Rano, gdy się obudziłam, leżał koło mnie śpiący jeszcze Niall. Lekko się uśmiechnęłam i wstałam po cichu z łóżka i zaczęłam ubierac na siebie szlafrok.
-Dokąd idziesz? - zapytał cicho.
Moje ciało zadrżało z przerażenia. Nie lubiłam jak ktoś tak mówił w zaskoczeniu.
-Nie strasz mnie. - wyszeptałam, bo nadal bolała mnie krtań. -No wstaje już, trzeba się ogarnąć i muszę wyjść ze Straw.
-Nigdzie nie pójdziesz. Ja się zaraz ubiorę i z nią pójdę. - powiedział mój chłopak. Nagle zaczął dziwnie kaszleć. Podeszłam do niego i dotknęłam jego głowy. Była cała rozpalona.
-Zaraziłeś się. Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł, abyś ze mną spał!
-Nie przesadzaj. - powiedział.
-Leż, zaraz przyniosę nam leki i będziemy tu leżeć przez najbliższy tydzień. Zaraz zadzwonię do Mata, żeby wziął do siebie Strawberry i tyle.
-Dobrze. - mruknął.
Wystukałam na ekranie mojego telefonu numer Mathew i czekałam aż odbierze. Akurat w szkole była przerwa.
-No hej Kama co u Ciebie?
-Cześć. Słuchaj, jestem chora. Niall się ode mnie zaraził i nie ma kto wyprowadzić Straw. Mógłbyś ją na tydzień zabrać do siebie? Obiecuję, że Ci to wynagrodzę.
-Dobra, ale przyjdę dopiero po szkole po nią. - powiedział przyjaciel.
-No będę czekać. Jakoś sobie poradzę. - odparłam i się rozłączyłam.
Wzięłam dwie szklanki wody, położyłam na tacy i na talerzu położyłam wszystkie leki jakie mamy połknąć.
-Masz połknij to. - powiedziałam. - I masz nie wychodzić z łóżka. Ja zaraz do Ciebie wrócę.
-A gdzie się wybierasz kochanie? - spytał.
-Idę ze Straw.
-Nigdzie nie idziesz. Ja z nią wyjdę a Ty leż. - wrzasnął.
-Ale się nie unoś. Jak tak bardzo chcesz to idź. - powiedziałam.
-Tak chcę i pójdę. Zaraz wracam.
Położyłam się i czekałam aż mój skarb wróci z suczką. Cieszyłam się, że wróciliśmy do siebie. Kochałam go najmocniej na świecie. Po 15 minutach usłyszałam zgrzyt zamka w drzwiach. Wrócili.
-Zadzwoniłem do mojej mamy. Ma do nas podjechać i przywieź nam obiad. - powiedział.
-Przecież ja bym coś ugotowała. Nie powinniśmy wykorzystywać Twojej mamy.
-Nie przesadzaj. - odpowiedział. -To dla niej żaden kłopot. A po za tym ucieszyła się, że wróciliśmy znowu do siebie. - uśmiechnął się.
-Ja też się cieszę. - odwzajemniłam uśmiech. - Chodź mnie pocałuj.
-Już idę Ty mój uparciuchu. - pocałował mnie namiętnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. - szepnął.
-Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem. - odparłam.
-Nie wątpię w to. - zaczął się śmiać.
Wzięłam swojego laptopa i położyłam się wygodnie w łóżku.
-Nawet mnie nie denerwuj. - odparł Horan.
-Ale o co Ci chodzi?
-O to, że nie będziesz pracować.
-Oj Niall, tylko jeden artykuł. Proszę Cię.
-Nie. Napiszesz teraz Mery, że nie będziesz pisała, bo jesteś chora i nie jesteś w stanie.
-Niall jestem w stanie.
-Nie, bo jesteś chora.
-Oj dobra. - zezłościłam się. -Ale nic mi się nie stanie.
-Stanie. Pisz i już.
Napisałam tak jak chciał. Potem znaleźliśmy jakiś ciekawy film i zaczęliśmy oglądać. Z seansu wyrwał nas dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Była to Dorothy.
-Witaj Kamilko. - powiedziała. - Jak się czujesz?
-Dzień Dobry. A bywało lepiej. Wejdź. - starałam się uśmiechać.
Mama Nialla zaczęła się krzątać po kuchni, a my wróciliśmy do łóżka. Po godzinie zawołała nas na obiad. Oczywiście mój chłopak był wniebowzięty, ja nieco mniej. Strasznie bolała mnie krtań. Ledwo przełykałam ślinę, a teraz miałam zjeść ziemniaki, kotlet i surówkę?
-Ja bardzo przepraszam, ale ja nie zjem tego. Nie mogę.
-Ale Kamila musisz. - powiedziała Dot.
-Nie przełknę tego. Ja ledwo połykam ślinę.
-To co Ty będziesz jeść? - spytała, a Niall patrzył na mnie swoimi pięknymi oczyma.
-Nie wiem. Jak będę głodna to zjem jakieś kanapki. Ale to w ostateczności.
-No dobra, ale tylko tym razem Ci daruję. Więcej takich taryf ulgowych nie będzie.
-Obiecuję, że będę jeść, ale teraz nie mam siły.
Siedziałam z nimi w kuchni i gadaliśmy na różne tematy. W końcu Dorothy poruszyła krępujący dla mnie temat.
-A gdzie masz Kamilko pierścionek od Nialla?
Niebieskooki o mało co nie udławił się kotletem. Mi natomiast zbrakło języka w gębie. Patrzyłam na nią, ale po chwili zdobyłam się na odwagę i powiedziałam:
-Nie przyjęłam oświadczyn. - Niall w tym momencie posmutniał. -Ale myślę, że za jakieś kilka lat będę Panią Horan. - dodałam.
-No nie wątpię w to. - powiedział mój chłopak i dał mi buziaka.
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
-O to Mat. Przyszedł pewnie po Straw. - uradowałam się.
Oczywiście nie myliłam się.
-Hej Kama. - chciał dać mi buziaka w policzek, ale się odsunęłam.
-Nie chcę żebyś się zaraził. Niall już jest chory przeze mnie. - odparłam.
-A to spoko. Daj mi wszystko dla Strawberry i mogę ją wziąć.
-No okej, ale choć najpierw do kuchni. Chcę, abyś kogoś poznał.
-Kogo? - zapytał, ale ja mu nie odpowiedziałam tylko pociągnęłam go w stronę kuchni.
-Dot. Poznaj mojego przyjaciela, Mata. - uśmiechnęłam się. -Mat to mama Nialla, Pani Horan.
-Miło mi- odpowiedziała.
-Mi również.
Mama Nialla go polubiła lecz mój chłopak nadal go nie trawił. Nie wiem dlaczego.
Gdy wszyscy już wyszli z Niallerem siedzieliśmy już w łóżku. Zadzwoniła do Nas Anka na skype.
-Hahaha, ale wy śmiesznie wyglądacie. Oboje chorzy. Hahahah.
-Ja nie wiem z czego tak rżysz. - powiedziałam.
Gadaliśmy chyba z godzinę, ale byłam zmęczona i zakończyłam rozmowę. Chciałam dać Niallowi buzi na dobranoc, lecz się odsunął. Domyślałam się, że chodzi o Mata.
-Przestaniesz się zachowywać jak dziecko? - spytałam.
-A kiedy Ty przestaniesz podrywać innych kolesi?
-O co Ci chodzi?! Mat to mój przyjaciel. Nikt więcej.
-Widzę z jaką miłością na niego patrzysz. - odgryzł się.
-Tak kocham go. Ale nie jak chłopaka tylko jak brata. A jak nie rozumiesz tego to już Twój problem. Tylko powiem Ci coś jeszcze. To Ty jak jedziesz w trasy masz wokół siebie wiele fanek, które Cię kochają i one Tobie też nie są obojętne. To Ty mnie zraniłeś gdy była ta cała sprawa z Cher. Ale ja jak zwykle jestem winna. - powiedziałam po czym przykryłam się kołdrą i obróciłam się do ściany.