poniedziałek, 13 lutego 2012

ROZDZIAŁ 24


Gdy wróciliśmy do domu, każdy był smutny. Nie dziwiłam się im .. Sama czułam pustkę. Jak przypominam sobie jacy oni byli szczęśliwi, jak Zayn gładził Anię po brzuszku. To było takie słodkie. Jeszcze wczoraj ją tak gładził. Czemu ta jego była to zrobiła ?! Kretynka jedna. Czułam do niej złość i obrzydzenie. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Był to Zayn.
-Kama pojedziesz ze mną na widzenie z Jenną? Nie chce jechać sam.
-Pewnie. Kiedy?
-No ja zaraz bym po Ciebie wpadł do domu.
-Dobra, to czekam.
Poszłam na górę i założyłam czarne rurki, białą bluzkę i adidasy z nike, moje ulubione. Po 20 minutach przyjechał Zayn i pojechaliśmy. W domu praktycznie nikt do nikogo nic nie mówił. Z Niallem też nie rozmawiałam, nie wiem dlaczego. Po prostu oboje to przeżywaliśmy.
Gdy weszliśmy do pokoju widzeń, ona już tam siedziała. Miałam ochotę wyrwać jej kłaki z głowy. Kojarzyłam ją z telewizji, raz czy dwa widziałam ją na zdjęciach razem z Zaynem.
-Dlaczego to zrobiłaś? - spytał zimno
-Bo ja Cię kocham. Zrobiłam to dla nas. To dziecko tylko wadziło.
-Czy Ty nie możesz pojąc, że między nami jest wszystko skończone?! - wrzeszczał Zayn - Straciłem moje dziecko! Moje ! Dociera to do Ciebie ?! Mogłem stracić też Ankę, a wtedy to chyba sam bym Cię zabił gołymi rękami! - krzyczał coraz głośniej.
-Zayn proszę Cię uspokój się. - powiedziałam.
-Nie potrafię! Nienawidzę Cię Jen. Myślałem, że jesteś normalna, że możemy się nadal przyjaźnić, mimo że nie jesteśmy ze sobą. Ale Ty jesteś stuknięta. Nie chcę Cię znać! - wstał z krzesła i wyszedł. Pierwszy raz widziałam go w takiej złości. Ja nadal siedziałam na przeciwko tej okropnej dziewuchy i resztkami sił powstrzymywałam się, aby jej nie przywalić. Miałam już wychodzić kiedy ona powiedziała:
-On i tak będzie mój.
-Sądzisz, że on do Ciebie wróci po tym co zrobiłaś? Jesteś nienormalna. Mam nadzieję, że za to zapłacisz. - nie czekając na jej odpowiedź wyszłam. Zayn siedział w samochodzie i płakał. Było mi go tak bardzo szkoda. Nic nie mówiąc przytuliłam go do siebie. On tak bardzo łkał, wiedziałam, że muszę być dla niego oparciem.
-Kama czemu to właśnie mi się przydarzyło?
-Nie wiem. Ale widocznie tak musiało być. Zobaczysz, że jeszcze będziecie mieć dzieci.
-Myślisz, że Ania będzie jeszcze chciała mieć dziecko po tym co się stało?
-Nie od razu, ale za jakiś czas na pewno. Chodź, pojedziemy do niej do szpitala.
-Dobrze. Masz rację. - usiadł za kierownicą i ruszył. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. W sali była cała nasza paczka. Ania się uśmiechała, co było dobrym znakiem. Zależało nam, aby jak najszybciej się pozbierała.
-Jak się czujesz? - spytałam przyjaciółkę.
-Lepiej. - lekko się uśmiechnęła, ale jej oczy nadal były pozbawione blasku. -Za dwa dni powinni mnie wypisać.
-O to świetnie - powiedziałam.
Staraliśmy się nie ukazywać emocji z tym co się stało. Nagle do sali weszło dwóch policjantów.
-Dzień Dobry, my do Pani Anny. Chcielibyśmy z Nią sami porozmawiać. - powiedział jeden z nich.
-Ale ja nie mam nic przed nimi do ukrycia. - powiedziała Anka.
-To jest poufna rozmowa. Musimy porozmawiać z Panią sami.
-Dobrze. - powiedziała Anka
Wszyscy wyszliśmy z sali i czekaliśmy na korytarzu. Nikt się nie odzywał. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, Zayn też nie.
-Kama usiądź. - powiedział Niall.
-Nie chcę, za bardzo się denerwuję.
Nikt już nic nie powiedział. Po jakieś godzinie policjanci wyszli, ale chcieli porozmawiać jeszcze z Zaynem. My poszliśmy do Ani.
-Co oni od Ciebie chcieli? - zapytała Majka.
-Pytali się o tą sytuację całą i w ogóle. - odpowiedziała smutna.
-Strasznie to długo trwało. - powiedział Harry.
-Jakbyś stracił dziecko też byś tak długo rozmawiał ... - odparła Ania i odwróciła głowę w stronę okna. Nie wiedziałam co z Nią będzie. Tak bardzo się o nią martwiłam ...
-Idźcie już, chcę zostać sama. - powiedziała, nie patrząc na Nas.
-Anka wiesz, że Cię nie zostawimy. - powiedziałam.
Nic nie odpowiedziała tylko patrzyła w okno. Kiwnęłyśmy z dziewczynami do chłopaków żeby wyszli. Chciałyśmy same z Nią porozmawiać, wiedziałyśmy, że przed Nami się otworzy.
-Aniu, wszystko się ułoży, zobaczysz. - podeszłam i ją przytuliłam.
-Ja wiem i dam sobie radę, nie popełnię żadnego samobójstwa, obiecuję. Tylko sama myśl o tym, że nie mam tego dziecka, że nie urodzę go mnie przytłacza. Pewnie Zayn mnie zostawi, bo po co ja mu skoro już nic nas nie łączy.
-Anka nawet tak nie myśl! - krzyknęłyśmy wszystkie. -To, że nie masz już w sobie tej kruszynki, nie oznacza, że Zayn Cię zostawi. Ta sytuacja jeszcze bardziej Was do siebie zbliży. - powiedziałam, a Majka z Wiktorią mi przytaknęły.
-Obiecujecie? - zaczęła płakać.
-Tak, masz nasze słowo - odpowiedziałam.
Zrobiłyśmy grupowy uścisk. Wiedziałam, że razem damy radę. Chłopacy weszli i atmosfera w sali się rozluźniła. Nie wiem jak długo siedzieliśmy, ale robiło się późno, musiałyśmy już iść.
-Idźcie, idźcie. Jutro wstajecie do szkoły.
-Ale jutro przyjdziemy do Ciebie.  - powiedziała Wiki.
-Dobrze, trzymam Was za słowo.
Zayn jeszcze został. Wiedziałam, że jej nie zostawi. Może to i lepiej. Pogadają sobie sam na sam, my nie będziemy im truć dupy. Wróciliśmy na piechotę. Staraliśmy się gadać normalnie i wychodziło Nam to. Gdy weszliśmy do domu byliśmy padnięci. Każdy poszedł szybko pod prysznic. Zadzwoniłam do Mery, że przez kilka dni nie będę miała jak pisać.
-Nie ma problemu. Mam na razie te rozdziały, które mi dałaś, starczą. Nie przejmuj się. Jak coś będę dzwonić. - powiedziała przyjaźnie.
-Dziękuję Ci. - powiedziałam.
-Nie ma za co, wracaj do Nas szybko.
-Okej, na razie. - powiedziałam i się rozłączyłam.
W tym samym momencie wszedł Nialler do pokoju i zapytał z kim rozmawiałam.
-Z Mery – odpowiedziałam. -Nie będę przez jakiś czas pisać do gazety.
-Dlaczego? - spytał zdumiony.
-Bo Anka jest w szpitalu i ona jest dla mnie ważniejsza niż pisanie.
Niall nic nie odpowiedział tylko podszedł i mnie przytulił. Mój słodziak! Nie wiem ile tak staliśmy na środku naszego pokoju, ale nagle wparował do Nas Harold i kazał zejść na dół, bo mamy naradę. Posłusznie zeszliśmy, na dole wszyscy siedzieli w salonie.
-Co się stało? - zapytałam
-Nic. - odpowiedziała Wiki. - Myśleliśmy o wypadzie do Polski.
-No ja lecę w listopadzie. Znaczy lecimy z  Niallem, ale myślałam o tym, abyśmy polecieli wszyscy.
-No dobra lecisz w listopadzie, a w grudniu też będziesz? - spytała Majka
-No tak, dlaczego nie?
-No w sumie racja.
-Kiedy chcesz lecieć? - spytał Lou.
-Po 3 listopada, bo 3 mam egzamin.
-Na ile? - spytała Majka.
-No na tydzień.
-No to jest dobry pomysł. Rozmawiałaś z mamą o tym? -spytała Wiki.
-No tak. Mówiłam jej, że chcę, aby poznała całe One Direction. Fajnie by było.
-No to co? Zamawiamy bilety? - spytała Majka.
-A co z Anią i Zaynem? - powiedziałam.
-Gadaliśmy z nimi. Lecą. -powiedział Hazza.
-No to zamawiamy. - odpowiedziałam z entuzjazmem.
-A gdzie ja będę spał? - spytał Lou takim dziecięcym głosem. My wybuchliśmy śmiechem, a on zachował powagę.
-Nie bój się. Przygarnę Cię. - powiedziała Majka i dała mu buziaka.
-No to wszystko ustalone, zamawiajcie bilety. - powiedziałam. -Idę spać, bo jestem zmęczona.
-No my też. - powiedzieli wszyscy i rozeszli się do swoich pokoi.
-Cieszę się, że poznam Twoją rodzinę. - powiedział Nialler.
-Ja też, skarbie. - podeszłam do niego i dałam mu namiętnego buziaka. Chyba nie robiłam tego od wieczności. - pomyślałam, a my nadal tkwiliśmy w cudownym pocałunku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz