niedziela, 12 lutego 2012

ROZDZIAŁ 23


miesiąc później

Minął miesiąc mojej nauki w Londynie. Wszystkie byłyśmy nią zmęczone. Ja to w ogóle nie miałam czasu wolnego, bo wiecznie gdzieś biegałam. Do domu nie wracałam wcześniej niż 20. Oboje z Niallem  nie mieliśmy dla siebie czasu. Majka z Harrym, Anka z Zaynem i Wiki z Liamem też rzadko się widywali. Z Niallem udawało nam się pogadać jak leżeliśmy już w łóżku i rano jak wychodziliśmy czyli jakoś godzinę dziennie. W weekendy nie było lepiej. On był na próbach z chłopakami a my się uczyłyśmy. Jak oni wracali to też się uczyli. Ale dzięki temu, że tak bardzo za sobą tęsknimy to nasz związek jest silniejszy.
Dziś był jeden z luźniejszych dni. Postanowiłam porozmawiać z Niallem o wyjeździe do Polski. Zależało mi żeby poznał moją Babcię no i Mamę też, bo była dla mnie ważna, mimo tego co mi zrobiła ... Mój skarb siedział w kuchni i pisał coś na laptopie.
-Hej - dałam mu buziaka - Co tam piszesz?
-A nic. Odpowiadam na meile. - powiedział.
-Znajdziesz chwilę dla mnie? - spytałam.
-A po co? - nadal nie odrywał wzroku od komputera.
-O to miło. Dobra nie ważne, pracuj dalej ja nie przeszkadzam. - wkurzona wyszłam do pokoju, bo chyba bym go tam rozniosła.
-Kamila! Co ja znowu źle powiedziałem? - krzyknął.
-Nic. Nie przejmuj się. - zaczęłam się ubierać do wyjścia.
-Oj przestań. Porozmawiajmy normalnie. - powiedział czule.
-A po co? - zadałam mu to samo pytanie co on mnie i wyszłam z domu. Poszłam pobiegać. Od zawsze lubiłam bieganie. Ono mnie odprężało. Siatkówkę też lubiłam. Ostatnio na WF facet nas pochwalił i powiedział, że chciałby, żebyśmy wszystkie reprezentowały szkołę na zawodach. Byłyśmy wniebowzięte! Wracając do tematu. Wyłączyłam telefon i wrzuciłam do kieszeni bluzy i ją zasunęłam. Nie wiem ile biegałam, ale poszłam usiąść na ławkę i wpatrywałam się w niebo. Jak na październik było bardzo ładnie. Z moim zamyśleń wyrwał mnie Liam.
-Co Ty tu robisz? - zapytałam z zaskoczeniem.
-Wszyscy Cię szukają. Jak zwykle nie odbierasz telefonu. - powiedział z wyrzutem.
-Dlaczego traktujecie mnie jak małe dziecko? Przecież nic sobie nie zrobię. Wyszłam normalnie z domu. Może w ogóle wynajmijcie mi ochroniarza, bo sama to ja nigdzie już chyba iść nie mogę. - wykrzyczałam.
-Ale spokojnie. Nie denerwuj się. Powiedz o co jesteś zła na Nialla? - zapytał łagodnie.
-Strasznie się od niego oddaliłam, a on ode mnie ... Brakuje mi go każdego dnia. Zdaję sobie sprawę, że jest sławny, ma wiele fanek, ale zauważyłam, że bardziej cieszy go odpowiadanie na meile fanów. To przykre... - powiedziałam smutno.
-Uwierz, że jemu też nie jest z tym łatwo. I zamiast wybiegać z domu powinnaś z nim pogadać.
-Zapytałam się czy znajdzie dla mnie chwile to powiedział: "A po co?" . To sorry, ale chamskie to było.
-On zawsze był taki nietaktowny. - zaśmiał się Liam.
-Bardzo śmieszne.
-Nie dąsaj się tylko chodź idziemy do domu.
-Dobrze.
-Ale się uśmiechnij.
Uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam. Wróciliśmy do domu. Ani nie było, miała jeszcze dodatkowe zajęcia z plastiki. Uwielbiała malować. Włączyłam swoją komórkę i po chwili zadzwoniła Anka.
-Co jest? - zapytała radośnie.
-Kama, ktoś mnie napadł przed szkołą. Przyjedź szybko. Jestem w szpitalu.
-Boże, w którym?! - krzyknęłam z przerażenia.
-W tym co Ty byłaś kiedyś. Nie pamiętam jaką ma nazwę.
-Ja tam zaraz będę. - rozłączyłam się i zaczęłam szukać swojej torebki.
-Co się stało? - zapytał Niall
-Gdzie jest Zayn? - nie zważałam na pytanie mojego chłopaka
-Na górze. - powiedział Lou
-Zayn!! Zayn!! - zaczęłam krzyczeć. -Ubieraj się jedziemy. - powiedziałam przyjacielowi, który zszedł na dół po moich krzykach.
-Ale gdzie? - zapytał.
-Do szpitala. Ktoś na Anię napadł. Dawaj nie ma czasu.
-Wiesz gdzie? - spytał przerażony.
-Wiem, chodź!
-My jedziemy z Wami. - powiedział Loczek.
-Nie. Wy zostańcie. Zadzwonimy do Was jak się czegoś dowiemy. - powiedziałam.
Zayn jechał jak szalony. Po 20 minutach byliśmy w szpitalu.
-Dzień Dobry. Ja szukam mojej przyjaciółki Anny, przyjechała tutaj, ktoś ją napadł. - powiedziałam jednym tchem.
-Tak, jest na sali 20. Ale jest w kiepskim stanie. Pani Kamila?
-Tak to ja.
-Pani Anna powiedziała, że mamy wszystko mówić Pani, więc na początek chciałby porozmawiać z Panią Doktor Stevens.
-Gdzie mam się udać? - spytałam.
-Prosto, potem na lewo i pierwsze drzwi.
-A co ze mną? - spytał Zayn.
-O żadnym mężczyźnie Pani Anna nie wspominała, więc nie mogę Panu udzielić żadnych informacji.
-Ale mogę iść z Kamilą? - zapytał przyjaciel.
-Oczywiście. - odpowiedziała miła pielęgniarka.
Bałam się, że coś się stało z dzieckiem. I nie myliłam się. Gdy siedziałam w gabinecie Doktor Stevens niestety moje przypuszczenia się potwierdziły.
-Co się w ogóle stało? - zapytałam najpierw
-Pani Anna wychodziła ze szkoły, gdy ktoś ja zaatakował i wbił nóż w podbrzusze.
-A co z dzieckiem? - spytałam przerażona.
-Niestety nie udało nam się go uratować .... - powiedziała ze smutkiem lekarka.
-A jak czuje się Ania?
-Fizycznie dobrze, jest przytomna, rana nie zagraża jej życiu. Musi jeszcze kilka dni tu poleżeć. Psychicznie jest trochę gorzej, ale Pani Ania to silna kobieta i wiem, że da radę. Musi mieć teraz wsparcie.
-Tak, tak oczywiście. Czy mogę ją zobaczyć?
-Tak, ale proszę jej nie męczyć.
Wyszłam z gabinetu blada jak ściana, nie wiedziałam co powiem Zaynowi.
-I co? Powiedz mi co się stało.
Opowiedziałam mu o tym napadzie.
-A co z dzieckiem? - spytał, a moje wargi zaczęły drżeć. - Kamila powiedz, że to nie prawda ... - w jego oczach pojawiły się łzy.
-Przykro mi ... - odpowiedziałam ze smutkiem i podeszłam do przyjaciela go przytulic. Nie wiem ile go pocieszałam, ale z przyjacielskich objęć 'wyrwała' nas policja.
-Dzień Dobry. My w sprawie Pani Anny. Państwo są kimś bliskim?
-Tak. - odpowiedzieliśmy.
-A zatem. Wiemy kto jest sprawcą i już ją złapaliśmy.
-Ją? - zapytałam z Zaynem równocześnie.
-Tak, jest to nie jaka Panna Jenny Parker. Znają ją państwo?
-Ja nie. - odpowiedziałam.
-Znam ją, to moja była dziewczyna. Nie myślałem, że jest do tego zdolna. Jesteście pewni, że to ona? -powiedział Zayn.
-Tak, mamy nagranie z monitoringu przed szkołą. A po za tym Panna Parker się przyznała do tego.
-Jak ona mogła mi to zrobić? - spytał ze złością i smutkiem Zayn.
-Chodź. - powiedziałam i wyciągnęłam ręce aby go przytulic. Policjanci się pożegnali, a Zayn płakał w moje ramię, ja razem z nim. Oboje nie mieliśmy odwagi spojrzeć Ance w oczy. Po godzinie doprowadziliśmy się do porządku. Gdy weszliśmy do sali, moja przyjaciółka leżała na łóżku. Nie mogłam odczytać jej emocji z twarzy ..
-Jak się czujesz? - starałam się, aby mój głos brzmiał w miarę normalnie.
-A jak mam się czuć? Boli mnie wszystko, straciłam dziecko ... - zaczęła i się popłakała.
-Nie płacz. Proszę Cię. - przytuliłam ją do siebie. -Jesteś młoda, będziesz mieć ich wiele.
-Wiem, ale to jest takie trudne. Jeszcze nie dawno go nie chciałam ..  Ale ja je kochałam, wierzysz mi?
-A dlaczego miałabym Ci nie wierzyć? Dzwoniłaś do rodziców? - spytałam trzeźwo.
-Nie .. Mogłabyś Ty im powiedzieć? - spytała  z nadzieją.
-Mam im powiedzieć o ciąży?
-No tak ..
-Okej. To wy tu zostańcie sami, a ja zrobię to co mam zrobić. Usiadłam na poczekalni i z drżącym sercem zadzwoniłam do Pani Edyty, mamy Ani..
-Halo? - odezwała się Pani Edyta.
-Dzień Dobry, tu Kamila. - powiedziałam.
-Cześć Kamilko. Jak tam Ania, czemu dzwonisz? - zasypała mnie pytaniami.
-Właśnie w jej sprawie dzwonię. Niech Pani się nie zdenerwuje, bardzo Panią proszę. - powiedziałam.
-Co się stało? - powiedziała grobowym głosem.
-Zacznę od początku. Ania była w ciąży, ale ją straciła. Napadła ja była dziewczyna Zayna, jej chłopaka, o którym już Pani mówiła. Ona jest już zatrzymana, a Ania leży w szpitalu.
-Co zrobiła jej ta dziewczyna!?
-Wbiła jej nóż w podbrzusze, ale Ani nic nie zagraża życiu. Fizycznie jest okej, gorzej z jej psychiką. Oboje z Zaynem są wyczerpani psychicznie.
-Boże .. Czemu mi nie powiedziała, że jest w ciąży?
-Było jeszcze za wcześnie, nie chciała, aby była Pani na Nią zła ..
-Boże moje dziecko kochane. Co ja mam teraz robić? - powiedziała Pani Edyta.
-Wspierać Anię. Niech Pani do niej dzwoni jak najczęściej. Ja też jej nie zostawię. Nikt jej nie zostawi.
-Dobrze Kamilko, proszę Cię, gdyby się coś działo dzwoń do mnie. - powiedziała na koniec mama Anki.
-Dobrze, do widzenia.  - pożegnałam się.
-Pa. - powiedziała i się rozłączyła.
Zadzwoniłam do Nialla i opowiedziałam mu o wszystkim. Kazałam im zostać w domu póki co. Weszłam na salę Ani. Zayn opierał głowę o łóżko a ona gładziła go po włosach.
-Aniu potrzebujesz coś? - spytałam przyjaciółkę.
-Nie, jedzcie do domu. - odpowiedziała
-Nie ma mowy. - zaprzeczyliśmy.
-Kama Ty jedź, ja tutaj zostanę. - powiedział Zayn.
-Oszalałeś? - spytałam.
-No nie. Mówię Ci tak będzie lepiej.
-No dobrze. Jutro przyjadę. - pożegnałam się z przyjaciółmi i wyszłam ze szpitala. Zadzwoniłam po Nialla i powiedziałam żeby po mnie przyjechał. Był po 15 minutach. Gdy go zobaczyłam od razu się do niego przytuliłam. Popłakałam się w jego ramionach.
-Kochanie nie płacz.
-Nie umiem. Jak pomyślę, że to mogło nam się zdarzyć, że w ogóle to się zdarzyło Ani .. To takie straszne.
-No już uspokój się. Popatrz na mnie - rozkazał - Nam się to nie zdarzyło. To straszne .. Wiem, ale oni dadzą sobie radę. Zobaczysz. - pocałował mnie w usta.
-Obiecujesz? - powiedziałam jak mała dziewczynka
-Tak. - odpowiedział - O czym dziś chciałaś porozmawiać?
-Nie wiem czy to odpowiedni moment na takie rozmowy. - odpowiedziałam.
-Mów.
-Chciałam się zapytać czy polecisz ze mną w listopadzie do Polski. Chciałabym, abyś poznał moją rodzinę. - powiedziałam nieśmiało.
-Oczywiście, że z Tobą polecę. Już nie mogę się doczekać. - powiedział po czym mnie przytulił.
Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Cały czas patrzyłam na zmieniające się postacie, które mijaliśmy. Żyj tak, jakby każda chwila była ostatnią. - pomyślałam.  

7 komentarzy: