poniedziałek, 26 marca 2012

ROZDZIAŁ 51


2 lata później

Właśnie ukończyłam szkołę z wyróżnieniem. Nawet szybko to minęło. Byłyśmy szczęśliwe, że będziemy mogły robić to co chcemy. Zaczniemy studia i będzie super. Przed budynkiem czekali na nas chłopacy. Mimo wysokich szpilek każda z nas biegła.
-To jedziemy to jakoś uczcić. - zaśmiał się Louis.
-No to jest oczywiste - powiedziała Anka.
Pojechaliśmy na shake'i do MilkShake City. Potem pojechaliśmy do domu. Byłam strasznie zmęczona. Nie wiem dlaczego. Od kilku dni strasznie było mi nie dobrze. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.
-Co Ci jest? - spytał Niall.
-Nie wiem, źle się czuję. Chyba zaszkodził mi ten shake. - powiedziałam.
-Może pójdziesz do lekarza?
-Nie, nic mi nie jest. Muszę odpocząć. - powiedziałam, a Niall mnie pocałował i wyszedł.
Musiałam iść do lekarza, ale bałam się. Nigdy nie lubiłam odwiedzać gabinetów lekarskich.
Nie wiem ile spałam, ale ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. To był mój brat.
-Cześć młody, co tam? - spytałam.
W słuchawce usłyszałam tylko mocny szloch. Nie wiedziałam co jest grane.
-Kama przyjedź tu do Nas, błagam Cię. - ledwo go rozumiałam tak płakał.
-Ale powiedz mi co jest grane Tom. - powiedziałam.
-Mama nie żyje. - jeszcze bardziej się rozpłakał.
Serce mi stanęło, milion myśli zachodziło mi głowę.
-Ale jak to się stało? - spytałam, a po moim policzku spłynęła łza.
-Jakiś wypadek, nie wiem. - mówił.
-Kiedy to się stało?
-Wczoraj wieczorem. Dowiedzieliśmy się dziś z Babcią. Błagam Cię przyjedź tutaj. - mówił nadal szlochając.
-Nie martw się, wezmę najbliższy lot i będę w domu. Kocham Cię i trzymaj się tam. - powiedziałam i rozłączyłam się. Zaczęłam łazić po pokoju jak burza. Nie miałam czasu na płacz. Liczył się teraz mój brat, któremu byłam potrzebna. Znalazłam w internecie najbliższy lot do Polski dopiero z samego rana. Byłam zła, ze muszę tak długo czekać, ale niestety musiałam. Zniosłam walizki na dół. Postanowiłam je przed schodami, a sama usiadłam na ostatnim i się rozpłakałam. Wszyscy siedzieli w salonie. Nie wiedzieli o co chodzi. Podeszli do mnie i zaczęli pytać. Gdy się uspokoiłam powiedziałam, patrząc w ziemię.
-Tom dzwonił. Moja mama .... - urwałam i wybuchłam płaczem. - Umarła. Moja mama nie żyje. - zaczęłam płakać i krzyczeć. Chciałabym, aby to był tylko głupi żart. Tak bardzo ją kochałam, mimo że była dla mnie czasami taka okrutna.
-Ale jak to się stało? - spytał Louis.
-Nie wiem, miała jakiś wypadek. Jutro się wszystkiego dowiem. Lecę do Polski.
Wszyscy chcieli ze mną lecieć, ale to było bez sensu. Wolałam sama pogrążyć się w swojej żałobie.
***
kilkanaście godzin później

Weszłam do mojego domu. Było tam mnóstwo ludzi. Nie wiedziałam czego chcą. Przy stole zobaczyłam moją babcię, która starała się trzymać, ale widziałam jak jest jej ciężko. Gdy mnie zobaczyła łzy pociekły jej po policzkach. Podeszłam i bez słowa ją przytuliłam.
-Jak to się stało? - powiedziałam przez łzy.
-Wracała z pracy i wjechał w nią jakiś kierowca. Zginęła na miejscu. Policja nas poinformowała wczoraj. A Ty skąd wiesz?
-Tom do mnie zadzwonił.
-Dobrze, że zadzwonił, ja nawet nie wiem jak miałabym Ci to powiedzieć. - rozpłakała się jeszcze bardziej, a ja razem z nią.
-Złapali go chociaż? - spytałam.
-Nie, zbiegł z miejsca zdarzenia. Znalazł ją jakich przechodzień. Gdyby tamten się zatrzymał, wezwał karetkę, to może i by żyła ....
Płakałam, a ludzie zaczęli mnie przytulać, pocieszać. Denerwowała mnie ich obecność. Nie wiem ile czasu zajęło mi to, aby ogarnąć, że to wszyscy z mojej rodziny. Gdy już mnie na prawdę wkurzyli wydarłam się:
-Wyjdźcie stąd! Chcemy być sami!! Tak trudno to zrozumieć?! Wynocha mi z mojego domu, ale już!
Wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Pobiegłam do swojego pokoju. Był tam Tom. Bez słowa go przytuliłam, wiedziałam, że mamy teraz tylko siebie.
-Kocham Cię. Wiem, że wiele razy mówiłem Ci, że Cię nienawidzę, ale to nie prawda. Wierzysz mi? - spytał ze łzami w oczach.
-Ja Ciebie też. Jesteś najważniejszy. - powiedziałam i przytuliłam go do siebie mocniej.
Oboje byliśmy przybici. Ja jeszcze kilka razy byłam w łazience, bo strasznie wymiotowałam. Nie wiem czy z nerwów czy coś mi zaszkodziło. Z resztą czy to ważne? - straciłam właśnie najważniejszą osobę w moim życiu. Nienawidzę tego kto to zrobił!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz