piątek, 25 maja 2012

NOWY BLOG


ZAPRASZAM WAS NA MOJEGO NOWEGO BLOGA. BĘDĄ TU WSZYSTKIE IMAGINY, JAKIE UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ Z MATTIE !!!


kissonme

xx

wtorek, 17 kwietnia 2012

PHOTOBLOG - WCHODŹCIE I DODAWAJCIE

ZAPRASZAM WAS NA MOJEGO


-dodaję tam przeróżne zdjęcia.
-informuję tam o kolejnych rozdziałach.
-możecie mi tam spokojnie napisać, co chcecie w moich opowiadaniach.

kissonme


xx

piątek, 30 marca 2012

ROZDZIAŁ 56


2 miesiące później

-Niall wstawaj, to chyba już. - zaczęłam budzić mojego narzeczonego.
-Ale co? - spytał zdezorientowany.
-Boże nie denerwuj mnie. Ja chyba rodzę. Wody mi odeszły.
-Dobra ubieraj się jedziemy.
-Pomóż mi, nie dam rady sama się ubrać. - powiedziałam. Niall obudził cały dom. Miałam lekkie skurcze, a ruszałam się jak zapaśnik sumo. Po godzinie byliśmy w szpitalu. Skurcze się nasiliły. Oczywiście oni też byli razem ze mną. Moją Babcię poinformował Harry przez telefon. Gdy zabrali mnie na salę kazałam Niallowi zostać na zewnątrz. Po kilku godzinach męczarni miałam u boku mojego syna. Był prześliczny. Miał ciemne włoski i takie piękne oczy. Po tacie. - uśmiechnęłam się. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Po jakimś czasie przyszedł Niall. Dałam mu małego na ręce.
-Boże on jest taki cudowny. Zobacz jakiego mamy prześlicznego syna. - mówił Niall, a Liam patrzył na niego swoimi wielkimi oczętami. Potem przyszła reszta. Podziwiali nasze dziecko, a ja już nie dawałam rady. Byłam strasznie zmęczona.
-Wiecie nie chcę być nie miła, ale na prawdę zmęczył mnie ten poród.
-Tak jasne, już idziemy. Wypoczywaj. - powiedział Harry i pocałował mnie w policzek.
Pożegnałam się ze wszystkimi, przy mnie został tylko Niall.
-Śpij, ja się nim zaopiekuję.
Ufałam mu. Zdrzemnęłam się i nagle zobaczyłam moją mamę. Wchodziła do mojej sali.
-Mamo. Co Ty tu ...... jak .... ? - pytałam jąkając się.
-Cii... Odpoczywaj. Jestem z Ciebie taka dumna. Codziennie patrzę na Ciebie i nie mogę się nadziwić, że mam taką piękną i mądrą córkę.
-Mamo tęsknię za Tobą, proszę Cię wróć.
-Wiesz, że nie mogę, ale ja patrzę na Ciebie z góry. Kocham Cię całym sercem, Toma również. Obdarowałaś mnie pięknym wnukiem. Mam nadzieję, że będziesz mu o mnie opowiadała.
-Mamuś, tak bardzo bym chciała, żebyś tu była ze mną, żebyś mi pomogła. Tak bardzo mi Ciebie brakuje, każdego dnia. - zaczęłam płakać.
-Skarbie nie płacz. - otarła moje łzy. - Kiedyś się spotkamy, będę na Ciebie czekać, ale proszę Cię nie osieroć swojego syna tak jak ja to zrobiłam.  - jej postać zaczęła znikać.
-Mamo zaczekaj! Ja mam Ci tyle do powiedzenia.
-Wiem wszystko, kocham Cię. - i zniknęła.
Obudziłam się cała we łzach. W szpitalnym łóżeczku mały Liamek spał, a Niall trzymał mnie za rękę i spał na mojej nodze. Lekko się poruszyłam, chłopak się przebudził. Zaczęłam płakać.
-Co się stało? - spytał.
-Widziałam ją, przyśniła mi się, ona tu była. - mówiłam. Gdy się uspokoiłam opowiedziałam mu mój sen.
-Widzisz ona czuwa nad Tobą. Będzie dobrze, pamiętaj, że ona Cię kocha i nie pozwoli, aby stała Ci się krzywda.
Do sali weszła moja Babcia z Tomem. Podziwiali nowego członka rodziny.
***
5 miesięcy później

Właśnie dziś był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Dziś wyszłam za mąż. Jestem szczęśliwą żoną i matką i nie zamieniłabym swojego życia z nikim innym. Mój synek jest najcudowniejszym dzieckiem na ziemi, a Niall nie widzi świata po za nim. Chciałabym, aby mama tutaj była, ale wiem, że tam jest jej lepiej i patrzy na mnie z góry. Oby na prawdę była ze mnie dumna, tak jak ja z niej każdego dnia.
------------------------------
To już koniec przygód Kamili i Nialla. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Przyznam się, że ciężko i to kończyć, myślałam, że będzie łatwiej, ale chyba zbyt przywiązałam się do tego. Cóż taka kolej rzeczy. Zapraszam na mojego

kissonme

xx

ROZDZIAŁ 55


3 miesiące później

Niestety mam takiego pecha, że ktoś zrobił mi zdjęcie jak było widać mój brzuch. Fotografia obiegła cały świat, a mój telefon nie przestawał dzwonić. Na przemian był to Niall, Zayn, Lou, Harry i Liam. Nie odbierałam. Nie chciałam mówić im prawdy, a szczególnie Niallowi. Czułam się z tym potwornie. Pewnie inni by powiedzieli, że jestem egoistką nie mówiąc mu o tym, ale ja na prawdę chciałam go chronić. Jak zwykle wszystko spieprzyłam ...

nazajutrz

Obudziła mnie Babcia.
-Masz gościa. - powiedziała i się uśmiechnęła.
Zeszłam na dół w mojej piżamie. Koszulka była trochę przymała, odsłaniała mi brzuch (który był na prawdę wielki!), ale to tylko dlatego, że byłam w ciąży. Moje dziecko było gigantyczne! Chyba czuło, że mama się obudziła, bo zaczęło fikać koziołki. Uwielbiałam to uczucie. Wtedy od razu robiło mi się cieplej na sercu. Gdy weszłam do kuchni zamarłam. To był Niall. Nie miałam czym zasłonić mojego brzucha. Musiałam mu powiedzieć prawdę.
-A więc jednak to prawda .. Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał.
-Skąd wiesz, że to Twoje dziecko? - spytałam patrząc mu w oczy.
-Bo wiem, nie zdradziłabyś mnie. - powiedział.
Widać było, że mi ufa.
-Posłuchaj, ja nic od Ciebie nie oczekuję. Wróć do Londynu i kontynuuj dalej swoją karierę. Prasie możesz powiedzieć, że to nie Twoje, zwal winę na mnie.
-Oszalałaś do reszty. Nie zostawię Cię z tym samą. Będę Ci pomagał.
-Jak? Ja mieszkam tutaj, a Ty w Londynie.
-Przeprowadzisz się z powrotem do Anglii.
-Nie ma takiej opcji. Nie zostawię tu Toma ani Babci.
-Oni jadą z nami. Już rozmawiałem z nimi. Nic ich tu nie trzyma. Zamieszkają w domu obok, a my powrócimy do naszego. Chłopcy zajęli się już pokojem dla naszego syna. - podszedł i dotknął mojego brzucha.
-Skąd o tym wiesz? - łza spłynęła mi po policzku.
-Gdy to znalazło się w prasie przycisnąłem dziewczyny, a że one miały z Tobą kontakt to powiedziały mi, że to chłopczyk.
Nagle klęknął i wyjął czerwone pudełeczko. To samo co dwa lata temu.
-Kamilo Wiśniewska czy zostaniesz moją żoną? Błagam Ci nie odmawiaj mi. Głupi byłem, że Cię wtedy zostawiłem. Przepraszam. Wybacz mi.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Błagałam o jakiś znak, gdy nagle moje dziecko mnie kopnęło w brzuch. To chyba oznaczało, że mam się zgodzić.
-Tak, oczywiście, że tak.
Niall odetchnął z ulgą, a ja mocno go przytuliłam. Było ciężko, bo mój ogromny brzuch sporo nas dzielił.
-Jutro mamy samolot. Szykuj się.
-Ale ja nie polecę, jestem w ciąży, boje się.
-Leci z nami lekarz. Nie bój się, będzie dobrze.
Zaczęłam pakować moje rzeczy. Tom swoje również oraz moja babcia. Cieszyłam się, że nie będę wychowywała samotnie dziecka.

dwa dni później

Pokój dla dziecka jest przecudowny. Cieszyłam się, że będę mamą. Chłopcy mi gratulowali i każdy się sprzeczał kto będzie lepszym wujkiem.
-A co ze ślubem? - spytał Harry.
-To po urodzeniu dziecka. - uśmiechnęłam się.
-A jak dacie mu na imię? - spytała Majka.
-Mi się podoba Liam. Zawsze chciałem dać tak na imię mojemu synowi - odparł Niall.
-Ślicznie. - uśmiechnął się Liam. - A Ty co o tym myślisz?
-Mi też się podoba, ale nie wiem. Myślałam nad polskim imieniem.
-Błagam Cię, chcesz żeby go tutaj wyśmiewali? - spytała Anka.
-No masz rację. W takim razie będzie Liam Horan. - uśmiechnęłam się, a wszyscy zaczęli klaskać.
---------------------------------
Zapraszam na mojego

kissonme

xx

czwartek, 29 marca 2012

ROZDZIAŁ 54


miesiąc później

Mój brzuch jest coraz bardziej widoczny. Powiedziałam rodzinie, byli zadowoleni. Nie mówię im prawdy, bo wiem, że mogliby wygadać moją tajemnicę. Prosiłam tylko ich o dyskrecję. Jak gdzieś wychodzę zakładam bluzę, bo jestem już w czwartym miesiącu ciąży, a brzuszek już mi widać. Termin mam na 27 stycznia. Nie długo dowiem się czy to chłopiec czy dziewczynka. Miałam pojechać dziś po dziewczyny na lotnisko. Byłam bardzo podekscytowana, ale miałam też mieszane uczucia czy powiedzieć im o tym czy nie.
***
Wzięłam głęboki oddech i czekałam na lotnisku. Anka zaczęła do mnie machać i gdy podbiegła rzuciła się na mnie. Musiałam ją odepchnąć, a ona poczuła, że coś jest nie tak.
-Co się dzieje? - zrobiła wielkie oczy.
-Powiem wam w domu. Chodźcie, pewnie jesteście zmęczone po podróży.
Jechałyśmy i cały czas śpiewałyśmy. Do domu miałyśmy jeszcze ponad godzinę drogi. Gdy dojechałyśmy na miejsce chciałam odwieźć dziewczyny do domów, lecz te uparły się żeby ze mną pogadać.
-No to mów. Co się dzieje? - spytała Majka.
Posmutniałam. Nie radziłam sobie z własnym życiem. Chłopak mnie zostawił, moja matka nie żyje .. To takie cholerne trudne.
-Co mam Wam powiedzieć? Nie radzę sobie z niczym. Codziennie się budzę i myślę sobie, że chciałabym umrzeć, ale nie mogę, bo muszę żyć dla jednej, bardzo ważnej osoby.
-Jakiej? - spytała Wiki.
Wtedy ściągnęłam bluzę i im pokazałam. Anka zakrztusiła się piciem.
-Który to miesiąc? - spytały z chórem.
-Czwarty.
-Niall się nie chwalił ... - powiedziała Wiktoria.
-On nic nie wie i nie chce żeby wiedział.
-Ale dlaczego ?! Ma prawo do tego, jest ojcem. - oburzyła się Ania.
-On ma marzenia, ma zespół. Dziecko nie jest mu teraz potrzebne. Kiedyś ułoży sobie życie z kimś innym i będzie szczęśliwy, jeżeli już tego nie zrobił...
-Niall Cię kocha, jesteś dla niego najważniejsza, ale chyba nie wytrzymał tej presji, tej odległości.
-Jak nie wytrzymał dzielących nas kilometrów to co zrobi, gdy powiem mu o dziecku? Błagam Was. Ja sobie poradzę. I nie mówcie mu nic.
-Jak chcesz, ale źle robisz. - powiedziała Anka.
-Nigdy nic nie robiłam dobrze. - powiedziałam.
Z dziewczynami gadałyśmy do późnej nocy. Zostały u mnie. Cieszyłam się, że w końcu je miałam przy sobie. Tak bardzo brakowało mi ich wsparcia ...

środa, 28 marca 2012

ROZDZIAŁ 53


2 tygodnie później

-Zjedz coś. - powiedziała babcia.
-Nie mam ochoty. - odparłam i nadal patrzyłam w okno.
-Musisz jeść.
-Nie, ja nic nie muszę. - powiedziałam oschle.
-Kamilko, w twoim brzuchu rozwija się nowe życie. Musisz to dla niego zrobic.
Skąd ona wiedziała o ciąży ?! Myślałam, że to tylko ja o tym wiem. Domyśliła się co myślę i odpowiedziała:
-O takich rzeczach się wie. Zaokrąglił Ci się brzuszek, przez jakiś czas non stop wymiotowałaś. Jak chcesz możemy iść dziś razem do lekarza.
-Poszła byś ze mną? - spytałam.
-Oczywiście złotko. - Babcia mnie pogłaskała po policzku, a ja się uśmiechnęłam. Dobrze, że Tomas był na obozie.
***
Byłam w gabinecie i czekałam aż wreszcie lekarz się odezwie.
-Gratuluję, będzie Pani miała dzidziusia. Jest Pani w 12 tygodniu ciąży. Na razie jest wszystko w porządku. Proszę na siebie uważać i się nie wysilać.
Po części byłam szczęśliwa. Miałam pod sercem małą istotkę, która była zależna ode mnie. Ale z drugiej strony szkoda, że mojej mamy nie ma przy mnie. Wyszłam z uśmiechem na twarzy. Poszłyśmy z Babcią to uczcić. Zjadłyśmy wielki puchar lodów. Gdy wróciłyśmy do domu zastanawiałyśmy się gdzie będzie pokój dziecka, jak dam mu na imię. W końcu padło pytanie, którego nie chciałam usłyszeć:
-Kiedy powiesz Niallowi?
-Nie powiem mu. To dziecko jest moje i niczyje więcej.
-Nie sądzisz, że powinien wiedzieć?
-Babciu nie chcę żeby wiedział i uszanuj to. Będzie nam ciężko, ale damy radę. Pójdę do pracy, z resztą zawsze mogę liczyć na Mery, u której mam pracę i nie muszę być w Londynie, aby u niej pracować. Powiem dziewczynom żeby sprzedały mój samochód i przeleją mi pieniądze na konto. Pójdę też tu do pracy, a potem pomyślę o studiach.
Babcia nie skrytykowała mnie, ale też nie pochwaliła. Wróciłyśmy do domu, ja usiadłam do laptopa i zadzwoniłam do dziewczyn, akurat były na skype.
-Jak sie trzymasz? - spytała Wiki.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się. Nie chciałam też mówić im o ciąży. Postanowiłam, że będą wiedzieli tylko ci najbliżsi.
Powiedziałam im o moim samochodzie, oczywiście bez protestów to zrobiły. Miały mi też wysłać moje ciuchy.
Gadałam z nimi ponad godzinę. Jak mi ich brakuje.
-Szkoda, że już nie wrócisz do Nas. - posmutniała Majka.
-Nie bój się, kiedyś jeszcze Was odwiedzę. - uśmiechnęłam się.
-My pod koniec sierpnia przylecimy na cały miesiąc, bo studia zaczynają się nam w październiku. Więc będziesz skazana na nasze towarzystwo.
-Oo to świetnie. - zmieszałam się. Bałam się, że zobaczą mój brzuch i będzie. -Muszę kończyć, mam tyle rzeczy jeszcze do zrobienia. Kocham Was, pa.
Musiałam iść się przewietrzyć. Boże w co ja się wpakowałam !?

wtorek, 27 marca 2012

ROZDZIAŁ 52


Nadszedł dzień pogrzebu. Nie sądziłam, że Niall przyjedzie, bo miał koncerty. Gdy zobaczyłam go w drzwiach ucieszyłam się, lecz nadal czułam pustkę. Bez słowa przytulił mnie i nie gadał mi tekstów w stylu : "Będzie dobrze, nie martw się, życie toczy się dalej." albo "Ona jest teraz w lepszym świecie, patrzy na Ciebie z góry.". On po prostu był i to wystarczyło. Z pogrzebu nie pamiętam wiele. Byłam jak w jakimś transie. Wiem tylko, ze trumna była otwarta i cały czas trzymałam rękę mamy. Gdy trumnę spuścili do ziemi nie mogłam się powstrzymać. Krzyczałam tylko żeby wróciła, żeby mi ją oddali. Mówiłam też do niej, żeby się nie wygłupiała, że wiem, że żyje, żeby wstawała, żeby otworzyła swoje niebieskie oczy. Lecz to na marne. To nic nie dało. Niall wyniósł mnie stamtąd na rękach. Zaniósł do taksówki i wróciliśmy do domu. Nie robiliśmy stypy, bo chyba bym tam zwariowała. Razem z Tomem i Niallem leżeliśmy w salonie. Byłam wtulona w mojego chłopaka, który gładził mnie po włosach, a mój brat wtulił się w moje plecy. Wszyscy płakaliśmy. Mój tato nie mógł przylecieć. Też to przeżył, mimo tego, że byli z mamą po rozwodzie. Moja Babcia siedziała w kuchni i patrzyła w okno. Gdy się uspokoiłam podeszłam do niej i się przytuliłam.
-Zostanę tu z Wami, wy mnie bardziej potrzebujecie.
-Dziecko Ty masz studia, musisz tam lecieć, mama by tego chciała ... - mówiła przez łzy.
-Studia mogą jeszcze poczekać. Nie bój się skończę je, ale w odpowiednim czasie, a z resztą tutaj też mogę studiować czyż nie? Muszę tu zostać, Tom nie da sobie rady. Jestem jego jedyną nadzieją.
-Masz rację, dobrze, że zostaniesz. - powiedziała i się rozpłakała. Teraz zobaczyłam jak ona się czuje. W niej było tyle smutku, tyle goryczy. Gdyby mogła zabiła by się, ale wiedziała, że musi żyć dla nas.
Niall musiał jeszcze tego samego dnia wracać do Londynu. Powiedziałam mu, że na razie zostaję tu na stałe i nie wiem kiedy wrócę. Może nigdy. Jako tako to przyjął. Bałam się, że to już koniec mojego związku, ale teraz to nie było najważniejsze ...

miesiąc później

Nie jest łatwo, ale staramy się żyć. Codziennie chodzimy na grób mamy. Tom jedzie na obóz sportowy w sierpniu. Nie chciał jechać, ale powiedziałam mu, że ma nie marnować wakacji, że mama z nim na pewno będzie. Kierowca, który ją zabił został złapany. Nigdy mu tego nie wybaczę. Nie długo ma odbyć się jego proces. Idę, bo chcę zobaczyć jak ten gnój idzie za kratki. Z Niallem coraz rzadziej utrzymujemy kontakt. To chyba koniec ... Nie mam odwagi z nim porozmawiać ...
***
Właśnie siedziałam w kuchni i przeglądałam różne portale społecznościowe. Dużo było artykułów na temat mojej mamy, ale jeden mnie zaintrygował. "NIALL HORAN Z ONE DIRECTION ZAKOŃCZYŁ SWÓJ WIELOLETNI ZWIĄZEK Z KAMILĄ WIŚNIEWSKĄ!". Myślałam, że to kolejny żart. Wcisnęłam i zamarłam. Był tam filmik jak Niall mówi, że już nie jesteśmy ze sobą. Czułam, że się oddalamy, ale nie sądziłam, że to koniec ... Ja nadal go kochałam .. Wzięłam komórkę do ręki i wykręciłam znajomy mi numer. Odebrał, ale jego głos był oschły.
-Czyli to koniec, prawda? - spytałam.
-Tak. Zrozum to nie ma sensu na odległość ...
-Jasne, nie ma sensu. Tylko jak ja miesiącami na Ciebie czekałam to było dobrze. Wiesz co rzygać mi się chcę jak Cię słyszę i w ogóle. Nie chcę Cię znać, cześć. - zakończyłam rozmowę. Znowu wszystko się waliło! Dlaczego to zawsze ja muszę cierpiec !?

poniedziałek, 26 marca 2012

ROZDZIAŁ 51


2 lata później

Właśnie ukończyłam szkołę z wyróżnieniem. Nawet szybko to minęło. Byłyśmy szczęśliwe, że będziemy mogły robić to co chcemy. Zaczniemy studia i będzie super. Przed budynkiem czekali na nas chłopacy. Mimo wysokich szpilek każda z nas biegła.
-To jedziemy to jakoś uczcić. - zaśmiał się Louis.
-No to jest oczywiste - powiedziała Anka.
Pojechaliśmy na shake'i do MilkShake City. Potem pojechaliśmy do domu. Byłam strasznie zmęczona. Nie wiem dlaczego. Od kilku dni strasznie było mi nie dobrze. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.
-Co Ci jest? - spytał Niall.
-Nie wiem, źle się czuję. Chyba zaszkodził mi ten shake. - powiedziałam.
-Może pójdziesz do lekarza?
-Nie, nic mi nie jest. Muszę odpocząć. - powiedziałam, a Niall mnie pocałował i wyszedł.
Musiałam iść do lekarza, ale bałam się. Nigdy nie lubiłam odwiedzać gabinetów lekarskich.
Nie wiem ile spałam, ale ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. To był mój brat.
-Cześć młody, co tam? - spytałam.
W słuchawce usłyszałam tylko mocny szloch. Nie wiedziałam co jest grane.
-Kama przyjedź tu do Nas, błagam Cię. - ledwo go rozumiałam tak płakał.
-Ale powiedz mi co jest grane Tom. - powiedziałam.
-Mama nie żyje. - jeszcze bardziej się rozpłakał.
Serce mi stanęło, milion myśli zachodziło mi głowę.
-Ale jak to się stało? - spytałam, a po moim policzku spłynęła łza.
-Jakiś wypadek, nie wiem. - mówił.
-Kiedy to się stało?
-Wczoraj wieczorem. Dowiedzieliśmy się dziś z Babcią. Błagam Cię przyjedź tutaj. - mówił nadal szlochając.
-Nie martw się, wezmę najbliższy lot i będę w domu. Kocham Cię i trzymaj się tam. - powiedziałam i rozłączyłam się. Zaczęłam łazić po pokoju jak burza. Nie miałam czasu na płacz. Liczył się teraz mój brat, któremu byłam potrzebna. Znalazłam w internecie najbliższy lot do Polski dopiero z samego rana. Byłam zła, ze muszę tak długo czekać, ale niestety musiałam. Zniosłam walizki na dół. Postanowiłam je przed schodami, a sama usiadłam na ostatnim i się rozpłakałam. Wszyscy siedzieli w salonie. Nie wiedzieli o co chodzi. Podeszli do mnie i zaczęli pytać. Gdy się uspokoiłam powiedziałam, patrząc w ziemię.
-Tom dzwonił. Moja mama .... - urwałam i wybuchłam płaczem. - Umarła. Moja mama nie żyje. - zaczęłam płakać i krzyczeć. Chciałabym, aby to był tylko głupi żart. Tak bardzo ją kochałam, mimo że była dla mnie czasami taka okrutna.
-Ale jak to się stało? - spytał Louis.
-Nie wiem, miała jakiś wypadek. Jutro się wszystkiego dowiem. Lecę do Polski.
Wszyscy chcieli ze mną lecieć, ale to było bez sensu. Wolałam sama pogrążyć się w swojej żałobie.
***
kilkanaście godzin później

Weszłam do mojego domu. Było tam mnóstwo ludzi. Nie wiedziałam czego chcą. Przy stole zobaczyłam moją babcię, która starała się trzymać, ale widziałam jak jest jej ciężko. Gdy mnie zobaczyła łzy pociekły jej po policzkach. Podeszłam i bez słowa ją przytuliłam.
-Jak to się stało? - powiedziałam przez łzy.
-Wracała z pracy i wjechał w nią jakiś kierowca. Zginęła na miejscu. Policja nas poinformowała wczoraj. A Ty skąd wiesz?
-Tom do mnie zadzwonił.
-Dobrze, że zadzwonił, ja nawet nie wiem jak miałabym Ci to powiedzieć. - rozpłakała się jeszcze bardziej, a ja razem z nią.
-Złapali go chociaż? - spytałam.
-Nie, zbiegł z miejsca zdarzenia. Znalazł ją jakich przechodzień. Gdyby tamten się zatrzymał, wezwał karetkę, to może i by żyła ....
Płakałam, a ludzie zaczęli mnie przytulać, pocieszać. Denerwowała mnie ich obecność. Nie wiem ile czasu zajęło mi to, aby ogarnąć, że to wszyscy z mojej rodziny. Gdy już mnie na prawdę wkurzyli wydarłam się:
-Wyjdźcie stąd! Chcemy być sami!! Tak trudno to zrozumieć?! Wynocha mi z mojego domu, ale już!
Wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Pobiegłam do swojego pokoju. Był tam Tom. Bez słowa go przytuliłam, wiedziałam, że mamy teraz tylko siebie.
-Kocham Cię. Wiem, że wiele razy mówiłem Ci, że Cię nienawidzę, ale to nie prawda. Wierzysz mi? - spytał ze łzami w oczach.
-Ja Ciebie też. Jesteś najważniejszy. - powiedziałam i przytuliłam go do siebie mocniej.
Oboje byliśmy przybici. Ja jeszcze kilka razy byłam w łazience, bo strasznie wymiotowałam. Nie wiem czy z nerwów czy coś mi zaszkodziło. Z resztą czy to ważne? - straciłam właśnie najważniejszą osobę w moim życiu. Nienawidzę tego kto to zrobił!

niedziela, 25 marca 2012

ROZDZIAŁ 50


2 miesiące później

Razem z dziewczynami nie wytrzymałyśmy i poleciałyśmy do chłopaków. Nic im nie mówiłyśmy, bo chciałyśmy zrobić im niespodziankę. Lot minął spokojnie. Z lotniska pojechałyśmy do hotelu chłopaków. Miałyśmy szczęście. Oni akurat wchodzili. Gdy nas zobaczyli nie mogli w to uwierzyć. Rzucili się na Nas. O mało nas nie udusili. Poszliśmy do ich pokoju. Po dłuższym namyśle każda para wynajęła osobny pokój. Louis nie był zadowolony, bo był sam.
-Ale są tego dobre strony. - zaczęłam go pocieszać. -Będziesz mógł sobie tu przyprowadzić kogo będziesz chciał.
-No może i masz rację. - lekko się uśmiechnął.
Razem z Niallem poszliśmy do naszego pokoju. Mocno się w niego wtuliłam.
-Boże jak ja za Tobą tęskniłam. Nie wytrzymałabym jeszcze miesiąc.
-Ja też się stęskniłem, nawet nie wiesz jak bardzo. - wtulił się w moje włosy. -Ale zaraz musimy iść z chłopakami. Kolejny koncert. - posmutniał.
-Rozumiem. - posmutniałam. -Do zobaczenia w nocy w takim razie.
-Pojedź z nami. Dziewczyny też pewnie pojadą. - zaproponował.
-Jeżeli chcesz, to pojadę. - uśmiechnęłam się.
-Oczywiście, że chcę. - pocałował mnie namiętnie.
Zaczęłam się szykować. Miałam jedynie 30 minut. Z małym opóźnieniem byłam gotowa, wyglądałam nie najgorzej. Dziewczyny również wyglądały niesamowicie. Weszliśmy do wielkiego samochodu chłopaków i ruszyliśmy. Wiedziałyśmy, że większość fanek naszych chłopaków nas nie trawi i dziwnie się z tym czułyśmy. Gdy byliśmy już za kulisami czekałyśmy aż zacznie się koncert. Wszystko trwało jakieś 3 godziny. Widziałyśmy jak oni się w to wczuwają, jak im na tym zależy. Jednym słowem byłyśmy z nich dumne. Gdy wrócili widziałyśmy, że są bardzo zmęczeni. Udaliśmy się szybko do hotelu. W łóżku Niall przytulił się do mnie i namiętnie pocałował.
-Kocham Cię - wyszeptał. -A tak w ogóle na ile przyjechałyście? - spytał
-Na trzy dni. - odparłam i się zaśmiałam, bo Niall zaczął całować mnie po szyi co mnie łaskotało.
-Czemu tak krótko? Zostań do końca, proszę.
-Nie mogę, wiesz, że muszę wracać do szkoły.
Niall już mnie nie słuchał tylko zaczął dobierać się do mojej piżamy. Jak zwykle ma na to siłę. W sumie mi też tego brakowało. W końcu 4 miesiące wstrzemięźliwości ...
***
Gdy się obudziłam, Niall już nie spał tylko bawił się moimi włosami.
-Dzień Dobry. - uśmiechnął się.
Nic nie powiedziałam tylko odwzajemniłam uśmiech. Przeciągnęłam się jeszcze i wstałam. Poszłam się wyszykować i razem z Niallem zeszliśmy na śniadanie. Nasi przyjaciele już na Nas czekali. Wszyscy byli w świetnych humorach. Chcieliśmy spędzić jak najwięcej czasu razem, więc gdzie chłopcy szli my byłyśmy z nimi.
Dzień był męczący. Mnie to potwornie zmęczyło, a co dopiero Nialla, Harrego, Liama, Zayna i Louisa. Nie sądziłam, że to takie trudne!

sobota, 24 marca 2012

ROZDZIAŁ 49


2 miesiące później

Wakacje się skończyły, a my znów wróciłyśmy do Londynu. Siedziałyśmy w pustym domu, znowu miała się zacząć ta durna szkoła. Mam nadzieję, że nie zawalę tego roku i nie będę musiała się znowu przenosić to tu to tam. Z Niallem coraz mniej rozmawiamy, bo on jest bardzo zajęty. Nie naciskam na niego, ale na prawdę jest mi źle. W końcu już za 3 miesiące się zobaczymy, lecz czy do tego czasu nasz związek przetrwa? Dobrze, że mam Strawberry, przynajmniej ona trochę mi o nim przypomina.

7 dni później

Dziś w szkole miałam straszny dzień. Babka z fizyki się na mnie uwzięła. Wzięła mnie do odpowiedzi, gdzie nic nie umiałam. Oczywiście dostałam szmatę. Byłam zła na siebie, na tą kobietę i w ogóle. Gdy wróciłam do domu poszłam do siebie do pokoju i zwyczajnie się rozryczałam. Nie dlatego, że dostałam złą ocenę tylko dlatego, że Nialla nie ma obok. On zawsze mnie pocieszał i rozśmieszał, mówił, że jestem zdolna i, że to da się poprawić. A teraz byłam z tym zupełnie sama, no były ze mną dziewczyny, ale one same chodziły jak strute więc na nie też nie mogłam liczyć. Nie wiem ile czasu spędziłam na płaczu, ale z tego 'transu' wybudził mnie dźwięk telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam:
-Halo? - pociągnęłam nosem, bo miałam katar od płaczu.
-Kamila? Co się stało? - w słuchawce usłyszałam głos mojego chłopaka.
-Daj spokój. Wszystko jest do dupy. Ja nie wytrzymam bez Ciebie tych trzech miesięcy.
-Ale co się dzieje?
Opowiedziałam mu o tej jedynce i żaliłam się, że on mnie w takich sytuacjach zawsze pocieszał i mnie rozśmieszał.
-Wiesz, że muszę tu być, ja też za Tobą tęsknie. - powiedział.
-Ale Ty się tam bawisz, a ja tutaj muszę ślęczeć nad tymi książkami.
-Uwierz mi, że mi też nie jest lekko.
-Robisz to co kochasz, a mnie szlak trafia. Nie chcę już tu być. - zaczęłam jeszcze bardziej szlochać.
-Kama dasz radę beze mnie. Postaraj się dla mnie. Już nigdy nie zostawię Cię na tak długo samą.
-Ale obiecujesz? - spytałam jak mała dziewczynka.
-Obiecuję. Kocham Cię głuptasie.
-Ja Ciebie też. - powiedziałam i pierwszy raz tego dnia się uśmiechnęłam.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem Niall poszedł na próbę. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego jak bardzo go kocham.
Poszłam do salonu. Dziewczyny też nie były jakoś szczęśliwe. Miały wielki kubeł lodów i oglądały komedię. Wzięłam z kuchni łyżkę dla siebie i zaczęłam obżerać się razem z nimi.
Bez chłopaków było nam ciężko. W szkole udawałyśmy szczęśliwe, lecz w domu było całkiem inaczej. Snułyśmy się jak własne cienie. Chcę, aby te trzy miesiące minęły !!
----------------------------
Kochani!
Dziś dwa, ponieważ jest weekend.
Miłego czytania, mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Zapraszam również na mojego
NOWEGO BLOGA

kissonme

xx


ROZDZIAŁ 48


3 dni później

Te trzy dni spędzone tutaj, były na prawdę ciekawe i cudowne, ale pod dziś Niall zachowuje się dziwnie. Chciałam z nim porozmawiać w drodze do domu. Mam nadzieję, że mi się uda.
***
Brama cioci już zamknęła się za nami. Nie chciałam do razu pytać co się stało, z resztą on cały czas pisał z kimś smsy. Było mi przykro ..
-Co się dzieje? - spytałam w miarę spokojnie.
-Nic, znaczy muszę wyjechać wcześniej do Londynu.
-Dlaczego?! - spytałam osłupiała.
-Bo okazuje się, że mamy wcześniej jakiś koncert i musimy być w Chicago już za trzy dni. Jutro wylatuję ...
-Przecież ja nie wytrzymam bez Ciebie tych pięciu miesięcy. Jak Ty to sobie wyobrażasz? - zapytałam ni to z żalem ni smutkiem.
-Mi też jest ciężko, ale to jest moja praca, skarbie.. - dotknął mojego policzka, po którym spływała pojedyncza łza.
Do końca podróży siedzieliśmy cicho. Zastanawiałam się czy damy radę na tak długą odległość. Do domu weszłam bez entuzjazmu. Weszłam, powiedziałam wszystkim cześć i poszłam do swojego pokoju na górze. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Po kilku minutach wszedł Niall i mocno mnie przytulił.
-Mówię Ci, że damy radę. Zobaczysz, że te pięć miesięcy szybko zlecą.
-Ale czy my wytrwamy? Niall nie wiem czy jestem gotowa na taką rozłąkę.
-Teraz zobaczymy. Jeżeli przetrwamy to to przetrwamy wszystko. - ucałował mnie w nos.
Zeszliśmy na dół i pokazaliśmy wszystkim zdjęcia z Rytra i Wieliczki. Kilka trafiło na tt i fb. Resztę woleliśmy zostawić dla siebie. Wieczorem udaliśmy się na długi wieczorny spacer. Jak zwykle trzymaliśmy się za ręce.
-Nie dam rady bez Ciebie ... - powiedziałam.
-Dasz, jesteś najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałem. - odparł mój chłopak.
-Nie przesadzaj. Kocham Cię - dałam mu namiętnego całusa.
-Mmm. Ja Ciebie też. - zaśmiał się. -Chodź wracamy do domu. - pociągnął mnie za rękę.
Do domu weszliśmy po ciuchu, bo była już 24. Poszliśmy do mojego pokoju i zaczęliśmy się całować i zrywać z siebie ubrania. W końcu tak nie wiele czasu nam zostało ...
***
Wstaliśmy wcześnie rano, o ile 40 minut snu można nazwać spaniem. Pomogłam Niallowi się spakować. Zajęło nam to do 11, potem jeszcze znowu zagościliśmy na chwilę w łóżku ....
Ubrani i gotowi zeszliśmy na dół, na późne śniadanie. Mama patrzyła się na nas i ciągle się śmiała. Domyśliłam się, że słyszała wszystko i tylko spłonęłam rumieńcem. Niall miał lot o 19, więc o 14 wszyscy do Nas przyszli. Mieliśmy jechać na dwa samochody. Majka prowadziła jeden, ja drugi. Wzięłam Range Rovera mojej mamy i jechali ze mną Niall, Liam i Wiki, a z Majką reszta. Po półtorej godzinie byliśmy na lotnisku. Ostatni raz ucałowałam mojego Blondaska i udałyśmy się z dziewczynami w kierunku wyjścia. Wszystkie ryczałyśmy jak głupie.
-Damy radę. - powiedziała Wiki.
Wszystkie popatrzyłyśmy na nią spode łba. Przecież wiedziała, że tak nie będzie.
Wsiadłam do samochodu, a ze mną Wiki. Anka pojechała z Majką. Bardzo brakowało mi bliskości, jaka zawsze była między mną a Wiktorią. Wiedziałam, że teraz to się zmieni.

piątek, 23 marca 2012

ROZDZIAŁ 47



2 dni później

Pakowaliśmy ostatnie rzeczy, aby wybrać się do Wieliczki. Te trzy dni były niesamowite. Cieszę się, że moja rodzina przyjęła tak ciepło Nialla. Mieliśmy zahaczyć jeszcze o mój dom, aby wziąć nowe ciuchy. Około 13 dotarliśmy i przywitaliśmy się z moją mamą, babcią i bratem. Niall pobiegł na górę z naszymi walizkami i wyciągnął stertę brudnych rzeczy i zaczął pakować czyste. Miałam do niego pełne zaufanie, więc spakował również mnie. Około 16 wyjechaliśmy, bo oczywiście babcia zatrzymała Nas na obiedzie. Wiedziałam, że jak pojedziemy do ciotki Aurelii to przez te kilka dni przytyje z 10 kg!
Przed nami dwie godziny jazdy. Niall robił mi zdjęcia, co mnie denerwowało i powiedziałam żeby dał mi spokojnie prowadzić, bo chcę żebyśmy byli żywi. Mój anioł wreszcie się uspokoił. Zaczął śpiewać. To akurat mi się podobało, bo miał nieziemski głos.
Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Ciocia już na Nas czekała. Była 18, wnieśliśmy swoje rzeczy do domu. Cioteczka zaprowadziła nas do pokoju, który najbardziej lubiłam z całego tego domu. Otóż był tam wielki taras, na którym lubiłam się wylegiwać i się opalać, ale także zawsze siedziałam tam wieczorami i patrzyłam w gwiazdy. Byliśmy zmęczeni, więc zjedliśmy kolację, którą dla nas przyszykowano. Oczywiście ciotka polubiła Nialla. Rozmawiali po angielsku, bo ciocia była niezwykle wykształcona. Po półtorej godzinie mój chłopak poszedł się wykąpać, a ja popijałam herbatę i patrzyłam przez okno w kuchni.
-O czym tak myślisz dziecko? - z zamyśleń wyrwał mnie głoś cioci Aurelki.
-A tak o niczym. Po prostu odpłynęłam. - uśmiechnęłam się. - Daj pomogę Ci. - zaczęłam się brać do mycia naczyń.
-Ależ siadaj. Nie trzeba, dam sobie radę. Jesteście moimi gośćmi. - zaczęła protestować.
-Nie przesadzaj, ja się zajmę wszystkim. Siadaj. - rozkazałam, ciocia wiedziała, że jestem uparta, więc mnie posłuchała.
-Jesteście świetną parą. Planujecie już ślub, dzieci?
-Nie, nie. Jest na to o wiele za wcześnie. Ja mam dopiero 17 lat! A co do dzieci, to ja ich nie planuję ... - wiedziałam, że się jej to nie spodoba.
-Oj zmienisz zdanie kochana. Ja was widzę na ślubnym kobiercu. Mówię Ci to, ja mam oko do takich spraw. - uśmiechnęła się. -A gdzie chcecie zamieszkać? Tu, w Polsce?
-Nie, wydaje mi się, że w Londynie, może w Irlandii, ale nie wiem. Cały czas czuję, że jednak tutaj jest moje miejsce i tutaj chcę być. Powoli się już w tym gubię. - posmutniałam.
-Zobaczysz, że przyjdzie taki moment, że będziesz wiedziała, co masz robić. - poklepała mnie po ramieniu.
Chwilę później przyszedł Niall i ja poszłam się kąpać. Gdy skończyłam mój chłopak leżał w łóżku. Wyszłam na taras. Było trochę chłodno, ale nie przeszkadzało mi to. Patrzyłam w gwiazdy. Niebo nocą było takie piękne. Pogrążyłam się w krainie marzeń. Nagle poczułam, że Niall obejmuje mnie w pasie, ale się nie odzywa. Potrafimy porozumieć się bez słów co jest na prawdę wielkim ułatwieniem w związku. Po chwili pociągnęłam go za rękę i zaciągnęłam do łóżka. Zaczęliśmy się całować. Czyżby kolejna nie przespana noc?
***
Obudziłam się w świetnym nastroju. O dziwo miejsce koło mnie było puste. Zeszłam na dół, a tam cały stół był w przekąskach. Niall był wniebowzięty, jadł wszystko co dała mu ciocia. Wiedziałam, że mi też będzie kazała jeść. Coś tam poskubałam i poszłam się szykować. Po godzinie oboje byliśmy gotowi i poszliśmy zwiedzać okolice. Pokazałam mu piękne miejsca.
-Wiesz, cieszę się, że mnie tu zabrałaś. - powiedział. -Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz.
-Kocham Cię. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze. -  patrzyłam w jego niebieskie oczy, w których zawsze się gubiłam ...

czwartek, 22 marca 2012

ROZDZIAŁ 46


Obudziłam się przed 8 rano. Spojrzałam w okna, które wypełniały promienie słoneczne. Spojrzałam na Nialla. Tak słodko wyglądał jak spał. Wyswobodziłam się z jego ramion i po cichu wyszłam z pokoju. W kuchni siedziała ciocia Helena.
-A Ty co tak wcześnie wstałaś? Zawsze śpisz dłużej. - zaśmiała się.
-Nie chcę marnować dnia. Zaraz zrobię śniadanie dla wszystkich i pójdę z Niallem na zamek i może na Cyrlę. Chcę mu pokazać jak najwięcej. - mówiłam jak najęta.
-Widzę, że jest dla Ciebie bardzo ważny. - odparła ciocia.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Tyle już razem przeszliśmy, że chyba nic już nie rozbije naszego związku. - zaczęłam opowiadać sytuację ze zdjęciami jakie kiedyś dostałam, z Cher.
-Jesteście dla siebie stworzeni. - oczy cioci się zaświeciły. -Pewnie weselisko z tego będzie.
-No oświadczyny prawie były. - spuściłam lekko wzrok.
-Co ?! - powiedziała.
Opowiedziałam jej co zrobiłam, pokiwała głową na znak, że szanuje moją decyzję, ale przyznam, że trochę jej żałowałam. Nie wiem dlaczego, po prostu.
-Dobra, zabieram się za śniadanie. Co mogę zrobić? - spytałam.
-Zrób dla siebie i dla Nialla, ja już jadłam, wujek też, a inni śpią i zjedzą później.
-Ale zależało mi na tym, bo gościcie mnie u siebie, a ja jak  takim wrzód na dupie jestem. - powiedziałam niezadowolona.
-Nawet tak nie mów! Bardzo się cieszę, że przyjechałaś. Oby tak częściej. - uśmiechnęła się i poszła na podwórko.
Zabrałam się za robienie śniadania. Krzątałam się w mojej koszuli nocnej po kuchni i zrobiłam pyszną jajecznicę z ogórkiem, papryką i szczypiorkiem oraz zaparzyłam herbatę. Nagle ktoś przytulił się do mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu i czułam, że jeszcze jest pół przytomny.
-Gdzie poszłaś? Chodź wracamy do łóżka, jest jeszcze wcześnie. - wymamrotał.
-Nie, ja Cię właśnie miałam budzić. Zaraz idziemy więc zjedz szybko.
-Ale gdzie? - spytał.
-Niespodzianka. - zaśmiałam się i usiadłam do stołu.
Jajecznica nieco ożywiła mojego chłopaka. Potem poszliśmy do łazienki się szykować. Nie ma to jak korzystać z jednej. Po 11 wyszliśmy i zaprowadziłam go na zamek. Widok stamtąd był niesamowity.
-Od dziecka marzyłam, aby się tu przeprowadzić. - powiedziałam niemalże szeptem.
-To w czym problem? - spytał Niall
-W tym, że teraz mam swoje życie w Londynie, z Tobą, chociaż nie wiem czy jestem na tyle silna, aby to nadal ciągnąc.
-Co masz dokładniej na myśli? - dopytywał się chłopak.
-To, że chyba nie jestem gotowa na dorosłe życie. Czasami chcę wrócić do Polski, ale mam Ciebie i nie umiem tak tego rzucić. Wszystko jest tak cholernie trudne.
-Obiecuję Ci, że kiedyś się tu przeprowadzimy, no chyba, że to będzie nie możliwe to po prostu wybudujemy sobie dom i będziemy przylatywać tu w każdej wolnej chwili. - pocałował mnie mój Nialler.
-Chodź mam Ci tyle jeszcze do pokazania. - zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę.
***
Do domu wróciliśmy pod wieczór, bo zaczęły latać komary, a my nie posmarowaliśmy się żadnym środkiem, aby nas nie gryzły. Wszyscy czekali na nas z obiadokolacją. Przyznam, że Niall strasznie narzekał, bo był jak zwykle głodny, co mnie trochę denerwowało. Dość o wczesnej porze położyliśmy się do łóżka, zmęczeni całodniowym chodzeniem ...

środa, 21 marca 2012

ROZDZIAŁ 45


-Wzięłaś wszystko? - zapytał Niall.
-Nie wiem. A z resztą nie ważne, nie mam daleko, w razie czego się wrócimy. Ale czekaj muszę jeszcze uprzedzić ciotkę Aurelię. Zapomniałam zadzwonić do niej wczoraj.
-My stąd nigdy nie wyjedziemy. - powiedział Nialler.
-Oj kochanie nie marudź. - zaśmiałam się i go pocałowałam.
Pobiegłam do telefonu i wystukałam numer cioci Aurelki. Po kilku sygnałach odebrała. Ucieszyła się, że dzwonię i na wstępie zapytała kiedy mam zamiar przedstawić jej mojego chłopaka.
-Jeżeli to nie problem to za jakieś trzy dni moglibyśmy wpaść do Ciebie ciociu.
-A czemu tak późno? Dziś nie moglibyście przyjechać? - spytała.
-No dziś jedziemy do Rytra i tam będziemy trzy dni, a potem przyjedziemy do Ciebie.
-Dobra, ale pamiętaj, że nie zostajesz tylko na herbatce i ciasteczkach tylko zostaniecie przynajmniej tydzień. - powiedziała ciotka.
-No tydzień to może nie, ale ze trzy cztery dni to chętnie. - powiedziałam.
-Ale dlaczego tak krótko? - ciocia była niezadowolona.
-Bo Niall przyjechał tu na półtorej tygodnia, bo za dwa tygodnie jedzie w trasę. Ja tutaj będę do końca wakacji, więc na pewno Cię jeszcze odwiedzę. - zaśmiałam się.
-No dobrze, dobrze. To będę na Was czekać. - powiedziała ciocia.
-Zadzwonię jeszcze i Ci powiem o której dokładniej będziemy. - powiedziałam i zakończyłam rozmowę.
Poszłam do samochodu gdzie na miejscu pasażera już siedział Niall.
-No myślałem, że już nigdy nie przyjedziesz.
-Co Ty jesteś taki w gorącej wodzie kąpany? Przecież do Rytra mamy jakieś 15 minut drogi.
-Nie wiem, denerwuję się. - powiedział.
-Ale czym?
-No bo ja przedstawiłem Ciebie tylko rodzicom, a Ty chcesz mnie już przedstawiać całej rodzinie.
-To źle? - posmutniałam.
-Nie, nie. To bardzo dobrze. Tylko boję się, że mnie nie polubią.
-Uwierz mi, że oni Cię pokochają tak jak ja miśku. Jak pojedziemy do Wieliczki, to ciotka Aurelia będzie Ci dawała tyle jedzenia, że aż chyba odechce Ci się jeść, chociaż w sumie to jest możliwe? - zaśmiałam się. -Po prostu zawsze, gdy do niej przyjeżdżam wpycha we mnie tyle jedzenia ile się da.
-Kocham Cię. - powiedział.
-Och ja Ciebie też. - powiedziałam i go pocałowałam. - Dobra jedziemy. - przekręciłam kluczyk i odpaliłam silnik.
Jechaliśmy 15 minut, no może trochę dłużej, bo ciężko wjeżdżało mi się pod górę. Niallowi spodobał się tutejszy krajobraz.
-Ślicznie tu. - wyszeptał.
-Wiem. - zaśmiałam się. -Ale to nie wszystko. Mam Ci tu tyle do pokazania.
-Już nie mogę się doczekać. - zaśmiał się.
Gdy zaparkowałam na podjeździe, ciocie już machały do Nas z ogrodu. Było tam tak pięknie, że nie mogłam uwierzyć, że znowu tam jestem. Widziałam, że Niall strasznie się denerwuje, więc wzięłam go za rękę, a on ścisnął mnie mocno, aż za mocno! Wszyscy do Nas podeszli i się przywitali. Przedstawiłam im Nialla. Musiałam znowu wszystko tłumaczyć, bo ciocie ani wujkowie nie mówili po angielsku. No jedynie kuzynki się dogadywały z Niallerem więc było dobrze. Ciocia zaprowadziła Nas do pokoju gdzie mieliśmy przed najbliższe trzy dni spać. Wzięliśmy z samochodu nasze torby i położyliśmy je w naszym pokoju.
Była godzina 15, więc ciocia zaprosiła Nas na obiad. Niall chwalił kuchnię ciotki Heli i nawet prosił o dokładki. Ciocia oczywiście mu nie odmawiała. Po jakimś czasie zaczęły się pytania.
-Jak się poznaliście? - spytała moja kuzynka Paulina.
-To było tak, że z Anką, Wiki i Majką przyleciałyśmy do Londynu i byłyśmy głodne to poszłyśmy do jakieś pizzerii i zamówiłyśmy pizzę. Oni przyszli, jego przyjaciel Lou podszedł do Nas, zapytał czy się nie dosiądziemy. Potem to się umówiłam z Niallem i zostaliśmy parą.
-Jejku jacy wy słodcy. - powiedziała ciocia Brygida.
Zaśmiałam się.
-Może zrobimy sobie dziś grilla wieczorem? - spytała Patrycja (moja druga kuzynka)
-A no możemy, fajnie by było. - powiedziałam.
-No, ale trzeba by było jechać na zakupy. - powiedziała ciotka Helena.
-No to żaden problem. Zaraz się z Niallem ubierzemy i pojedziemy.
-No to ja wam zrobię listę. - odparła ciocia Hela i poszła po kartkę i długopis.
Po obiedzie razem z Niallem zmywaliśmy naczynia. Jak zwykle on mnie chlapał wodą, a ja jego.
-Kocham Cię mój blondynku. - zaśmiałam się.
-Ja Ciebie też Ty mój uparciuchu. - dał mi buziaka w usta.
Po skończeniu myciu naczyń ciocia dała nam listę i chciała dać mi pieniądze, których nie przyjęłam, bo powiedziałam, że ja kupię. Niall widząc, że ciocia wręcza mi pieniądze również zaprotestował i wyszło na nasze.
***
wieczór

Wszyscy siedzimy w altance na dworze i jemy kiełbaski. Każdy pije piwo, nawet ja mimo że nie mam jeszcze tych 18 lat tylko 17, które niedawno skończyłam. Do łóżek poszliśmy około 1 w nocy. Oboje z Niallem byliśmy wykończeni, wtuleni w siebie pogrążyliśmy się w swoich snach ...
--------------------------------

Kochani! 
Przepraszam, że zaniedbałam tego bloga, ale obiecuję, że się poprawię. Jeszcze raz zapraszam na mój
                                                     NOWY BLOG
kissonme

xx

wtorek, 20 marca 2012

NOWE OPOWIADANIE

Moi Drodzy Czytelnicy!

Postanowiłam założyć kolejnego bloga. To opowiadanie będzie krótsze niż to o Niallu i Kamili, ale (mam taką nadzieję) równie dobre. 

środa, 14 marca 2012

ROZDZIAŁ 44


dwa tygodnie później

Właśnie siedzimy w samolocie i czekamy aż wreszcie wystartujemy. Lecimy nareszcie do Polski. Moja mama rozmawia z chłopakami, a ja patrzę w okno.
-Kochanie, co jest? - spytał Niall.
-Nic tak sobie patrzę. - powiedziałam.
-Kocham Cię. - odparł i dał mi namiętnego buziaka.
-Ja Ciebie też. - zaśmiałam się.
Do końca lotu wygłupialiśmy się wszyscy i robiliśmy sobie zdjęcia. Ludzie nieco dziwnie się patrzyli, niektórzy podchodzili po zdjęcia i autografy. Kilka osób chciało sobie zrobić zdjęcie nawet ze mną.
***
Jesteśmy już nareszcie w domu. Liam pojechał do Wiki, Lou z Harrym do Majki, Zayn do Anki, a my do naszego domu. Gdy weszłam do środka od razu poczułam ten piękny zapach.
-ROSÓŁ! - zaczęłam krzyczeć na cały dom. Tak to moja ulubiona zupa.
Przywitałam się z moim młodszym braciszkiem, który już strasznie urósł - aż go nie poznałam. Moja Babcia wyściskała mnie za wszystkie czasy i jak zwykle marudziła, że jestem wychudzona. Niall przyznał jej rację, po czym usiedliśmy do stołu.
-Rozmawiałam ostatnio z ciocią Aurelią. Chciałaby poznać wybranka Twojego serca. - powiedziała babcia. -No ciocia Helena i Brygida też.
-A to nie za wcześnie? - spytałam.
-Ile wy już ze sobą jesteście?
-No ponad rok, ale chyba jestem za młoda, aby przedstawiać Nialla całej rodzinie.
-Nie przesadzaj. Twoja mama przedstawiła Twojego tatę jak była może starsza o rok od Ciebie, a byli chyba pół roku ze sobą. - powiedziała babcia.
-No dobra to jutro się do nich wybierzemy. Najpierw pojedziemy do ciotki Heleny i Brygidy i zostaniemy tam na dwa-trzy dni, a potem do cioci Aurelii. - ożywiłam się, bo chciałam Niallowi tyle pokazać.
-No to łap za telefon i dzwoń do ciotek, na pewno się ucieszą. - powiedziała Babcia, a ja pobiegłam do telefonu i wystukałam numer do cioci Heleny. Obie z ciocią Brydzią mieszkały w jednym domu tyle, że ciocia Hela na dole, a tamta na górze. Ciocia Brygida była synową ciotki Heleny. Uwielbiałam tam przyjeżdżać. Tam zawsze był taki spokój, mimo że było dużo ludzi. Dawno nie widziałam swoich kuzynek, wujka Zenka i Witka. No nie mogę się doczekać.
Gdy ciocia Hela odebrała od razu się ucieszyła i zgodziła się, abym została z Niallem trzy dni, albo dłużej.
-Nie możemy być dłużej, bo Nialler wyjeżdża w trasę i przyjechał tu na półtorej tygodnia.
-No dobrze, dobrze. To jutro na Was czekamy.
-Okej, będziemy koło południa.
Do Rytra (tam mieszkały ciocie) miałam 15 minut drogi, więc nie musiałam jechać z samego rana.
-Niall spakuj jakieś potrzebne rzeczy, jedziemy na trzy dni do cioci Heleny i Brygidy.
-Kiedy? - spytał.
-No jutro.
-Dobrze skarbie. - pocałował mnie namiętnie.
Poszłam do swojego pokoju i wypakowałam niepotrzebne rzeczy. Wyciągnęłam małą walizkę i zapakowałam kilka ciuchów i zaniosłam ją do mojego samochodu. Nie był wielki tak jak mój Range Rover, ale jakoś we dwójkę się zmieścimy.
Gdy nadszedł wieczór, zmęczeni poszliśmy z Niallem spać. Wtuliłam się w mojego chłopaka i oboje pogrążyliśmy się we własnych snach.

piątek, 9 marca 2012

ROZDZIAŁ 43


tydzień później

Właśnie czekałam na lotnisku na moją mamę. Dziewczyny wczoraj poleciały do Polski, ja miałam do nich z chłopakami dołączyć za tydzień. Niall jak zwykle był przy fanach, rozmawiał z nimi, a jednej dziewczynie podał swój numer telefonu, co szczerze powiem wyprowadziło mnie z równowagi. Gdy wreszcie sobie o mnie przypomniał, dał mi buziaka w policzek. Było mi przykro, że na moich oczach umawia się z innymi.  Po mojej minie wyczytał, że coś jest nie tak.
-Kama co jest? - spytał.
-Nic, jestem zła.
-Co znowu zrobiłem?
-Nie wiesz? - zapytałam ironicznie.
-Nie, nie wiem i przestań się zachowywać jak małe dziecko, bo mnie denerwujesz tym. - krzyknął na mnie. Zrobiło mi się wtedy smutno, że mój chłopak drze się na mnie i to w miejscu publicznym. Miałam w oczach łzy, ale nie dałam po sobie poznać, że coś jest nie tak. Nagle zobaczyłam moją uśmiechniętą mamę. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam. Tak bardzo mi jej brakowało.
-Cieszę się, że tu jesteś mamo!
-Ja też. - uśmiechnęła się.
Niall wziął walizki mamy i udawaliśmy, że jest wszystko w porządku, co nie było łatwe. Wsiedliśmy do samochodu, siadłam za kierownicą, bo musiałam się na czymś skupić. Gdy staliśmy na światłach zaczęłam pukać paznokciami o kierownicę.
-Możesz przestać? - spytał oschle Nialler.
Nic nie odpowiedziałam tylko przestałam. Do domu dojechaliśmy po godzinie - bo bardzo męczącej godzinie! Zaprowadziłam moją mamę do pokoju, w którym miała spać. Rozpakowała się, a ja zajęłam się przygotowywaniem obiadu.
-Niall pomożesz mi?  - spytałam, bo mimo wszystko nie chciałam, aby mama wiedziała o tym, że się pokłóciliśmy.
-Po co? - spytał nawet na mnie na patrząc.
-Bo Cię proszę. Nie każdy musi wiedzieć, że się pokłóciliśmy, a w szczególności moja mama.
-Okej. - wstał z kanapy i zaczęliśmy robić lasagne. Zrobiliśmy dwie, bo jeszcze dla chłopaków. Gdy siedzieliśmy wszyscy przy stole każdy się uśmiechał oprócz naszej dwójki. Harry to zauważył i bez ogródek zapytał co jest, chórem powiedzieliśmy, że nic.
-Przecież widzę. - dociekał przyjaciel.
-Nic. - wstałam i udałam się ku wyjściu. Poszłam się przejść, bo czułam, że rozniosę coś zaraz. Czułam się fatalnie, że z Niallem mi się nie układa mimo że tydzień temu minął rok odkąd jesteśmy ze sobą. Jeżeli tak dalej miało być to wolałabym to zakończyć. Nie wiem ile tak siedziałam, ale zrobiło mi się chłodno. Nie było widać, że trochę płakałam. Weszłam do domu jak gdyby nigdy nic i poszłam do kuchni zając się porządkami. To mnie zawsze uspakajało.
-Po co to robisz? - spytał Liam.
-Bo brudno jest.
-Przed chwilą sprzątaliśmy. - powiedział.
-Ale nie w szafkach. Tu dawno nie sprzątałam.
-Jak chcesz, ale jak coś Cię gryzie to mi możesz wszystko powiedzieć.
-Nic się nie dzieję. Gdzie moja mama? - zmieniłam temat.
-Pojechała z Niallem i Harrym pozwiedzać Londyn.
-Aha. To dobrze. - odparłam i zajęłam się porządkami.
Gdy wszyscy wrócili złapali się za głowę. Wyrzuciłam z szafek wszystko i był taki syf, że masakra. Powiedziałam żeby się nie martwili, że posprzątam to.
Skończyłam około 22. Wszyscy oglądali jakiś film.
-Kamilko chodź do Nas. - powiedziała mama.
-Mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia. Nie długo przecież lecę do Polski, nie mogę tak wszystkiego zostawić. - powiedziałam i chciałam iść na górę.
-Zajmiesz się tym później. - naciskała mama.
-Oj mamo nie przejmuj się mną. Masz dobre towarzystwo, a ja mam jeszcze do sprzątania, więc nie marudź. Jutro też jest dzień. - powiedziałam wkurzona.
-No dobra nie denerwuj się. - powiedziała i wróciła do oglądania filmu. Chłopacy, oprócz Nialla popatrzyli na mnie pytająco. Zbyłam ich, bo przecież wszystko jest w 'porządku'.
Weszłam na górę i z szafy wysypałam wszystkie moje ciuchy. Te na wieszakach też wyrzuciłam na podłogę. Było ich mnóstwo. Buty też porozrzucałam na podłogę. Ulżyło mi jak sobie czymś rzucałam. Usiadłam i zaczęłam segregować rzeczy. Potem je poskładałam i położyłam do szafy. Było mnóstwo, które chciałam oddać, więc zeszłam na dół po worek na śmieci. Oni jeszcze byli pochłonięci jakimś filmem. Było już dosyć późno, ale nic się nie odzywałam.
-Skończyłaś już? - zapytał Niall.
-Nie, a bo co?
-Chcę iść spać. - powiedział.
-Przecież możesz, ja Ci nie bronię. Zapalę sobie lampkę i mogę sprzątać dalej. Ty możesz spać. - nie czekając na jego odpowiedź poszłam na górę. Powkładałam te rzeczy do worka i zabrałam się za porządek w moich papierach. Było ich sporo. Rozłożyłam teczkę i miałam z niej wszystko wyciągnąć, gdy do pokoju wszedł mój chłopak.
-Chodź do mnie i się na mnie nie gniewaj. Przepraszam. - powiedział i usiadł obok mnie.
-Przecież ja nie jestem zła, a Ty nie masz za co przepraszać. - starałam się być obojętna.
-Wiem, że zdenerwowało Cię to, że podałem Alice mój numer telefonu.
-No przecież nie mam nic przeciwko, że utrzymujesz kontakt z fankami.
-Alice nie jest moją fanką, tylko przyjaciółką, z którą urwał mi się kontakt.
Popatrzyłam na niego. Nie kłamał, w sumie on nigdy tego nie robił. Nic nie mówiąc przytuliłam się do niego i namiętnie go pocałowałam.
-Zgoda? - zapytał Niall.
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się.
-No to teraz idziemy spać. Musimy Twojej mamie jeszcze tyle pokazać. - uśmiechnął się Nialler.
-No okej.
Ściągnęłam moją sukienkę i weszłam pod kołdrę w samej bieliźnie. Niall mocno mnie przytulił i zaczął całować po szyi. Wiedziałam, że to będzie kolejna, nieprzespana noc ...

środa, 7 marca 2012

ROZDZIAŁ 42


3 miesiące później

Wreszcie jest czerwiec! I na reszcie koniec roku szkolnego. Musiałam na niego bardzo długo czekać (w sumie nie tylko ja), bo jest on dopiero 29 czerwca. To właśnie rok temu zaczęłam być z Niallem. Od rana nie dostałam do niego żadnej wiadomości, chyba zapomniał. Szkoda .. Dam mu prezent wieczorem. Kupiłam wielką antyramę i oprawiłam w niej nasze wspólne zdjęcia (oczywiście nie wszystkie, bo mamy ich na prawdę dużo) i podpisałam krótko. Męczyłam się z tym dwa tygodnie.
Zakończenie mam na 11. Potem mam jechać do domu chłopaków, do którego wprowadzam się z powrotem. Musieli mnie długo namawiac, ale zgodziłam się, bo nie chciałam związku na odległość. Klucze od mojego mieszkania mam oddać przed rozpoczęciem. Moje wszystkie rzeczy są już w 'nowym' domu. Mat był smutny, że go opuszczam, ale obiecałam mu, że jest dla mnie zbyt ważny, żebym o nim zapomniała. Równo o 10.30 Mathew zapukał do (jeszcze) mojego mieszkania i ruszyliśmy na uroczystość. Otrzymałam dyplom z wyróżnieniem. Byłam z siebie dumna. Po zakończeniu pożegnałam się z Matem i zobaczyłam łzy w jego oczach.
-Ej nie płacz, zawsze będziesz moim przyjacielem, a ja Twoją przyjaciółką. - przytuliłam go.
-Nie płaczę. - odwrócił wzrok.
-Nie kłam, znam Cię i wiem kiedy jesteś smutny. Obiecuję Ci, że będziemy się widywać tak często jak to możliwe. - uspokoiłam go.
-Trzymam Cię za słowo. Nie zapomnij tam o mnie. - mówił łamiącym się głosem.
-Nigdy o Tobie nie zapomnę. Dzięki Tobie się pozbierałam. - sama mówiłam już przez łzy. -Muszę już jechać, ale pamiętaj, że nie długo się widzimy.
-Pamiętam. I wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
-Ty też. Kocham Cię. - powiedziałam i wsiadłam do samochodu. Mat posłał mi buziaka, a ja ruszyłam w drogę. Było mi przykro, że musiałam zostawić mojego przyjaciela. Po dwóch godzinach dojechałam na miejsce. Wszyscy już czekali. Oczywiście pierwszy przed dom wybiegł Lou, który o mało mnie nie udusił.
-Nareszcie wróciłaś! - krzyknął.
-Tak wróciłam, ale puść mnie już, bo nie mogę oddychać. - zaśmiałam się.
-A tak już, przepraszam. - speszył się. -Po prostu się stęskniłem.
-Ja też się stęskniłam wariacie. - poczochrałam go po głowie.
Weszłam do domu i wszyscy się na mnie rzucili. Cieszyli się, że wróciłam. Ja miałam mieszane uczucia. Z jednej strony ogarniała mnie radość, że będę znowu z nimi mieszkać, a z drugiej strony tęskniłam za Matem. Wszyscy zauważyli moje zmieszanie.
-Co jest Kama? - spytała Ania.
-Nic. Po prostu dziwnie się czuję. Z jednej strony cieszę się, że wróciłam, ale z drugiej strony przywiązałam się do tamtego mieszkania, otoczenia, do Mata również.
-Przyzwyczaisz się. A co do Mata to przecież zawsze może przyjechać do Nas i już. - odparła przyjaciółka.
-No masz rację. Dobra to idę się przebrać, bo nie wygodnie mi w tym. - pokazałam na białą bluzkę, spódnicę i szpilki.
Poszłam do pokoju, który dzieliłam z Niallem i szukałam w szafie czegoś wygodnego. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i dał mi buziaka w policzek. Oczywiście to był mój chłopak - któż by inny.
-Czego szukasz? - spytał.
-Czegoś wygodnego. Jakie masz plany na wieczór? - spytałam z myślą, że może jednak pamięta.
-Nic ciekawego. Pewnie jakiś film obejrzę, a czemu pytasz? - zapytał niczego nie świadomy.
-A nic, tak tylko. Ciekawa byłam. - odparłam.
Znalazłam jakieś wygodne dresy i położyłam się na łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że zapomniał. Zawsze pamiętał, a teraz jakaś pustka ... Byłam tak zmęczona, że zasnęłam. Gdy się obudziłam było już ciemno. Nie słyszałam żadnych krzyków, co musiało oznaczać, że nikogo nie było w domu. Zeszłam na dół, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Gdy schodziłam zobaczyłam w salonie mnóstwo świec, a mój Niall właśnie męczył się z nakryciem do stołu. Co chwile coś przekładał i denerwował się, że wszystko jest nie tak.
-Jest idealnie. - wyszeptałam.
-O Kamila wstałaś już? - speszył się. -Bo ja .. no wiesz, bo ... no to miała być niespodzianka - nie mógł się wysłowić.
Podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam.
-Wystarczy mi to, że jesteś ze mną zawsze. - wyszeptałam i wtuliłam się w niego.
Nagle poczułam, że coś się pali.
-Niall coś śmierdzi.
-Boże! Kurczak! - zaczął biec do kuchni, ale na marne. Kurczaka nie dało się uratować. - Jestem beznadziejny. Nawet nie umiem zrobić kolacji dla swojej dziewczyny. - biedny się załamał.
-Nie przejmuj się. Zjemy coś innego. - zaczęłam go pocieszać.
-Co zjemy, skoro lodówka jest pusta?
-No nie wiem ..
-Ubieraj się, pojedziemy do restauracji. - powiedział.
-Nie chce mi się, tak bardzo na starałeś się z tymi świeczkami. Zamówmy po prostu pizzę. - odparłam.
-Ale to jest mało romantyczne. - powiedział Blondyn.
-Oj nie przesadzaj. Zamawiaj i już.
Po godzinie przyjechała pizza, a my nią się zajadaliśmy. Powiedziałam, że muszę iść na chwilę do pokoju. Niall czekał na dole, a ja szłam z ładnie zapakowaną antyramą, modląc się, abym się nie potknęła.
-Proszę, to dla Ciebie, otwórz. - uśmiechnęłam się.
Niall zaczął zrywać ozdobny papier i gdy zobaczył wszystkie nasze zdjęcia to był wzruszony.
-Powiesimy to u Nas w sypialni. Jest piękne. - powiedział i mnie przytulił. -Dziękuję.
-Nie ma za co. Kocham Cię.
-Proszę o to dla Ciebie. - podał mi ładnie zapakowane pudełeczko. Gdy je otworzyłam ukazał mi się pierścionek, ale wyglądał całkiem inaczej niż ten, który widziałam przy oświadczynach. Trochę zbladłam, ale starałam się uśmiechać. Niall widział moje zakłopotanie i powiedział:
-To nie są oświadczyny. Wiem jak bardzo lubisz pierścionki i kupiłem Ci go w prezencie.
-Aaa - wydusiłam z siebie. -Dziękuję. - przytuliłam się do niego.
-Zaręczynowy też mam, ale czekam na odpowiednią datę. - odparł nieśmiało.
-No to dobrze, po co się śpieszyć. - odparłam a Niall posmutniał. -Ale nie bój się kiedyś zostanę wreszcie Panią Horan.
-Obiecujesz? - spytał.
-Oczywiście kochanie.
Założyłam mój pierścionek na palec. Był śliczny, dokładnie taki o jakim marzyłam. Był srebrny (bo tylko takie nosiłam) z małym brylantem. No cudowny.
Nagle Niall zaczął mnie namiętnie całować. Oparł mnie o ścianę, że aż zabrakło mi tchu. Zaczęliśmy zdzierać z siebie ubrania.
-Niall poczekaj. Chodźmy do sypialni . - powiedziałam.
Mój chłopak wziął mnie na ręce i nadal całując niósł na górę. Wiedziałam, że długo tej nocy nie zapomnę ...
-------------------------
Przepraszam, że nie dodawałam codziennie, od teraz się to zmieni! Codziennie po jednym!

kissonme

xx

niedziela, 4 marca 2012

ROZDZIAŁ 41


Nie spałam w nocy. Niall słowem się do mnie nie odezwał. Nie tak wyobrażałam sobie nasz związek. O 7 rano zwlekłam się z łóżka, Niall nagle złapał mnie za rękę.
-Przepraszam. Masz rację, nie powinienem być o niego zazdrosny. Kocham Cię.
Nie mogłam się na niego gniewać.
-Okej, ale nie rób tego więcej, proszę Cię.
-Obiecuję. Jesteś dla mnie najważniejsza, wiesz?
-Wiem, a Ty dla mnie. - zaśmiałam się i chciałam iść, ale Niall pociągnął mnie na łóżko.
-Nigdzie nie idziesz. - powiedział łobuzersko. -Mam wobec Ciebie pewne plany.
-Mmm, a jakie?
-Zaraz zobaczysz. - powiedział, po czym zaczął całować mnie po szyi i schodził coraz niżej. Zatopiłam się w jego pieszczotach. Strasznie mi tego brakowało. Znał każdy zakamarek mojego ciała. Ten miły poranek trwał bardzo, bardzo długo. Później wzięliśmy wspólną kąpiel, która również nie należała do najkrótszych.
-Kocham Cię. - wyszeptał mi blondyn do ucha.
-Ja Cię też. - powiedziałam. O dziwo moja krtań już tak bardzo nie bolała, a ja poczułam się głodna. -Idziemy coś zjeść, umieram z głodu. - odparłam.
-Jestem za. - zaczął się śmiać mój skarb.
Zrobiliśmy sobie jakieś kanapki. Potem usadowiliśmy się na kanapie i włączyliśmy telewizor. Oglądaliśmy wtuleni jakąś komedię, gdy nagle zadzwonił mój telefon. To była mama.
-Cześć córciu. Co u Ciebie? - zapytała.
-W porządku. Znaczy tak trochę, bo chora jestem.
-I dlaczego ja o tym nie wiem?
-Nie chciałam Cię martwic, a po za tym to nic takiego. Mam tylko zapalenie krtani.
-Tylko? To chyba aż. Kto się tam Tobą opiekuje? - spytała z troską.
-No chwilowo mieszka u mnie Niall, bo się zaraził ode mnie i leżymy oboje chorzy.
-Oj dzieci, dzieci. Kurujcie się. A kiedy przylecicie nas odwiedzić?
-A może teraz Ty przyleciałabyś do Nas?
-Dziecko nie mam kiedy, wiesz, że pracuję.
-Na wakacje możesz przylecieć. - odparłam.
-Myślałam, że Ty tu przylecisz na dwa miesiące.
-Ale Ty na tydzień czy dwa mogłabyś mnie odwiedzić, a potem razem wróciłybyśmy do Polski.
-No to jest dobry pomysł. Jeszcze do wakacji daleko. - zaśmiała się.
-Mamo nie prawda, to tylko trzy miesiące.
-No fakt. Dobra pozdrów Nialla ode mnie. Kocham Cię, trzymaj się, pa.
-Ja Cię też kocham. Pa.
-Kto to był? - spytał Nialler.
-Mama. Kazała Cię pozdrowić.
-O to dziękuję. - odparł. - A o czym tak rozmawiałyście?
-No tak ogólnie. Przyleci do mnie chyba na tydzień lub dwa, a potem ja polecę do Polski do końca wakacji.
-Myślałem, że polecimy gdzieś we dwoje. - posmutniał.
-Niall z Tobą jestem cały czas, a z rodziną widuję się raz od wielkiego dzwonu. Jestem zbyt do nich przywiązana, żeby ich olać.
-No rozumiem. - jego twarz nadal była smutna.
-Ale nie smuć się. Zawsze możesz polecieć ze mną.
-Tak wiem, ale w sierpniu zaczyna się moja trasa. Wrócę dopiero w grudniu ...
-Damy radę. - przytuliłam się do niego. -Kocham Cię najmocniej na świecie. - dałam mu namiętnego buziaka w usta.
-Ja Ciebie też. - zaśmiał się. -Chodź idziemy do łóżka. - poruszył łobuzersko brwiami.
-A co chcesz tam robić? - zagryzłam śmiesznie dolną wargę, udawając, że nie wiem o co mu chodzi.
-Jak pójdziesz to się przekonasz. - zaśmiał się.
Poszłam w kierunku sypialni. Ledwo tam weszłam, a Niall już zasypywał mnie pocałunkami. Był cudowny. Zaczęliśmy zrywać z siebie ubrania, już nie wiem po raz który dzisiejszego dnia. Zasnęliśmy dopiero nad ranem, zmęczeni, ale zadowoleni. Rano obudził Nas dźwięk telefonu Nialla. Gdy spojrzał na wyświetlacz jego twarz pobladła.
-Kto to? - spytałam.
-Nikt ważny. - odparł zły.
-Może jednak mi powiesz? Po Twojej minie widzę, że coś jest nie tak ..
-Moja była ...
-Czego ona od Ciebie chce? - spytałam.
-Nie wiem. - odparł.
-To może łaskawie do niej zadzwonisz i dowiesz się, bo to chyba nie jest normalne, że do Ciebie dzwoni. - podniosłam, w miarę możliwości, swój głos.
-No okej. - wystukał jej numer i czekał aż odbierze.
Z urywek, które słyszałam dowiedziałam się, że ta dziewczyna chcę się spotkać z moim chłopakiem. Niall kategorycznie mówił, że między nimi to skończone, że ma dać mu spokój. Słyszałam jak ona łka do telefonu. Mój chłopak spokojnym tonem powiedział jej, że znajdzie sobie kogoś innego, lepszego niż on. Dziewczyna chyba uspokoiła się po tych słowach. Gdy skończył rozmowę, mocno mnie przytulił. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, bo tylko teraz on się dla mnie liczył.

czwartek, 1 marca 2012

ROZDZIAŁ 40


Rano, gdy się obudziłam, leżał koło mnie śpiący jeszcze Niall. Lekko się uśmiechnęłam i wstałam po cichu z łóżka i zaczęłam ubierac na siebie szlafrok.
-Dokąd idziesz? - zapytał cicho.
Moje ciało zadrżało z przerażenia. Nie lubiłam jak ktoś tak mówił w zaskoczeniu.
-Nie strasz mnie. - wyszeptałam, bo nadal bolała mnie krtań. -No wstaje już, trzeba się ogarnąć i muszę wyjść ze Straw.
-Nigdzie nie pójdziesz. Ja się zaraz ubiorę i z nią pójdę. - powiedział mój chłopak. Nagle zaczął dziwnie kaszleć. Podeszłam do niego i dotknęłam jego głowy. Była cała rozpalona.
-Zaraziłeś się. Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł, abyś ze mną spał!
-Nie przesadzaj. - powiedział.
-Leż, zaraz przyniosę nam leki i będziemy tu leżeć przez najbliższy tydzień. Zaraz zadzwonię do Mata, żeby wziął do siebie Strawberry i tyle.
-Dobrze. - mruknął.
Wystukałam na ekranie mojego telefonu numer Mathew i czekałam aż odbierze. Akurat w szkole była przerwa.
-No hej Kama co u Ciebie?
-Cześć. Słuchaj, jestem chora. Niall się ode mnie zaraził i nie ma kto wyprowadzić Straw. Mógłbyś ją na tydzień zabrać do siebie? Obiecuję, że Ci to wynagrodzę.
-Dobra, ale przyjdę dopiero po szkole po nią. - powiedział przyjaciel.
-No będę czekać. Jakoś sobie poradzę. - odparłam i się rozłączyłam.
Wzięłam dwie szklanki wody, położyłam na tacy i na talerzu położyłam wszystkie leki jakie mamy połknąć.
-Masz połknij to. - powiedziałam. - I masz nie wychodzić z łóżka. Ja zaraz do Ciebie wrócę.
-A gdzie się wybierasz kochanie? - spytał.
-Idę ze Straw.
-Nigdzie nie idziesz. Ja z nią wyjdę a Ty leż. - wrzasnął.
-Ale się nie unoś. Jak tak bardzo chcesz to idź. - powiedziałam.
-Tak chcę i pójdę. Zaraz wracam.
Położyłam się i czekałam aż mój skarb wróci z suczką. Cieszyłam się, że wróciliśmy do siebie. Kochałam go najmocniej na świecie. Po 15 minutach usłyszałam zgrzyt zamka w drzwiach. Wrócili.
-Zadzwoniłem do mojej mamy. Ma do nas podjechać i przywieź nam obiad. - powiedział.
-Przecież ja bym coś ugotowała. Nie powinniśmy wykorzystywać Twojej mamy.
-Nie przesadzaj. - odpowiedział. -To dla niej żaden kłopot. A po za tym ucieszyła się, że wróciliśmy znowu do siebie. - uśmiechnął się.
-Ja też się cieszę. - odwzajemniłam uśmiech. - Chodź mnie pocałuj.
-Już idę Ty mój uparciuchu. - pocałował mnie namiętnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. - szepnął.
-Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem. - odparłam.
-Nie wątpię w to. - zaczął się śmiać.
Wzięłam swojego laptopa i położyłam się wygodnie w łóżku.
-Nawet mnie nie denerwuj. - odparł Horan.
-Ale o co Ci chodzi?
-O to, że nie będziesz pracować.
-Oj Niall, tylko jeden artykuł. Proszę Cię.
-Nie. Napiszesz teraz Mery, że nie będziesz pisała, bo jesteś chora i nie jesteś w stanie.
-Niall jestem w stanie.
-Nie, bo jesteś chora.
-Oj dobra. - zezłościłam się. -Ale nic mi się nie stanie.
-Stanie. Pisz i już.
Napisałam tak jak chciał. Potem znaleźliśmy jakiś ciekawy film i zaczęliśmy oglądać. Z seansu wyrwał nas dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Była to Dorothy.
-Witaj Kamilko. - powiedziała. - Jak się czujesz?
-Dzień Dobry. A bywało lepiej. Wejdź. - starałam się uśmiechać.
Mama Nialla zaczęła się krzątać po kuchni, a my wróciliśmy do łóżka. Po godzinie zawołała nas na obiad. Oczywiście mój chłopak był wniebowzięty, ja nieco mniej. Strasznie bolała mnie krtań. Ledwo przełykałam ślinę, a teraz miałam zjeść ziemniaki, kotlet i surówkę?
-Ja bardzo przepraszam, ale ja nie zjem tego. Nie mogę.
-Ale Kamila musisz. - powiedziała Dot.
-Nie przełknę tego. Ja ledwo połykam ślinę.
-To co Ty będziesz jeść? - spytała, a Niall patrzył na mnie swoimi pięknymi oczyma.
-Nie wiem. Jak będę głodna to zjem jakieś kanapki. Ale to w ostateczności.
-No dobra, ale tylko tym razem Ci daruję. Więcej takich taryf ulgowych nie będzie.
-Obiecuję, że będę jeść, ale teraz nie mam siły.
Siedziałam z nimi w kuchni i gadaliśmy na różne tematy. W końcu Dorothy poruszyła krępujący dla mnie temat.
-A gdzie masz Kamilko pierścionek od Nialla?
Niebieskooki o mało co nie udławił się kotletem. Mi natomiast zbrakło języka w gębie. Patrzyłam na nią, ale po chwili zdobyłam się na odwagę i powiedziałam:
-Nie przyjęłam oświadczyn. - Niall w tym momencie posmutniał. -Ale myślę, że za jakieś kilka lat będę Panią Horan. - dodałam.
-No nie wątpię w to. - powiedział mój chłopak i dał mi buziaka.
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
-O to Mat. Przyszedł pewnie po Straw. - uradowałam się.
Oczywiście nie myliłam się.
-Hej Kama. - chciał dać mi buziaka w policzek, ale się odsunęłam.
-Nie chcę żebyś się zaraził. Niall już jest chory przeze mnie. - odparłam.
-A to spoko. Daj mi wszystko dla Strawberry i mogę ją wziąć.
-No okej, ale choć najpierw do kuchni. Chcę, abyś kogoś poznał.
-Kogo? - zapytał, ale ja mu nie odpowiedziałam tylko pociągnęłam go w stronę kuchni.
-Dot. Poznaj mojego przyjaciela, Mata. - uśmiechnęłam się. -Mat to mama Nialla, Pani Horan.
-Miło mi- odpowiedziała.
-Mi również.
Mama Nialla go polubiła lecz mój chłopak nadal go nie trawił. Nie wiem dlaczego.
Gdy wszyscy już wyszli z Niallerem siedzieliśmy już w łóżku. Zadzwoniła do Nas Anka na skype.
-Hahaha, ale wy śmiesznie wyglądacie. Oboje chorzy. Hahahah.
-Ja nie wiem z czego tak rżysz. - powiedziałam.
Gadaliśmy chyba  z godzinę, ale byłam zmęczona i zakończyłam rozmowę. Chciałam dać Niallowi buzi na dobranoc, lecz się odsunął. Domyślałam się, że chodzi o Mata.
-Przestaniesz się zachowywać jak dziecko? - spytałam.
-A kiedy Ty przestaniesz podrywać innych kolesi?
-O co Ci chodzi?! Mat to mój przyjaciel. Nikt więcej.
-Widzę z jaką miłością na niego patrzysz. - odgryzł się.
-Tak kocham go. Ale nie jak chłopaka tylko jak brata. A jak nie rozumiesz tego to już Twój problem. Tylko powiem Ci coś jeszcze. To Ty jak jedziesz w trasy masz wokół siebie wiele fanek, które Cię kochają i one Tobie też nie są obojętne. To Ty mnie zraniłeś gdy była ta cała sprawa z Cher. Ale ja jak zwykle jestem winna. - powiedziałam po czym przykryłam się kołdrą i obróciłam się do ściany.

środa, 29 lutego 2012

ROZDZIAŁ 39


Niall wrócił ze Straw i zrobił mi ciepłą herbatę z cytryną i miodem oraz kanapki.
-Nie mogę nic przełknąć. - powiedziałam. -Boli mnie strasznie. - posmutniałam
-Widzę, nie będę Cię zmuszał. - powiedział. -To ja może przyjdę innym razem, bo teraz nie możesz mówić, nie będę Ci przeszkadzał, odpoczniesz.
-Nie. Wolałabym mieć tę rozmowę za sobą. - powiedziałam szeptem, bo tak nie bolała mnie krtań.
-Jak chcesz. - spuścił głowę. -Dobra to zacznę. To co się między nami wydarzyło wtedy na urodzinach Anki, to dla mnie nie była jednorazowa przygoda.
-Dla mnie też nie ... - powiedziałam.
-Chciałbym żeby wszystko było takie jak kiedyś. Daj mi jeszcze jedną szansę. Wróć do domu, niech będzie tak jak dawniej. Kocham Cię i teraz to zrozumiałem. Jestem pewien. Z Tobą chcę mieć dzieci, chcę się z Tobą zestarzeć. - klęknął i zaczął wyciągać coś z kieszeni. -Kamila bądź ze mną do końca życia. - moim oczom ukazał się piękny, srebrny pierścionek z brylantem.
-Czy to są oświadczyny? - wybałuszyłam oczy.
-Tak. Zgodzisz się? - spytał z nadzieją.
-Ja jestem na to za młoda, ale Cię nie odrzucam. Po prostu poczekajmy z tym. Możemy do siebie wrócić, znaczy nie do końca, boże nie wiem jak to ująć.
Niall wstał i patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Możemy wrócić do siebie, ale ja zostaję tutaj. Zobaczymy czy będziemy umieli przetrwać, mimo że nie będziemy widywać się codziennie.
-Okej .. - posmutniał.
-A co do zaręczyn to nie zrażaj się. Nie powiedziałam 'nie'. Jest jeszcze za wcześnie.
-Rozumiem. Będę czekać na odpowiedni moment. Kocham Cię, Kamila.
-Ja Cię też. - uśmiechnęłam się mimo tego, że wszystko mnie bolało.
Blondyn zbliżył się do mnie i mnie objął w pasie. Nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać, lecz powiedziałam:
-Niall będziesz chory. - zaśmiałam się cicho.
-Nie ważne. - powiedział i namiętnie mnie pocałował. Pocałunek był nie ziemski. Zrobiło się już późno, więc powiedziałam:
-Chyba już na Ciebie czas.
-A nie mogę zostać na noc? - spytał.
-Nie. Zaczynamy od nowa. I będzie całkiem inaczej. - powiedziałam stanowczo.
-Proszę Cię chociaż dziś. - zamruczał.
-Nie! Jutro też jest dzień, Skarbie.
-Jak mnie wyrzucasz to już idę. - posmutniał.
-Niall jutro też jest dzień i możesz mnie odwiedzić. - powiedziałam słodko.
-A nie boisz się, że coś mi się stanie po drodze? Jest ciemno i niebezpiecznie.
Zawsze umiał trafić w mój czuły punkt.
-No okej, ale tylko ten jeden jedyny raz i rano wyjdziesz ze Straw, a potem pojedziesz do domu.
-Obiecuję. - i zaczął kierować się w stronę mojej sypialni.
-A gdzie Ty się wybierasz? - zapytałam.
-No spać.
-Ale śpisz na kanapie. Tutaj w salonie . - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Nie! Ja śpię z Tobą! - krzyknął.
-Och boże, no dobra. Raz na jakiś czas możemy .. - powiedziałam, bo brakowało mi co noc objęcia Niallera.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. - wyszczerzył zęby.
-Dobra idę się wykapać a Ty pościel łóżko. - powiedziałam.
-A może Ci pomóc? Bo wiesz chora jesteś, może nie dostaniesz tu i tam . - uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie martw się, dam sobie radę.
Po 30 minutach byłam już w mojej ulubionej piżamie, którą dostałam na święta od Anki z napisem "I LOVE NIALL HORAN". Mój chłopak wybuchnął śmiechem jak ją zobaczył.
-No i z czego się tak śmiejesz? - spytałam.
-Nie no, ja z niczego. Ładną masz tą piżamkę. Czemu ja jej nigdy nie widziałem?
-A nie dawno ją znalazłam. Zostawiłam Ci czyste ręczniki w łazience. Możesz iść się kapać.
-Okej, zaraz wrócę.
Mój chłopak się kąpał, a ja zadzwoniłam do Wiki.
-Jesteśmy znów z Niallem! - krzyknęłam.
-Boże, czyli co wracasz do domu?! Ale super.
-Nie. Ja tutaj zostaje. Będę z nim, ale wiesz to jest na razie na próbę. W ogóle on mi się oświadczył, ale powiedziałam, że jest za wcześnie.
-No co Ty gadasz?! Na serio!? Dobrze zrobiłaś. Jestem z Ciebie dumna. - powiedziała moja przyjaciółka.
-Wiem, ja z siebie też. Tylko proszę Cię nie mów nikomu o oświadczynach. Nie chcę, żeby było, że mówię wszystko na prawo i lewo.
-Okej, wiesz, że zawsze dochowam tajemnicy. Kuruj się, bo słyszę, że ledwo już mówisz nawet tym szeptem.
-Okej. Kocham Cię. Pa - powiedziałam i się rozłączyłam.
Gdy Niall wyszedł z łazienki, ja jeszcze sprzątałam w kuchni, bo mi się  nudziło.
-Co Ty robisz?! - wydarł się. -Idź do łóżka, a nie. Ja to zrobię jutro.
-No dobrze, dobrze.
Jak kazał, tak zrobiłam, po chwili on wgramolił się pod kołdrę i wtulił się w mnie. Boże jak mi tego brakowało!
-Kocham Cię. - szepnął mi do ucha.
-Ja Ciebie też. - powiedziałam i zatopiłam się w krainie snów.

poniedziałek, 27 lutego 2012

ROZDZIAŁ 38


-Odejdź ode mnie! - krzyknęłam do Nialla
-Przepraszam. - wyksztusił.
Patrzyliśmy na siebie jeszcze przez chwilę. I nagle coś się stało. Nie wiem co, ale poczułam, że muszę go pocałować. Tym razem to ja się do niego zbliżyłam i namiętnie go pocałowałam. Niall wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni ...
***
Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy i zanikiem pamięci. Gdy zobaczyłam, że koło mnie leży Niall, a ja jestem naga moja pamieć zaczęła wracać. Nie sądziłam, że jestem do tego zdolna. Zaczęłam się ubierać i po cichu wyszłam z pokoju. W kuchni siedział Louis.
-I jak tam było w nocy? - zaśmiał się.
-Bardzo zabawne. - odgryzłam się. -Masz coś na kaca?
-Masz, wypij to. - podał mi szklankę z jakąś brzydko pachnącą cieczą.
-Blee. Ohydne to jest. - powiedziałam z krzywą miną.
-Pij, a nie marudzisz. A w ogóle wrócicie do siebie? - spytał z nadzieją.
-Nie wiem. Daj mi spokój. - powiedziałam.
Do kuchni wszedł Mat.
-I jak tam impreza? - spytał
-Nic mi nawet nie mów. Zbieraj się i jedziemy. Będziesz prowadził. - powiedziałam.
-Okej.
-Dobra idę po Strawberry i możemy jechać.
-A nie pożegnasz się ze wszystkimi? - zapytał Lou
-Nie, bo wszyscy śpią, a ja mam jutro ważny sprawdzian, a po za tym źle się tu czuje .. - odparłam.
Mat nie wiedział o co chodzi, powiedziałam, że później mu powiem. Po 15 minutach byliśmy już w samochodzie.
-Przespałam się z Niallem. -wypaliłam.
-Co?! - krzyknął Mat.
-No pijana byłam, a po za tym ja go wciąż kocham ..
-Kama ja uważam, że powinniście do siebie wrócić. Na tej imprezie nie odrywał od Ciebie wzroku. Nawet ta Cher czy jak jej tam ze mną rozmawiała i było jej głupio, że tak między wami namieszała.
-Yhym. Mogła wcześniej pomyśleć. Ale nie wiem co dalej, pogubiłam się już.
-To przyjdzie z czasem. - powiedział Mathew.
Do końca drogi jechaliśmy w ciszy. Mat zaparkował pod moim blokiem a sam wrócił na nogach do siebie. Położyłam się na kanapie i oglądałam telewizję.Potem wyciągnęłam wszystkie moje notatki i zaczęłam rozkładać je na podłodze. Zawsze lepiej uczyło mi się w ogromnym bałaganie.  Późnym popołudniem ktoś zapukał do moich drzwi. Poszłam otworzyć. To była Cher.
-Możemy pogadać? - spytała
-Jeśli to ważne to wejdź. - nie mogłam uwierzyć, że jej się nie odgryzłam tylko posłusznie ją wpuściłam. - Sory za bałagan, ale uczę się właśnie.
-Spoko. Posłuchaj przejdę od razu do rzeczy. Ja Cię na prawdę przepraszam, że tak między Wami namieszałam. Niallowi trochę odbiło, ale my się tylko przyjaźnimy i nic więcej. Powinnaś dać mu szansę, szczególnie po tym, że dzisiejszą noc spędziliście razem ... - powiedziała.
-Cieszę się, że przyszłaś i to wyjaśniłaś, ale ja sama jeszcze się z tym nie uporałam. Nie wiem co mam robić. Musze na spokojnie usiąść i się nad tym zastanowić, ale chyba jeszcze nie teraz.
-Przecież się kochacie. Wróć do domu. - zaczęła nalegać.
-O nie. Do domu na pewno nie wrócę. Nie będę się wiecznie przenosiła. Na razie będę mieszkać do końca tego roku szkolnego tutaj. Co będzie dalej to się zobaczy.
-No okej, ale odezwij się do Nialla, albo przynajmniej jak on się z Tobą skontaktuje to go nie odrzucaj. - powiedziała.
-Zobaczę. Przepraszam, że jestem nie gościnna, ale mam dużo nauki, więc chyba już na Ciebie pora. - powiedziałam, bo już nie miałam ochoty z nią gadać.
-A tak, już sobie idę. Miłej nauki. Na razie. - powiedziała i chciała mnie pocałować  w policzek, ale się odsunęłam. Ja jej nie lubiłam!
Wróciłam do nauki. Po północy położyłam się spać. Rano wstałam nie przytomna. Nie chciało mi się wstawać. Jeszcze chyba się przeziębiłam, bo strasznie bolało mnie gardło i ledwo mówiłam. Miałam cały zatkany nos i w ogóle okropnie wyglądałam. Zostałabym w domu, ale muszę napisać ten cholerny sprawdzian. Gdy dotarłam do szkoły Mathew jako dobry przyjaciel powiedział:
-Strasznie wyglądasz!
-Miły jesteś, nie ma co. - odpowiedziałam cicho, bo moje gardło, a raczej krtań bolały mnie nie miłosiernie.
W czasie lunchu umówiłam się do lekarza. Wizytę miałam o 15. Gdy byłam już w gabinecie lekarza ten mnie zbadał, zobaczył moje gardło i powiedział:
-Ma Pani zapalenie krtani. Będzie Pani musiała do końca tygodnia leżeć w domu. Wypiszę leki i zwolnienie.
No jasne. Jeszcze tego mi brakowało. Wróciłam do mieszkania. Napisałam Matowi co mi jest. Przyjaciel powiedział, że tylko ja mam takie szczęście, aby zachorować na samym początku tygodnia. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu, to był Niall.
-Cześć, możemy się spotkać? - spytał.
-Cześć. - powiedziałam zachrypniętym głosem. -No nie bardzo, jestem chora. Ale chyba musimy pogadać. Smsem wyślę Ci adres i jak chcesz możesz wpaść. - powiedziałam.
-Okej. - powiedział i się rozłączył.
Wystukałam na moim iphonie adres i leżałam w łóżku. Po dwóch godzinach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyczołgałam się z łóżka i otworzyłam. Był cały obładowany siatkami.
-Po co Ci to? - spytałam szeptem, bo straciłam głos.
-Pewnie nie masz nic w lodówce, a jak jest się chorym to się trzeba dobrze odżywiać. - uśmiechnął się.
-Okej, wejdź. Ale mam do Ciebie jedną prośbę. Wyjdziesz ze Strawberry?
-Jasne, zaniosę tylko to do kuchni. - powiedział.
-Dobra weź klucze i idź, a ja się pójdę położyć, bo się źle czuję.
-Idź, my zaraz przyjdziemy. - odpowiedział i już go nie było. Ja w tym czasie położyłam się w łóżku i starałam się zasnąć.

niedziela, 26 lutego 2012

ROZDZIAŁ 37


13 dni później

Jutro urodziny Anki! Jadę do domu chłopaków z samego rana. Jak to dobrze, że to sobota. W szkole nie mogłam usiedzieć na miejscu. Skończyłam wcześniej lekcje. Mat odprowadził mnie do samochodu.
-Posłuchaj, a może pojechałbyś ze mną? - spytałam.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. - speszył się.
-Oj tam, będzie świetnie, poznasz moich przyjaciół. Nie daj się prosić. - powiedziałam i zrobiłam słodkie oczy.
-No dobra. - powiedział.
-Przyjdź do mnie jutro o 12. Pojedziemy moim samochodem. - odparłam.
-Okej. Do jutra. - wziął i ucałował mnie w policzek.
Jechałam do domu i musiałam zapakować jeszcze prezent dla Anki. Kupiłam jej bilety na jej ulubiony zespół "Paramore" oraz kolczyki. Wieczorem zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Hej. Posłuchaj bo mam takie pytanie do Ciebie.
-No jakie? - spytała Anka.
-Mogę przyjść z Matem na Twoje urodziny?
-Z tym co mi tak opowiadałaś o nim? - spytała zaciekawiona.
-No tak.
-O Boże! Ale super! No pewnie. Wreszcie go poznam.
-Ale nie ekscytuj się tak. To tylko przyjaciel, na prawdę. Czuję, że z nim nie może mieć związać coś więcej.
-Jesteś tego pewna?
-Na milion procent.
-No okej, to do jutra. A o której będziecie?
-Nie wiem jakoś przed 14.
-To czekam. Kocham Cię, pa . - powiedziała i się rozłączyła.
Później wzięłam się za pisanie, bo nie mogłam zasnąć. Położyłam się o 3 i zatopiłam się w moich snach.
***
Wstałam o 10 i zaczęłam się ogarniać. Nie ubierałam niczego na imprezę, makijażu też specjalnego nie robiłam, bo wiedziałam, że wszystkie we czwórkę będziemy sie szykować. Punktualnie o 12 przyszedł Mathew i wyruszyliśmy w drogę. Mała Strawberry jechała z wami. Całą drogę śpiewaliśmy. Gdy podjechaliśmy pod dom chłopaków strasznie się cieszyłam, że ich zobaczę. Gdy zamykałam samochód na dwór wybiegł Lou i zaczął krzyczeć:
-Boże to ona! Boże! Wróciła! - zaczął mnie ściskać.
-Lou no nie wróciłam, ale przyjechałam, możesz mnie pościć. - zaśmiałam się.
-Jeszcze chwila. - trzymał mnie w swoich objęciach, ale po kilku minutach puścił mnie. Mat zaczął się się śmiać.
-Louis to jest mój przyjaciel Mat. - zaakcentowałam słowo przyjaciel, żeby nie myślał, że to mój nowy chłopak.
-Miło mi. - wyciągnął rękę Lou.
-Mi również. - powiedział Mat.
Weszliśmy do środka. Wszyscy się na mnie rzucili (dosłownie!). Gdy się lekko uspokoili przedstawiłam im Mathew, który był tym trochę oszołomiony i lekko skrępowany, lecz moi przyjaciele mnie nie zawiedli, tylko ciepło go przyjęli. No może oprócz Nialla, ale tym się nie przejmowałam, bo Mat też za nim nie przepadał. Chłopcy zostali na dole, a my z dziewczynami poszłyśmy się szykować. Nie obyło się bez ploteczek.
O 20 zaczęli schodzić się ludzie. Była też nawet Cher.
-Co ona tu robi? - spytałam Anki.
-No z Niallem przyszła. Wiem, że jej nie lubisz, ale pozwoliłam Niallowi ją przyprowadzić.
Spojrzałam na nią chłodno, ale to była jej impreza.
-Nie gniewaj się na mnie.
-Nie no spoko. Czas zacząć się bawić. - uśmiechnęłam się.
Było dużo alkoholu, który wlewałam w siebie litrami. Mat podrywał jakąś laskę, bo mu kazałam, bo widać było, że wpadł jej w oko a ona mu. Gadało im się świetnie. Ja zostałam sama. Przy wolnym kawałku widziałam jak Niall przytula się z tą Cher. Serce pękało mi z rozpaczy. Poszłam do kuchni, aby zrobić sobie mocniejszego drinka. Wszystko mi się mieszało, bo byłam już bardzo pijana i ledwo trzymałam się na nogach. Nagle do kuchni wszedł Niall.
-Może Ci pomogę? - spytał.
-Nie trzeba. - wybełkotałam. -Idź zabawiaj swoją laskę, ja tutaj sama sobie poradzę.
-Nie jesteśmy z Cher. To było chwilowe zauroczenie. - powiedział.
-Mam to gdzieś. Odwal się ode mnie. - wypaliłam.-Myślisz, że co? Że rzucę Ci się teraz w ramiona? Śmieszny jesteś. - drwiłam. - Nienawidzę Cię, rozumiesz? Jesteś świnią, nic nie wartą świnią! Cholernym, pieprzonym egoistą. - krzyknęłam.
-Masz rację. Ale uspokój się, jesteś pijana. - powiedział.
-To się ciesz, bo na trzeźwo bym z Tobą nie gadała. Powiedziałam Ci prawdę!
Nagle się zachwiałam, ale Nialler mnie szybko złapał. Nasze spojrzenia się spotkały, a usta powoli zaczęły do siebie zbliżać ...
------------------------------------------
jednak udało mi się dodac.

kissonme 

piątek, 24 lutego 2012

-.- !!

Kochani bardzo Was przepraszam, ale do przyszłego tygodnia nie będę dodawać opowiadań, bo nie mam laptopa a wszystko mam na nim. Na prawdę mi przykro.

Przepraszam jeszcze raz, mam nadzieję, że mi wybaczycie.

xx

kissonme

czwartek, 23 lutego 2012

ROZDZIAŁ 36



7 dni później

W szkole wszystko załatwiłam. Szybko również znalazłam mieszkanie. Dziś się wprowadzam. Dotychczas mieszkałam razem z przyjaciółmi, ale codzienny widok Nialla mnie bolał. Z Mery się dogadałam i miałam jej pisać wszystkie teksty na meila. Właśnie zanosiłam ostatnie rzeczy do walizki, gdy od tyłu złapał mnie Lou.
-Nie chcę żebyś się wyprowadzała. Nie rób nam tego.
-Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Ale nie martw się, nie jadę na koniec Anglii. Będziemy się przecież widywać. Za dwa tygodnie urodziny Anki, więc na pewno mnie zobaczysz.
-A kto mi będzie robił takie pyszne kanapki, obiady, kolacje? - spytał smutny.
-Obiecuję Ci, że kiedyś wrócę. Nie smuć się. - przytuliłam go i dałam buziaka. -A i proszę nie podawaj mojego nowego adresu Niallowi. Nie chce mieć z nim nic wspólnego.
-Okej. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze do siebie wrócicie.
-Yhym.. Ja też .. - powiedziałam smutno i zamknęłam bagażnik. - Dobra to ja jadę. Pójdę się jeszcze ze wszystkimi pożegnać. - lekko się uśmiechnęłam.
Weszłam do salonu, w którym wszyscy siedzieli.
-No to ja już jadę. Przyszłam się tylko pożegnać.
-Już? - spytał Harry.
-Tak już.
-Nie jedź. Będziemy tęsknic. - powiedziała Anka.
-Nie jadę daleko. Będziemy się widywać. - starałam się ich pocieszyć, ale samej było mi przykro, że się z nimi rozstaję. -Zamiast tyle gadać, to byście mnie przytulili i życzyli powodzenia. - zażartowałam.
-Dobra, ale obiecaj, że od przyszłego roku szkolnego wrócisz! - zażądał Hazza.
-Zobaczymy, nie planuję tak daleko swojej przyszłości. - zaśmiałam się.
Loczek zrobił niezadowoloną minę, ale podszedł i mnie uściskał. Do ucha mi szepnął, że Niall mnie kocha. Nie skomentowałam tego. Gdy wszyscy mnie wyściskali i wycałowali ruszyłam w drogę. W radiu leciała piosenka "One Thing". Zaczęłam jak najgłośniej śpiewać, choć nie wiem czy mój głos nie przypomina przypadkiem wycia. Wreszcie dojechałam do mojego mieszkania. Było przestronne i w sam raz dla mnie. Wszystko było tam porobione, musiałam tylko poukładać tam swoje rzeczy. Przed 22 wszystko stało na swoim miejscu. Ja poszłam się wykapać i położyłam się spać. Gdy rano wstałam byłam przerażona, bo to dziś musiałam iść do szkoły, w której nikogo nie znałam. Było to dla mnie przerażające, bo było dużo plotek w internecie na temat naszego rozstania. Ale nie ważne. Mała Straw była ze mną, przynajmniej z nią nie musiałam się rozstawać. Wyszykowałam się i poszłam do szkoły. W sekretariacie odebrałam swój plan lekcji i poszłam na zajęcia z angielskiego. Usiadłam koło jakiegoś chłopaka. Był przystojny i nawet świetnie nam się rozmawiało podczas lekcji. Mieliśmy razem wybrać się na lunch.
***
Z Mathew świetnie mi się gadało. Wymieniliśmy  się numerami telefonów. Był tak samo stuknięty jak ja, lubił zwierzęta. W pewnym momencie zapytał mnie o Nialla.
-Myślałam, że chociaż Ty nie będziesz o to pytać. - powiedziałam smutna.
-Wybacz, jeżeli nie chcesz o tym mówić to okej. Po prostu jestem ciekaw jak każdy.
-Podoba mi się to, że jesteś szczery. Jak będę gotowa to Ci powiem.
-Dobrze. - chłopak się uśmiechnął.
Po wszystkich lekcjach wróciłam do domu. Pod wieczór zadzwonił mój telefon. To Mat.
-Słuchaj masz ochotę na lody z bitą śmietaną i truskawkami?
-Mam. - powiedziałam ze śmiechem.
-To podaj mi adres,a będziesz to miała. - zaśmiał się cwaniaczkowato.
Podałam mu adres i czekałam aż przyjdzie. Był po 15 minutach.
-To jak masz ochotę na dołowanie się? - spytał ze smutkiem.
-A Ty masz powód do smutania? - spytałam z troską.
-Moje życie nie jest tak kolorowe jak się wydaje. - spuścił wzrok.
-Jeżeli chcesz, możesz mi o tym powiedzieć.
-A chce Ci się tego słuchać?
-Pewnie.
-A więc tak .. Byłem ze swoją dziewczyną ponad rok. Kilka dni temu zerwała, bo powiedziała, że już mnie nie kocha, że jestem nieudacznikiem.
-Ale dlaczego? - spytałam zdumiona.
-Bo jestem typem samotnika. Nie chce mieć milion przyjaciół, którzy obrobią mi dupę na prawo i lewo. Wystarczy mi tylko kilkoro. W niej 'zakochał' się najpopularniejszy chłopak w szkole - casanova. Ona świata po za nim nie widzi, bo wiesz, on ma znajomości. - powiedział z pogardą i wziął wielki kawałek lodów do ust.
-Widocznie nie była Ciebie warta skoro leciała na popularność. - powiedziałam. -Nie masz się czym przejmować. Kretynka z niej i tyle.
-Dobra dość o mnie, powiedz co Ciebie dręczy.
-Hm.. Kilka dni temu Niall powiedział, że się zagubił, że nie wie czy kocha mnie czy tą Cher. Dla mnie to był koniec. Kolejny chłopak mnie tak zrobił .. Mówił, że to tylko przyjaciółka, ale jednak było inaczej .. Bolało mnie to, bo byliśmy ze sobą 8 miesięcy.
-Idiota! - krzyknął Mathew. -Ale w sumie może jeszcze między Wami coś będzie, bo on nie zdradził Cię, ani nie powiedział, że na 100 % ją kocha.
-No tak, ale wątpię w to .. Chociaż czuję, że byłabym w stanie mu wybaczyć. - posmutniałam.
-Będzie dobrze. Wiesz co?
-No co?
-Czuję, że znalazłem nową przyjaciółkę. - powiedział Mat i objął mnie ramieniem.
-Ja też znalazłam przyjaciela. - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść truskawki i patrzyłam na Strawberry, która właśnie słodko spała.