebie mocniej.
-E nie. Głupi jesteś. Ja Ciebie mocniej i tyle. - zaśmiałam się.
-Nie. Mówię Ci, że ja Cię mocniej kocham. - powiedział ze śmiertelną powagą.
-Tak? To udowodnij. - zaśmiałam się.
Mój skarb pocałował mnie namiętnie i oboje straciliśmy rachubę czasu. Nagle ktoś zaczął walić nam w drzwi.
-Wyłaźcie. Już 9. - był to Harry.
-Boże, już?! - zerwałam się na równe nogi.
Poszłam do łazienki i umyłam się. Szybko się wyszykowałam, zrobiłam jako taki makijaż. Menadżer chłopaków był na dole, co mnie doprowadzało do szewskiej pasji, bo strasznie mnie irytował. Dziewczyny też denerwował, bo się czepiał, że chłopcy przez nas nie skupiają się na karierze. O 10 zaczął krzyczeć ten ich pożal się boże menadżer żebyśmy już schodzili. Zeszłam ze swoją walizką i zapakowaliśmy się do 3 taksówek. Ubrałam jakieś moje stare rurki, conversy, bluzę i kurtkę, bo było już chłodno. Gdy wysiedliśmy na lotnisku pokierowaliśmy się na odprawę, oczywiście nie obeszło się bez zdjęć. Nawet z nami niektórzy chcieli sobie robić. Gdy lecieliśmy już samolotem chłopacy zamówili mnóstwo jedzenia. Ich menadżer powiedział:
-Nie możecie tego zjeść.
-Dlaczego? - zapytali.
-To wam może zaszkodzić. - powiedział ze złością.
I wtedy nie wytrzymałam.
-Do cholery te chudzizny mogą jeść co chcą, to, że Ty nie możesz to nie znaczy, że oni nie będą jedli. I mówisz tak, bo sam obejdziesz się smakiem, bo jesteś przy tuszy! - wykrzyknęłam.
Wszyscy w samolocie się na mnie dziwnie patrzyli, a ich menadżer to zrobił oczy jak 5 złotych. Nic się nie odezwał, a ja usiadłam z powrotem na miejsce i włożyłam sobie słuchawki. Dziewczyny pokazały mi, że dobrze powiedziałam, a ja po prostu oparłam się i parzyłam na chmury jakie mijaliśmy.
-Nie spodziewałem się po Tobie tego. -powiedział Niall. -Nikt się nie spodziewał. -dodał.
-Czego niby? Zawsze mówię, to co myślę. A jemu powinnam to dawno powiedzieć.
-Ale nie denerwuj się już, proszę. - przytulił mnie Nialler.
W końcu wylądowaliśmy. Ich menadżer był obrażony, a ja to miałam za przeproszeniem w dupie. Na lotnisku czekały na nas nasze rodziny. Podbiegłyśmy i zaczęłyśmy się z nimi tulić. Chłopcy nie chcąc przeszkadzać, odeszli na bok. Menadżer Naszych Chłopców z Nami nie jechał, bo miał zamówiony hotel w Krakowie. Zamówił taksówkę, my powiedzieliśmy taksówkarzowi gdzie ma jechać i już go nie było. Na szczęście! Nasze rodziny były dumne z naszych chłopców. Wiadomo, takie ciacha.
-To co jedziemy do domu i zapraszam wszystkich na kolację. - powiedziała moja mama.
-No to dobry plan mamo. - wtuliłam się w nią, bo mimo wszystko strasznie się za nią stęskniłam.
-No to o 20 u Nas. - powiedziała moja kochana mama i poszliśmy na parking do samochodów. Anka pojechała z Zaynem, ja z Niallerem, Lou i Harry z Majką, a Liam z Wiktorią. Podróż do domu minęła nam spokojnie. Moja mama rozmawiała z Niallem, ona też umiała mówić po angielsku, bo był wymagany u niej w pracy. Gdy po godzinie dojechaliśmy do domu, moja Babcia z Tomasem rzucili się na mnie i tulili do siebie. Cieszyłam się, że jestem w domu. Moja Babcia poznała Nialla, była nim zachwycona. Mama zabrała się za robienie kolacji.
-Tylko wiesz rób takie porcje jak na 50 osób, bo mój Niall dużo je. - zaśmiałam się.
Usiadłam w salonie z Niallem, Tomasem i Babcią i tłumaczyłam rozmowę. Moja Babcia mówiła, że jesteśmy dla siebie stworzeni i powiedziała, że jest dumna, że będzie miała takiego fajnego wnuka. Pociągnęłam Nialla za rękę i poszliśmy pomagać mojej mamie w kuchni. Mój chłopak jak zwykle podjadał, ale to było normalne. Droczyliśmy się z Niallem i zakończyło się na pocałunku. W tym samym momencie wszedł Tomas i powiedział:
-Jesteście ohydni. Ja nie wiem jak tak można. - wybuchłam śmiechem, potem powtórzyłam to Niallowi, który mi zawtórował, ale moja mama powiedziała mojemu bratu.
-Oni się kochają, nie widzisz?
-Widzę, ale całować się nie muszą. - odpowiedział. -A po za tym ja mu nie pozwalam jej całować, bo to moja siostra!
-Tomas! Nie bądź o mnie zazdrosny. Ja Cię też kocham. - podeszłam i przytuliłam brata. - I jak chcesz to na ferie zabiorę Cię do Londynu. Będzie fajnie, zobaczysz.
-Na prawdę? - zaświeciły mu się oczy.
-Tak, na prawdę. - zaśmiałam się.
-Ale będę mógł z Tobą spać? - spytał.
-Jak Ci Niall pozwoli to będziesz mógł.
Mój brat spytał się mojego chłopaka o to, oczywiście ja to tłumaczyłam. On powiedział, że będzie się musiał zastanowić i zaczął się śmiać.
O 20 gdy wszyscy przyszli usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Gadaliśmy o wszystkim i się śmialiśmy. Siedziałam koło Nialla i Babci i tłumaczyłam jej o czym mówimy, tłumaczyłam również jej zdania. Wieczór był na prawdę udany. Czułam, że ten wyjazd będzie jednym z najlepszych.
----------------------------
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

kissonme

poniedziałek, 13 lutego 2012

ROZDZIAŁ 25


miesiąc później
Anka czuje się lepiej, o wiele! Ta kretynka, Jenna dostała wyrok 5 lat pozbawieniu wolności. Moim zdaniem to i tak mało, ale.. Ważne, że w ogóle siedzi. Puste dziewczę. Z Anią jest o wiele lepiej. Razem z Zaynem chodzą na terapię do psychologa. Myślę, że jeszcze kiedyś Ania będzie wspaniałą matką, a Zayn cudownym tatą.
Jutro czeka nas wylot do Polski. Moja mama się strasznie ucieszyła. Pewnie od tygodnia robi porządki - śmiałam się. Ona od zawsze lubiła czystość i jak ktoś przyjeżdżał w gości to cały dom sprzątała. Na samą myśl współczułam Tomasowi. Miał 9 lat, ale wiedziałam, że mama mu będzie kazać sprzątać. W sumie i dobrze, bo jak ja byłam w Polsce to on leżał do góry dupą, a teraz mi się skarży czasami jak z nim gadam, że mama mu wiecznie karze sprzątać i, że jest z tego powodu bardzo nieszczęśliwy. No, ale dziś czeka mnie jeszcze egzamin. Strasznie się denerwowałam. Nie wiem czemu, umiałam wszystko, ale przed jakimkolwiek testem zawsze się stresowałam. Ubrałam czarną spódnice "bombkę" , białą bluzkę i szpilki. Miałam dziś zdawać egzamin teoretyczny i praktyczny. Gdy weszłam na salę o mało nie zemdlałam. Po godzinie skończyłam pisać, oddałam pracę i chciałam już wyjść, ale egzaminator powiedział:
-Poczekaj, sprawdzę i będziesz mogła wyjść.
-Dobrze. - powróciłam na miejsce i cierpliwie czekałam na moje wyniki. Wszystko tutaj tak szybko się działo, na nic nie trzeba było długo czekać. Po chwili usłyszałam.
-Gratuluję, zdała Pani. Napisała Pani bezbłędnie. - powiedział z entuzjazmem.
-Jejku na prawdę? - powiedziałam.
-Tak. Może Pani iść teraz z tym do recepcji i tam pokierują Panią na egzamin praktyczny. - powiedział z uśmiechem.
-Boże dziękuję! - krzyknęłam z radością i już mnie nie było. W recepcji dałam starszej Pani mój test. Po chwili przyszedł mój egzaminator. Podobno mało kto u niego zdawał. Bałam się strasznie.
-Zamierza Pani prowadzić w tych butach? - spytał z ironią.
-Tak. - nie dałam się sprowokować.
-Okej, zatem zapraszam.
Wsiedliśmy do samochodu. Powiedziałam sobie, że nie dam temu bucowi wygrać. Pokażę mu na co mnie stać. Rzuciłam swoją torebkę na tylne siedzenie. Jechaliśmy w milczeniu. Co jakiś czas tylko mi mówił gdzie mam skręcić i co zrobić. Nagle zaczął dzwonić mi telefon.
-Nie odbierze Pani? - spytał.
-Prowadzę teraz, nie widzi Pan? - odpowiedziałam, bo strasznie działał mi na nerwy.
Po 20 minutach wróciliśmy. Wysiadłam z samochodu i miałam już iść, gdy ten buc powiedział.
-Zdała Pani. Jest Pani moją najlepszą uczennicą. - wtedy pierwszy raz zobaczyłam, że nie jest aż taki straszny na jakiego wygląda.
-Dziękuję. - odpowiedziałam cała w skowronkach. -Kiedy mogę odebrać moje prawo jazdy?
-Może iść Pani teraz do recepcji, dać swoje zdjęcie, podpisać papiery i poczekać do jakieś godziny.
-Dobrze, tak zrobię. - poleciałam do recepcji jak na skrzydłach.
Usiadłam w poczekalni i cierpliwie czekałam. Zadzwoniłam do Nialla żeby przyjechał po mnie za godzinę.
Gdy miła Pani dawała mi moje prawo jazdy myślałam, że śnię. Wyszłam i zobaczyłam, że czeka na mnie już mój chłopak. Pobiegłam do niego i pokazałam mu moje nowe prawo jazdy. Powiedziałam mu o tym jak chwalili mnie egzaminatorzy. Jeden i drugi.
-Zuch dziewczynka. Jestem z Ciebie dumny! - podniósł mnie i zaczął kręcić w kółko.
-Puść mnie wariacie! - krzyknęłam. -Jestem głodna, pojedźmy coś zjeść.
-Dobrze. Masz. - dał mi kluczki.
-Jesteś pewien, że mogę prowadzić Twoje auto? - spytałam.
-Ufam Ci. - powiedział i czule mnie pocałował.
Wsiadłam za kierownicę i skupiałam się na jeździe. Nie mogłam się też doczekać kiedy poprowadzę moje kochane autko w Polsce. Dostałam je od Taty. Małego, czerwonego garbusika. Zawsze o nim marzyłam.
Gdy dojechaliśmy do knajpki, wyszliśmy i rzucili się na Nas paparazzi. Po woli się do tego przyzwyczajałam. Nie dawno, nie wiem jak, ale media się dowiedziały, że jedziemy do Polski. Nasi chłopacy dadzą koncert. Trochę byłyśmy złe, bo mieli tam jechać z nami, poznać nasze rodziny, ale rozumiałyśmy, że ich fanki są dla nich ważne. Koncert miał być w Krakowie. To ponad 100 km od naszych domów, ale co tam. Jakoś się zabierzemy. Niestety ich menadżer z Nami jechał. On non stop tylko zrzędzi. Przysięgam, że jak tak będzie w samolocie to mu coś powiem, bo szlak mnie trafia.
Do domu z Niallem wróciliśmy bardzo późno. Poszłam do naszego pokoju i zaczęłam jeszcze pakować potrzebne mi rzeczy. Nagle mój skarb podszedł do mnie od tyłu i zaczął całować moją szyję. Nie udolnie, ale zaczął rozpinać mi guziki od bluzki.
-Niall muszę jeszcze się spakować od końca.
-Jutro to zrobisz. - nie przestawał w pieszczotach.
-Skarbie jutro rano o 10 jedziemy, więc przykro mi, ale nie.
On jakby mnie nie rozumiał. Zaczęłam mu się opierać. Oboje długo na to czekaliśmy, nigdy nie było czasu. Zrywaliśmy wręcz z siebie ubrania. Mmm. On jest CUDOWNY!
---------------------------
Dziś dodaję dwa. Mam nadzieję, że Wam się spodobają ;)

kissonme  

ROZDZIAŁ 24


Gdy wróciliśmy do domu, każdy był smutny. Nie dziwiłam się im .. Sama czułam pustkę. Jak przypominam sobie jacy oni byli szczęśliwi, jak Zayn gładził Anię po brzuszku. To było takie słodkie. Jeszcze wczoraj ją tak gładził. Czemu ta jego była to zrobiła ?! Kretynka jedna. Czułam do niej złość i obrzydzenie. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Był to Zayn.
-Kama pojedziesz ze mną na widzenie z Jenną? Nie chce jechać sam.
-Pewnie. Kiedy?
-No ja zaraz bym po Ciebie wpadł do domu.
-Dobra, to czekam.
Poszłam na górę i założyłam czarne rurki, białą bluzkę i adidasy z nike, moje ulubione. Po 20 minutach przyjechał Zayn i pojechaliśmy. W domu praktycznie nikt do nikogo nic nie mówił. Z Niallem też nie rozmawiałam, nie wiem dlaczego. Po prostu oboje to przeżywaliśmy.
Gdy weszliśmy do pokoju widzeń, ona już tam siedziała. Miałam ochotę wyrwać jej kłaki z głowy. Kojarzyłam ją z telewizji, raz czy dwa widziałam ją na zdjęciach razem z Zaynem.
-Dlaczego to zrobiłaś? - spytał zimno
-Bo ja Cię kocham. Zrobiłam to dla nas. To dziecko tylko wadziło.
-Czy Ty nie możesz pojąc, że między nami jest wszystko skończone?! - wrzeszczał Zayn - Straciłem moje dziecko! Moje ! Dociera to do Ciebie ?! Mogłem stracić też Ankę, a wtedy to chyba sam bym Cię zabił gołymi rękami! - krzyczał coraz głośniej.
-Zayn proszę Cię uspokój się. - powiedziałam.
-Nie potrafię! Nienawidzę Cię Jen. Myślałem, że jesteś normalna, że możemy się nadal przyjaźnić, mimo że nie jesteśmy ze sobą. Ale Ty jesteś stuknięta. Nie chcę Cię znać! - wstał z krzesła i wyszedł. Pierwszy raz widziałam go w takiej złości. Ja nadal siedziałam na przeciwko tej okropnej dziewuchy i resztkami sił powstrzymywałam się, aby jej nie przywalić. Miałam już wychodzić kiedy ona powiedziała:
-On i tak będzie mój.
-Sądzisz, że on do Ciebie wróci po tym co zrobiłaś? Jesteś nienormalna. Mam nadzieję, że za to zapłacisz. - nie czekając na jej odpowiedź wyszłam. Zayn siedział w samochodzie i płakał. Było mi go tak bardzo szkoda. Nic nie mówiąc przytuliłam go do siebie. On tak bardzo łkał, wiedziałam, że muszę być dla niego oparciem.
-Kama czemu to właśnie mi się przydarzyło?
-Nie wiem. Ale widocznie tak musiało być. Zobaczysz, że jeszcze będziecie mieć dzieci.
-Myślisz, że Ania będzie jeszcze chciała mieć dziecko po tym co się stało?
-Nie od razu, ale za jakiś czas na pewno. Chodź, pojedziemy do niej do szpitala.
-Dobrze. Masz rację. - usiadł za kierownicą i ruszył. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. W sali była cała nasza paczka. Ania się uśmiechała, co było dobrym znakiem. Zależało nam, aby jak najszybciej się pozbierała.
-Jak się czujesz? - spytałam przyjaciółkę.
-Lepiej. - lekko się uśmiechnęła, ale jej oczy nadal były pozbawione blasku. -Za dwa dni powinni mnie wypisać.
-O to świetnie - powiedziałam.
Staraliśmy się nie ukazywać emocji z tym co się stało. Nagle do sali weszło dwóch policjantów.
-Dzień Dobry, my do Pani Anny. Chcielibyśmy z Nią sami porozmawiać. - powiedział jeden z nich.
-Ale ja nie mam nic przed nimi do ukrycia. - powiedziała Anka.
-To jest poufna rozmowa. Musimy porozmawiać z Panią sami.
-Dobrze. - powiedziała Anka
Wszyscy wyszliśmy z sali i czekaliśmy na korytarzu. Nikt się nie odzywał. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, Zayn też nie.
-Kama usiądź. - powiedział Niall.
-Nie chcę, za bardzo się denerwuję.
Nikt już nic nie powiedział. Po jakieś godzinie policjanci wyszli, ale chcieli porozmawiać jeszcze z Zaynem. My poszliśmy do Ani.
-Co oni od Ciebie chcieli? - zapytała Majka.
-Pytali się o tą sytuację całą i w ogóle. - odpowiedziała smutna.
-Strasznie to długo trwało. - powiedział Harry.
-Jakbyś stracił dziecko też byś tak długo rozmawiał ... - odparła Ania i odwróciła głowę w stronę okna. Nie wiedziałam co z Nią będzie. Tak bardzo się o nią martwiłam ...
-Idźcie już, chcę zostać sama. - powiedziała, nie patrząc na Nas.
-Anka wiesz, że Cię nie zostawimy. - powiedziałam.
Nic nie odpowiedziała tylko patrzyła w okno. Kiwnęłyśmy z dziewczynami do chłopaków żeby wyszli. Chciałyśmy same z Nią porozmawiać, wiedziałyśmy, że przed Nami się otworzy.
-Aniu, wszystko się ułoży, zobaczysz. - podeszłam i ją przytuliłam.
-Ja wiem i dam sobie radę, nie popełnię żadnego samobójstwa, obiecuję. Tylko sama myśl o tym, że nie mam tego dziecka, że nie urodzę go mnie przytłacza. Pewnie Zayn mnie zostawi, bo po co ja mu skoro już nic nas nie łączy.
-Anka nawet tak nie myśl! - krzyknęłyśmy wszystkie. -To, że nie masz już w sobie tej kruszynki, nie oznacza, że Zayn Cię zostawi. Ta sytuacja jeszcze bardziej Was do siebie zbliży. - powiedziałam, a Majka z Wiktorią mi przytaknęły.
-Obiecujecie? - zaczęła płakać.
-Tak, masz nasze słowo - odpowiedziałam.
Zrobiłyśmy grupowy uścisk. Wiedziałam, że razem damy radę. Chłopacy weszli i atmosfera w sali się rozluźniła. Nie wiem jak długo siedzieliśmy, ale robiło się późno, musiałyśmy już iść.
-Idźcie, idźcie. Jutro wstajecie do szkoły.
-Ale jutro przyjdziemy do Ciebie.  - powiedziała Wiki.
-Dobrze, trzymam Was za słowo.
Zayn jeszcze został. Wiedziałam, że jej nie zostawi. Może to i lepiej. Pogadają sobie sam na sam, my nie będziemy im truć dupy. Wróciliśmy na piechotę. Staraliśmy się gadać normalnie i wychodziło Nam to. Gdy weszliśmy do domu byliśmy padnięci. Każdy poszedł szybko pod prysznic. Zadzwoniłam do Mery, że przez kilka dni nie będę miała jak pisać.
-Nie ma problemu. Mam na razie te rozdziały, które mi dałaś, starczą. Nie przejmuj się. Jak coś będę dzwonić. - powiedziała przyjaźnie.
-Dziękuję Ci. - powiedziałam.
-Nie ma za co, wracaj do Nas szybko.
-Okej, na razie. - powiedziałam i się rozłączyłam.
W tym samym momencie wszedł Nialler do pokoju i zapytał z kim rozmawiałam.
-Z Mery – odpowiedziałam. -Nie będę przez jakiś czas pisać do gazety.
-Dlaczego? - spytał zdumiony.
-Bo Anka jest w szpitalu i ona jest dla mnie ważniejsza niż pisanie.
Niall nic nie odpowiedział tylko podszedł i mnie przytulił. Mój słodziak! Nie wiem ile tak staliśmy na środku naszego pokoju, ale nagle wparował do Nas Harold i kazał zejść na dół, bo mamy naradę. Posłusznie zeszliśmy, na dole wszyscy siedzieli w salonie.
-Co się stało? - zapytałam
-Nic. - odpowiedziała Wiki. - Myśleliśmy o wypadzie do Polski.
-No ja lecę w listopadzie. Znaczy lecimy z  Niallem, ale myślałam o tym, abyśmy polecieli wszyscy.
-No dobra lecisz w listopadzie, a w grudniu też będziesz? - spytała Majka
-No tak, dlaczego nie?
-No w sumie racja.
-Kiedy chcesz lecieć? - spytał Lou.
-Po 3 listopada, bo 3 mam egzamin.
-Na ile? - spytała Majka.
-No na tydzień.
-No to jest dobry pomysł. Rozmawiałaś z mamą o tym? -spytała Wiki.
-No tak. Mówiłam jej, że chcę, aby poznała całe One Direction. Fajnie by było.
-No to co? Zamawiamy bilety? - spytała Majka.
-A co z Anią i Zaynem? - powiedziałam.
-Gadaliśmy z nimi. Lecą. -powiedział Hazza.
-No to zamawiamy. - odpowiedziałam z entuzjazmem.
-A gdzie ja będę spał? - spytał Lou takim dziecięcym głosem. My wybuchliśmy śmiechem, a on zachował powagę.
-Nie bój się. Przygarnę Cię. - powiedziała Majka i dała mu buziaka.
-No to wszystko ustalone, zamawiajcie bilety. - powiedziałam. -Idę spać, bo jestem zmęczona.
-No my też. - powiedzieli wszyscy i rozeszli się do swoich pokoi.
-Cieszę się, że poznam Twoją rodzinę. - powiedział Nialler.
-Ja też, skarbie. - podeszłam do niego i dałam mu namiętnego buziaka. Chyba nie robiłam tego od wieczności. - pomyślałam, a my nadal tkwiliśmy w cudownym pocałunku.