poniedziałek, 13 lutego 2012

ROZDZIAŁ 25


miesiąc później
Anka czuje się lepiej, o wiele! Ta kretynka, Jenna dostała wyrok 5 lat pozbawieniu wolności. Moim zdaniem to i tak mało, ale.. Ważne, że w ogóle siedzi. Puste dziewczę. Z Anią jest o wiele lepiej. Razem z Zaynem chodzą na terapię do psychologa. Myślę, że jeszcze kiedyś Ania będzie wspaniałą matką, a Zayn cudownym tatą.
Jutro czeka nas wylot do Polski. Moja mama się strasznie ucieszyła. Pewnie od tygodnia robi porządki - śmiałam się. Ona od zawsze lubiła czystość i jak ktoś przyjeżdżał w gości to cały dom sprzątała. Na samą myśl współczułam Tomasowi. Miał 9 lat, ale wiedziałam, że mama mu będzie kazać sprzątać. W sumie i dobrze, bo jak ja byłam w Polsce to on leżał do góry dupą, a teraz mi się skarży czasami jak z nim gadam, że mama mu wiecznie karze sprzątać i, że jest z tego powodu bardzo nieszczęśliwy. No, ale dziś czeka mnie jeszcze egzamin. Strasznie się denerwowałam. Nie wiem czemu, umiałam wszystko, ale przed jakimkolwiek testem zawsze się stresowałam. Ubrałam czarną spódnice "bombkę" , białą bluzkę i szpilki. Miałam dziś zdawać egzamin teoretyczny i praktyczny. Gdy weszłam na salę o mało nie zemdlałam. Po godzinie skończyłam pisać, oddałam pracę i chciałam już wyjść, ale egzaminator powiedział:
-Poczekaj, sprawdzę i będziesz mogła wyjść.
-Dobrze. - powróciłam na miejsce i cierpliwie czekałam na moje wyniki. Wszystko tutaj tak szybko się działo, na nic nie trzeba było długo czekać. Po chwili usłyszałam.
-Gratuluję, zdała Pani. Napisała Pani bezbłędnie. - powiedział z entuzjazmem.
-Jejku na prawdę? - powiedziałam.
-Tak. Może Pani iść teraz z tym do recepcji i tam pokierują Panią na egzamin praktyczny. - powiedział z uśmiechem.
-Boże dziękuję! - krzyknęłam z radością i już mnie nie było. W recepcji dałam starszej Pani mój test. Po chwili przyszedł mój egzaminator. Podobno mało kto u niego zdawał. Bałam się strasznie.
-Zamierza Pani prowadzić w tych butach? - spytał z ironią.
-Tak. - nie dałam się sprowokować.
-Okej, zatem zapraszam.
Wsiedliśmy do samochodu. Powiedziałam sobie, że nie dam temu bucowi wygrać. Pokażę mu na co mnie stać. Rzuciłam swoją torebkę na tylne siedzenie. Jechaliśmy w milczeniu. Co jakiś czas tylko mi mówił gdzie mam skręcić i co zrobić. Nagle zaczął dzwonić mi telefon.
-Nie odbierze Pani? - spytał.
-Prowadzę teraz, nie widzi Pan? - odpowiedziałam, bo strasznie działał mi na nerwy.
Po 20 minutach wróciliśmy. Wysiadłam z samochodu i miałam już iść, gdy ten buc powiedział.
-Zdała Pani. Jest Pani moją najlepszą uczennicą. - wtedy pierwszy raz zobaczyłam, że nie jest aż taki straszny na jakiego wygląda.
-Dziękuję. - odpowiedziałam cała w skowronkach. -Kiedy mogę odebrać moje prawo jazdy?
-Może iść Pani teraz do recepcji, dać swoje zdjęcie, podpisać papiery i poczekać do jakieś godziny.
-Dobrze, tak zrobię. - poleciałam do recepcji jak na skrzydłach.
Usiadłam w poczekalni i cierpliwie czekałam. Zadzwoniłam do Nialla żeby przyjechał po mnie za godzinę.
Gdy miła Pani dawała mi moje prawo jazdy myślałam, że śnię. Wyszłam i zobaczyłam, że czeka na mnie już mój chłopak. Pobiegłam do niego i pokazałam mu moje nowe prawo jazdy. Powiedziałam mu o tym jak chwalili mnie egzaminatorzy. Jeden i drugi.
-Zuch dziewczynka. Jestem z Ciebie dumny! - podniósł mnie i zaczął kręcić w kółko.
-Puść mnie wariacie! - krzyknęłam. -Jestem głodna, pojedźmy coś zjeść.
-Dobrze. Masz. - dał mi kluczki.
-Jesteś pewien, że mogę prowadzić Twoje auto? - spytałam.
-Ufam Ci. - powiedział i czule mnie pocałował.
Wsiadłam za kierownicę i skupiałam się na jeździe. Nie mogłam się też doczekać kiedy poprowadzę moje kochane autko w Polsce. Dostałam je od Taty. Małego, czerwonego garbusika. Zawsze o nim marzyłam.
Gdy dojechaliśmy do knajpki, wyszliśmy i rzucili się na Nas paparazzi. Po woli się do tego przyzwyczajałam. Nie dawno, nie wiem jak, ale media się dowiedziały, że jedziemy do Polski. Nasi chłopacy dadzą koncert. Trochę byłyśmy złe, bo mieli tam jechać z nami, poznać nasze rodziny, ale rozumiałyśmy, że ich fanki są dla nich ważne. Koncert miał być w Krakowie. To ponad 100 km od naszych domów, ale co tam. Jakoś się zabierzemy. Niestety ich menadżer z Nami jechał. On non stop tylko zrzędzi. Przysięgam, że jak tak będzie w samolocie to mu coś powiem, bo szlak mnie trafia.
Do domu z Niallem wróciliśmy bardzo późno. Poszłam do naszego pokoju i zaczęłam jeszcze pakować potrzebne mi rzeczy. Nagle mój skarb podszedł do mnie od tyłu i zaczął całować moją szyję. Nie udolnie, ale zaczął rozpinać mi guziki od bluzki.
-Niall muszę jeszcze się spakować od końca.
-Jutro to zrobisz. - nie przestawał w pieszczotach.
-Skarbie jutro rano o 10 jedziemy, więc przykro mi, ale nie.
On jakby mnie nie rozumiał. Zaczęłam mu się opierać. Oboje długo na to czekaliśmy, nigdy nie było czasu. Zrywaliśmy wręcz z siebie ubrania. Mmm. On jest CUDOWNY!
---------------------------
Dziś dodaję dwa. Mam nadzieję, że Wam się spodobają ;)

kissonme  

4 komentarze:

  1. ciekawe <3
    podoba mi się. ;d
    wzięłam się tak o 8.00 i teraz jest już wszystko przeczytane.. ; D
    kiedy następny. ?; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Codziennie dodaje po jednym, pisałam to już w którymś komentarzu ;)

      miło mi, że Ci się podoba ;)

      Usuń
  2. ojej. już jest 25 rozdział. tak szybko. :D
    jak zawsze świetne. ;*
    czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń